[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Stypendium to rzecz nadzwyczaj dobra - powiedziała najmłodsza matka - ale skoro nasz chłopiec wybiera się w świat, to także my możemy mu dać pieniądze.- Co oni sobie myślą, ci doktorzy? - zapytała Ćhunni tonem świadczącym o tym, iż jest bliska furii.- Że jesteśmy zbyt ubogie, aby zapłacić za studia? Niech idą do diabła z tą swoją dobroczynnością, bo twoja rodzina pieniędzy ma pod dostatkiem.-Starych pieniędzy - potwierdziła Munni.Ponieważ nie zdołał ich przekonać, że nagroda w postaci stypendium jest zaszczytem, z którego nie zamierza zrezygnować, Omar musiał udać się na stację kolejową z kieszeniami pełnymi banknotów pochodzących od właściciela lombardu.Wokół szyi miał girlandę, z której setka świeżo ciętych kwiatów wydzielała aromat usuwający całkowicie z pamięci odór naszyjnika z butów.Ów zapach był tak intensywny, że Omar zapomniał przekazać matkom ostatnią plotkę.Podobno Zoroaster, celnik, z powodu łapówkowej pustyni zapadł na jakąś chorobę; wystawał zupełnie nago na betonowych słupkach, podczas gdy kawałki luster kaleczyły mu nogi.Rozłożywszy szeroko ramiona, Zoroaster - nieszczęśnik pozbawiony córki -zwracał się do słońca, błagał, by zstąpiło na ziemię i oczyściło planetę jaskrawym, oślepiającym ogniem.Członkowie plemion, którzy przynieśli tę opowieść na bazar w K., wyrażali opinię, iż żarliwość „człowieka od cła” jest tak ogromna, że jego modlitwa bez wątpienia zostanie wysłuchana, dlatego warto przygotować się na koniec świata.Ostatnią osobą, z którą Omar Chajjam rozmawiał przed ucieczką z miasta wstydu, był niejaki Ćhand Mohammad, który jakiś czas później powiedział: - Kiedy zacząłem z nim rozmawiać, ten tłuścioch nie sprawiał wrażenia specjalnie przegrzanego, ale gdy skończyłem, wyglądał dwakroć gorzej.Ćhand Mohammad był sprzedawcą lodu.Gdy Omar Chajjam, nadal całkowicie niezdolny do tego, aby otrząsnąć się z okropnego debilizmu, który trzymał go w szponach od incydentu na granicy, wtoczył swoją otyłość do wagonu pierwszej klasy, niemal natychmiast pojawił się Ćhand.- Upalny dzień, sahib.Potrzebny lód.Śakil, z początku zadyszany i ponury, odparł szybko:- Znikaj stąd, innym głupcom sprzedawaj tę swoją zamarzniętą wodę.Ale Ćhand był człowiekiem upartym:- Sahib, po południu zacznie wiać lu, jeśli nie będziesz miał przy stopach mojego lodu, upał do cna wysuszy szpik W twoich kościach.Przekonany siłą ostatniego argumentu, Omar Chajjam nabył wąską, blaszaną puszkę, długą na cztery stopy, szeroką na osiemnaście cali, głęboką na stopę, w której leżała twarda bryła lodu, posypana trocinami i piaskiem, by przedłużyć jej żywot.Handlarz, który stękając, dźwigał ją do przedziału, zdobył się na żart.- Takie jest życie - powiedział - jedna bryła lodu powraca do miasta, a inna wyrusza w przeciwnym kierunku.Omar Chajjam rozpiął sandały, postawił nagie stopy na lodzie i poczuł kojący chłód.Oddzieliwszy od reszty więcej rupii niż się należało - bo mu się poprawił humor - zapytał od niechcenia:- Co za bzdury mi tutaj opowiadasz? W jaki sposób bryła lodu może wrócić po podróży w stanie nieroztopionym? Na pewno masz na myśli puszkę pełną wody.- Ależ nie, sahib - handlarz lodem wyszczerzył zęby, chowając do kieszeni pieniądze - chodzi o pewną bryłę lodu, która podróżuje, dokąd chce, i wcale się przy tym nie topi.Krew odpłynęła z tłustych policzków.Pulchne stopy ześlizgnęły się z lodu.Omar Chajjam, rozejrzawszy się strachliwie wokoło, jakby sądził, że dziewczyna może się zmaterializować w każdym momencie, odezwał się tonem tak zmienionym przez furię, że sprzedawca lodu przestraszył się i cofnął o krok.- Ona? Kiedy? Próbujesz obrazić.? - Chwycił handlarza za poszarpaną koszulę, aż biedak nie miał innego wyjścia, tylko powiedzieć wszystko, ujawnić, że tym samym pociągiem, przed kilkoma godzinami, pani Farah Rodrigues (z domu Zoroaster) powróciła bezwstydnie na scenę swej hańby i bez zwłoki udała się na posterunek celny ojca, „mimo że przecież wyrzucił ją na ulicę jak z kubła pomyje, nie do wiary, sahib”.Kiedy Farah wróciła, nie miała przy boku ani męża, ani dziecka.Nikt nigdy nie dowiedział się, jaki los spotkał Eduarda i dziecko, więc naturalnie mogły krążyć najrozmaitsze opowieści, bo nie można ich było w żaden sposób zakwestionować
[ Pobierz całość w formacie PDF ]