[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.raczy wiedzieć co jeszcze, bo ja rezy-gnuję.Niemniej jednak, jak powszechnie wiadomo, nieobecność wzmaga uczucie.Am-lelhus więc wstaje i skrada się korytarzem (jeżeli założymy, że jedna kropka odpowia-da zetknięciu jednego paluszka z posadzką, wygląda to tak:./././././ etc., etc.).aż dochodzi do komnaty Gertrudy, wpada do środka i postanawia na matkę pocze-kać, aby otrzymać to, czego brakuje jego policzkowi: matczyny pocałunek zapomnie-nia, po którym zaśnie.(Był to jednak fatalny plan.)By przedstawić ciąg dalszy, posłużę się pantomimą (obawiam się, że niewielki zapaspapieru może się wyczerpać przed końcem opowieści, aby więc zrekompensować swewcześniejsze gadulstwo, ukażę moje postacie, posługując się pantomimą, żywymi obra-zami i innymi metodami przyspieszania, całkowicie nieodpowiednimi dla tak tragicz-nej opowieści.Nie mam innego wyjścia.Mój dotychczas rozwlekły kaprys zmusza mniejednak, bym pokazał tych dawnych błaznów.Tak oto pośpiech pospołu z naszym nie-uchronnym końcem z nas wszystkich czynią Yoricków).Hamlet przerażony: Słyszę głosy pod drzwiami! Nie tylko matki, ale i jakiegoś pijaka! Muszę się scho-wać! Lecz gdzie?! Arras! Ani chwili do stracenia! Chowa się.(Można zatem powie-dzieć, że w pózniejszym życiu zabił sam siebie, snujące się tutaj wspomnienie dziecięce-go ja, posiwiałe i formą przypominające Poloniusza.)Ach, cóż on słyszy! Pochrząkiwania i ryki mężczyzny! Piski i jęki matki słabe ma-cierzyńskie krzyki! Któż to zagraża królowej? Książę odważnie zerka spoza zasłony i wi-dzi.własnego ojca, który rzuca się na kobietę.Pod sapiącym niczym prosię Horwendil-lusem królowa Gertruda łka i miota się, po czym milknie.Hamlet słyszy jej zduszonyoddech, jakby ktoś trzymał ją za gardło.Słyszy w jej głosie śmierć i z wnikliwością siedmiolatka dochodzi do wniosku, że oj-ciec chce ją zamordować.Wyskakuje zza kotary. Przestań! Przestań!37Ojciec odrywa się od ofiary! Matka przykłada dłoń do szyi, potwierdzając obawyHamleta! Ta scena nie przedstawia żadnych tajemnic.Uratowałem jej życie, myśli dum-ny z siebie Amlethus.Lecz pijany Horwendillus chwyta syna & łoi mu skórę, & tłuczego, raz & jeszcze raz.Dziwne to lanie, bo w ten sposób ojciec książęciu coś do głowywbija mimo że zazwyczaj kara ma coś z niej wybić.Cóż to takiego? Nic innego przecież jak nienawiść i mroczne sny o zemście.Hamlet na osobności: monolog ten zostawiam jednak tęższym piórom.Mój welin po-mija milczeniem uczucia Hamleta posiniaczonego i zamkniętego w swojej komnacie.Musicie sami wyimaginować sobie jego myśli na podstawie jego czynów.Jeśli wola, można sobie wyobrażać, że nawiedzały go duchy.Zjawa Horwendillusastaje mu przed oczami i dusi królową.Oczy te, które ze strachu mają wizjonerską moc,obserwują tysiąc i więcej razy, jak przerażający upiór morduje Gertrudę: raz rzuca sięna nią, by ją udusić w kąpieli (bąbelki piany pękają na jej wargach), kiedy indziej, gdykrólowa siedzi przed zwierciadłem, tak że ogląda własny zgon.Czytelniku, przyjrzyj się snom Hamleta, spójrz jego oczami na tę zjawę, jej palce naszyi matki: w ogrodzie, w kuchni, w salach balowych i szklarniach, w fotelach, łożach,na stołach i podłogach, przy świadkach i bez nich, za dnia i w nocy, przed i po obiedzie,gdy królowa śpiewa i gdy milczy, gdy jest odziana i naga, w łodzi, na koniu, na tronie,na nocniku.pojmiesz wówczas, dlaczego książę nie widzi w niedawnej odsieczy koń-ca, lecz zaledwie początek pełnego troski niepokoju, dlaczego nieustannie łamie sobiegłowę, szukając jakiegoś skutecznego sposobu, by pozbyć się tego lęku.Tak rodzi się in-tryga poczęta przez potrzebę wynikającą z nienawiści; impulsem była królewska szpi-cruta, która smagała jego królewskie pośladki, wymierzając im takie yorickowanie, ja-kim często obdarzał błazna.Intryga zaczyna się koncentrować wokół Yoricka: rozgoryczony Hamlet użyje błaznajako narzędzia zemsty.Widzimy teraz, jak łączą się dwie nienawiści: w umyśle Hamleta wściekłość złącza(można by powiedzieć: poślubia) Ofelię z królem.Książę dochodzi do wniosku, że jegowielki gniew może zabić obydwa ptaszki (jest to bowiem gniew Meduzy, który potrafiyorickowate ciało przemienić w granit).W końcu słyszymy, jak książątko, chodząc dookoła komnaty, cedzi przez zęby ponu-rą zagadkę:Ni ciecz to, ni materia stała, ni powietrze lotne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]