[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystko wskazuje na to, że zamkną szkołę, jeśli nie złapiemytego, kto kryje się za tymi napaściami.Jeśli ktokolwiek z was wie coś na ten te-mat, to bardzo proszę, żeby mnie o tym poinformował.I niezbyt zręcznie przeszła przez dziurę w portrecie, a pokój wspólny Gryfo-nów natychmiast wypełniły podniecone głosy. Policzmy ofiary.Mamy dwójkę Gryfonów, nie licząc ducha z Gryffindoru,jedną Krukonkę i jednego Puchona powiedział przyjaciel blizniaków Lee Jor-dan, licząc na palcach. Czy żaden nauczyciel nie zauważył, że jakoś nic nieprzytrafia się Zlizgonom? Czy nie jest oczywiste, że to wszystko wiąże się zeSlytherinem? Dziedzic Slytherina, potwór Slytherina.A może trzeba po prostuwywalić na zbity łeb wszystkich Zlizgonów? ryknął, a wszyscy zaczęli kiwaćgłowami i pokrzykiwać.Percy Weasley siedział za Jordanem, ale tym razem jakoś nie rwał się do wy-powiedzenia swojej opinii.Był blady i lekko nieprzytomny.167 Percy jest w szoku szepnął George. Ta Krukonka.Penelopa Clear-water.jest prefektem.Do tej pory na pewno uważał, że potwór nie ośmieli sięzaatakować prefekta.Ale Harry prawie go nie słyszał.Wciąż miał przed oczami widok Hermionyleżącej na szpitalnym łóżku jak kamienny posąg i był pewien, że jeśli złoczyńcanie zostanie schwytany, czeka go dożywocie w domu Dursleyów.Tom Riddlewydał Hagrida, bo gdyby wtedy zamknięto szkołę, oddano by go z powrotem domugolskiego sierocińca.Teraz Harry wiedział już dokładnie, co Riddle wówczasczuł. Co robimy? rozległ się w jego uchu przyciszony głos Rona. Myślisz,że podejrzewają Hagrida? Musimy z nim porozmawiać odpowiedział Harry, zbierając myśli.Nie wierzę, że to on, ale skoro wtedy wypuścił potwora, to na pewno wie, jak siędostać do Komnaty Tajemnic, a od tego musimy zacząć. Ale McGonagall powiedziała, że poza lekcjami nie wolno nam opuszczaćwieży. Myślę rzekł Harry jeszcze ciszej że najwyższy czas, by znowu sko-rzystać ze starego płaszcza mojego taty.Harry odziedziczył po ojcu tylko jedną rzecz: długą i srebrną pelerynę-niewidkę.Była to ich jedyna szansa wymknięcia się z zamku i odwiedzenia Ha-grida tak, aby nikt się o tym nie dowiedział.Położyli się do łóżek o zwykłej porze,poczekali, aż Neville, Dean i Seamus przestaną rozprawiać o Komnacie Tajemnici w końcu zasną, a wtedy wstali, ubrali się i zarzucili na siebie pelerynę.Wędrówka przez ciemne i opustoszałe korytarze nie była przyjemna.Harry,który już nieraz włóczył się nocą po zamku, jeszcze nigdy nie widział takichtłumów po zachodzie słońca.Nauczyciele, prefekci i duchy krążyli parami pokorytarzach, wypatrując czegokolwiek niezwykłego.Pod peleryną-niewidką niktich nie mógł zobaczyć, ale wciąż mógł usłyszeć; szczególnie niebezpieczny byłmoment, kiedy Ron potknął się o kilka metrów od stojącego na straży Snape a.Na szczęście Snape kichnął prawie w tej samej chwili, kiedy Ron zaklął.Poczuliulgę, kiedy dotarli do dębowych drzwi i otworzyli je, by wyjść z zamku.Była jasna, gwiazdzista noc.Pobiegli ku oświetlonym oknom domku Hagridai ściągnęli pelerynę dopiero tuż przed jego drzwiami.Zastukali, a Hagrid natychmiast otworzył.Stał na progu z wycelowaną w nichkuszą i brytanem Kłem ujadającym głośno za jego plecami. Och wysapał, opuszczając kuszę i wytrzeszczając na nich oczy. Cowy tu robicie? A to na kogo? zapytał Harry, wskazując na kuszę, kiedy Hagrid wpuściłich do środka.168 Eee.to nic.nic. mruknął Hagrid. Czekałem.Nieważne.Siadajcie.zrobię herbatki.Zachowywał się trochę nieprzytomnie.Prawie zagasił ogień, wylewając nańwodę z wiadra, a potem rozbił dzbanek do herbaty nerwowym ruchem twardejdłoni. Hagridzie, nic ci nie jest? zapytał Harry. Słyszałeś o Hermionie? Taaak.s-słyszałem. odrzekł Hagrid, jąkając się lekko.Wciąż zerkał niespokojnie w okna.Podał im po wielkim kubku wrzątku (zapo-mniał włożyć torebki z herbatą) i właśnie nakładał na talerz kawał placka z owo-cami, kiedy rozległo się głośne pukanie do drzwi.Hagrid upuścił placek.Harry i Ron wymienili przerażone spojrzenia, narzucilina siebie pelerynę-niewidkę i schowali się w kącie.Hagrid sprawdził, czy ich niewidać, chwycił kuszę i jeszcze raz otworzył drzwi. Dobry wieczór, Hagridzie.Był to Dumbledore.Wszedł ze śmiertelnie poważną miną, a za nim wkroczyłktoś jeszcze.Był to bardzo dziwny mężczyzna, niski, korpulentny, z rozczochra-nymi siwymi włosami i przerażonymi oczami.Ubrany był równie dziwacznie:miał na sobie garnitur w prążki, szkarłatny krawat, długi czarny płaszcz i spicza-ste purpurowe buty.Pod pachą trzymał cytrynowozielony melonik. To jest szef taty! szepnął zdumiony Ron. Korneliusz Knot, ministermagii!Harry szturchnął go mocno łokciem, żeby siedział cicho.Hagrid pobladł i oblał się potem.Opadł na jedno z krzeseł i spoglądał to naDumbledore a, to na Korneliusza Knota. Jest niedobrze, Hagridzie powiedział Knot. Bardzo niedobrze.Mu-siałem przyjść.Cztery napaści na urodzonych z mugoli.Sprawy zaszły za daleko.Ministerstwo musi coś z tym zrobić. Ja nigdy. zaczął Hagrid, patrząc błagalnie na Dumbledore a. Panmnie zna, panie psorze.pan wie, że ja nigdy. Chcę, żeby to było jasne, Korneliuszu, Hagrid cieszy się moim pełnymzaufaniem rzekł Dumbledore, spoglądając surowo na Knota. Posłuchaj, Albusie, akta Hagrida świadczą przeciwko niemu.Ministerstwomusi coś zrobić.Rada nadzorcza nalega. Powtarzam ci jednak, Korneliuszu, że usunięcie Hagrida w niczym nie po-może oświadczył stanowczoDumbledore, a jego niebieskie oczy zapłonęły ogniem, jakiego Harry nigdyjeszcze nie widział. Spójrz na to z mojego punktu widzenia, Albusie rzekł Knot, nerwowomnąc swój melonik. Jestem pod dużym naciskiem.Oczekuje się, że coś z tymzrobię.Jeśli się okaże, że to nie Hagrid, wróci do szkoły i po sprawie.Ale terazmuszę go zabrać.Muszę.To po prostu mój obowiązek.169 Zabrać mnie? wybuchnął Hagrid, trzęsąc się jak osika na wietrze.Dokąd? Nie na długo powiedział Knot, nie patrząc mu w oczy. To nie jestkara, Hagridzie, to tylko środek ostrożności.Jeśli schwytają kogoś innego, wypu-ścimy cię i przeprosimy. Ale.nie do Azkabanu? zachrypiał Hagrid.Zanim Knot zdążył mu odpowiedzieć, znowu rozległo się głośne pukanie dodrzwi.Dumbledore wstał, by otworzyć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]