[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyjaśnienia, które złożymy, będą siłą rzeczy tak idiotyczne, że nam nikt nie uwierzy, a jeśli nawet uwierzy, zamkną nas za podszywanie się pod kogo innego.Nie ma wyjścia, jesteśmy wkopani w zbrodnię!Mąż stał przy kuchni z rękami zastygłymi w zmierzwionych włosach i patrzył na mnie z tępą zgrozą.- Poważnie mówisz? - wyszeptał ochryple.- Jesteś pewna.?Zreflektowałam się.Z pewnym wysiłkiem opanowałam wybryki rozszalałej imaginacji, bo oczyma duszy już zaczęłam widzieć zwłoki Basieńki, wyciągane z jakiegoś bagienka w nie znanej mi okolicy.Byłoby dość dziwne, gdyby państwo Maciejakowie wypluli sto patyków za zamordowanie siebie samych.Sytuacja wydawała się poważna, nie należało poddawać się panice i dzikim fanaberiom wyobraźni.Z niejakim trudem podniosłam się z krzesła, zdjęłam żakiet i odwiesiłam na oparcie.- No więc dobrze, możliwe, że nie chodzi o morderstwo, tylko o coś innego.Może to nie my mieliśmy zostać wrobieni, tylko ten kacyk? Nie, to nielogiczne.Poza tym jak wrobieni? Nic mi nie przychodzi do głowy.Mąż nagle oprzytomniał, wyjął ręce z włosów i przykręcił gaz pod zaczynającą się kotłować wodą.- Nic bym nie mówił, gdyby to nie było tak cudacznie zamaskowane.Z tymi zbrodniami chyba przesadzasz, ale szwindel musi być.Rozumiem złoto, rozumiem antyki, ale po cholerę robić z tym takie sztuki? Dla kacyka.! I to nasze podobieństwo na pokaz! Śledził cię kto na tym spacerze?Wszystko mi się w środku odwróciło do góry nogami.Śledził.! Nie, doprawdy, śledzeniem nie można tego nazwać.Przez chwilę nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć, rzeczywistość pomieszała mi się z wyimaginowaną fikcją, fakty z przypuszczeniami, sama nie umiałam rozstrzygnąć, co tu należy do sprawy, a co wręcz przeciwnie.Nędzne szczątki trzeźwości umysłu ostrzegły mnie przed mieszaniem do tego blondyna.- Z jednej strony ta głupawa maskarada, a z drugie faszerowane arcydzieła - mówił mąż ponuro.- Każde z tego oddzielnie to jeszcze nic, ale razem to dla mnie za dużo.- Dla mnie też.- Pięćdziesiąt patyków już władowałem w mieszkanie Za cholerę nie wiem, co robić.- Zaparzyć herbaty - zadecydowałam.- Mam na dzieję, że potrafisz?Zastanawiałam się jeszcze przez chwilę i dodałam stanowczo: - Ja osobiście dojrzewam właśnie do pójścia na milicję.Mężowi wyleciała z ręki puszka z herbatą.- Oszalałaś czy co.?!- A co, wolisz, żeby milicja przyszła do nas? Zanim rozgryziemy, o co tu chodzi, może już być za późno.Nalejże wreszcie tej wody!.Uważam, że na wszelki wypadek warto by się z nimi porozumieć.- Już widzę, jak uwierzą w to całe ględzenie o romansach! Czy ty wiesz, co grozi za posługiwanie się cudzym dokumentami?- Pokazywałeś komu dokumenty Maciejaka?Mąż znieruchomiał z czajnikiem w ręku, intensywni myśląc.Uczynił ruch, jakby się chciał podrapać po głowie ale czajnik mu w tym przeszkodził.Omal nie oblał się wrzątkiem.- Nie - powiedział po chwili z nadzwyczajną ulgą.- A ty?- Ja też nie.Zarzut posługiwania się cudzymi dokumentami odpada.Zauważ, że o naszych umowach nikt nie wie.Gdybyśmy tak na przykład zamieszkali tu na czas ich urlopu w celu pilnowania domu i warsztatu.- Co? A wiesz, że to jest myśl.Niezła myśl! Słuchaj to jest genialna myśl!Odsunęliśmy na skraj stołu podejrzane bogactwa i przystąpiliśmy przy herbacie do dalszych rozważań.Wszystko razem było nader skomplikowane, niezrozumiałe, podejrzane i niepokojące i konieczność wejścia w porozumienie z milicją powoli zaczynała nam się coraz bardziej podobać.W każdym razie stanowiła jedyne jako tako bezpieczne rozwiązanie.Pierwszy wstrząs udało nam się opanować i zaczęliśmy myśleć prawie zupełnie rozsądnie.- To nie jest żadna genialna myśl, tylko następny idiotyzm, którego nie wolno nam popełnić - powiedziałam bezlitośnie.- Pierwsze, co musimy zdradzić, to istotę stosunków, łączących nas z tymi Maciejakami, bez tego reszta nie ma sensu.Jeśli tylko spróbujemy zełgać cokolwiek, natychmiast zapłaczemy się w manowce bez wyjścia i podejrzani zaczniemy być my, a nie afera.Trzeba mówić prawdę, bez tego się nie obejdzie.To jeszcze nic, ja tu widzę gorsze zmartwienie.- Jakie mianowicie?- Takie, że zadbano o nasze podobieństwo na pokaz.Nie możemy tego lekceważyć, to musiało mieć jakiś cel.Podejrzewam, że ktoś nam się przygląda.Ktoś nas obserwuje.Możliwe, że ktoś nas bez przerwy śledzi.Mąż obejrzał się nerwowo do tyłu, na kuchnię gazową.-.pilnuje, co robimy - ciągnęłam złowieszczo.- Jak to sobie wyobrażasz, zobaczą, że lecimy na milicję i co?- Kto zobaczy?- Ci, co nas pilnują.- I uważasz, że kto to jest?- A co ja jestem, duch święty? Diabli wiedzą.Skoro państwo Maciejakowie postarali się, żebyśmy byli z daleka podobni do nich, to państwo Maciejakowie mogli postarać się, żeby ktoś sprawdzał, czy nie nawalamy w obowiązkach.Ewentualnie jakiś przeciwnik państwa Maciejaków.Musi w to być wmieszane więcej osób, bo sami do siebie nie wysłaliby paczki ani nie wdzieraliby się przez okno od piwnicy.Nasze wizyty w MO z całą pewnością nie leżały w programie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]