[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zanim jeszcze granat rozerwał się, wyciągnął zawleczkę drugiego i rzucił go na prawo.Motocykle zdążyły jednak już ruszyć i pędziły teraz wprost na niego.Padł obok swego karabinu i złożył się do strzału z pozycji leżącej.Wtedy dopiero nastąpiła pierwsza eksplozja.Otworzył ogień przed upływem sekundy.Położył trzech, zerwał się na nogi i odskoczył, strzelając z biodra.Skrył się za leżący na ziemi motocykl Wielkiego Brata i ostrzeliwał się aż do opróżnienia magazynku.Nie było czasu ładować go ponownie.Zdążył oddać cztery strzały z automatu 0,45 i otrzymał cios łańcuchem.Ocknąwszy się usłyszał ryk silników.Krążyli wokół niego.Próbował wstać na nogi, ale powaliło go uderzenie kierownicą.Zostało ich dwóch.Reszta leżała martwa na szosie.Gdy znowu usiłował się podnieść, otrzymał kopniaka.Na jednym z motocykli siedział Wielki Brat, a na drugim człowiek, którego jeszcze nie widział.Przeczołgał się w prawo i nagle poczuł ból w koniuszkach palców, miażdżonych kołami jednej z maszyn.Nie spuszczał jednak oczu z kamienia, czekając aż motocyklista podjedzie bliżej.Gdy to nastąpiło, poderwał się z ziemi i uderzył przejeżdżającego mężczyznę trzymanym w ręku kamieniem w głowę.W chwile potem stracił równowagę i kiedy upadł, poczuł jak wpada na niego drugi motocykl.W boku zabolało tak strasznie, iż myślał, że pękają wszystkie żebra, schwycił jednak za rozporka sterczącą z tylnego błotnika motocykla i dal mu się powlec po ziemi.Po przebyciu w ten sposób dziesięciu stóp, trzymał już w drugiej dłoni sztylet wyciągnięty z buta.Dźgnął na oślep w górę i poczuł jak ostrze przebija cienką, metalową ściankę.Puścił się wtedy rozporki i legł twarzą do ziemi, czując zapach benzyny.Ręka powędrowała do kieszeni i wysunęła się z niej ściskając zapalniczkę.Przebił bak zawieszony z boku motocykla Wielkiego Brata i jego zawartość tryskała teraz na drogę, Dwadzieścia stóp dalej.Wielki Brat zawracał.Tanner trzymał zapalniczkę, zapalniczkę z uniesionym wieczkiem i orlimi skrzydłami po bokach.Kciuk pokręcił kołkiem, trysnęły iskry, buchnął płomień.Cisnął ją w przepływający przed nim strumień benzyny.Ognista pręga pomknęła błyskawicznie w kierunku Wielkiego Brata.Wielki Brat skończył nawrót ruszając znowu na Tannera, gdy nagle zorientował się co mu grozi.Wytrzeszczył oczy, a obramowany płomienną brodą uśmiech znikł z jego twarzy.Próbował jeszcze zeskoczyć z motocykla, ale było już za późno.Upadł naszpikowany odłamkami eksplodującego zbiornika paliwa, z wielkim kawałem żelaza w głowie.Płomienie dosięgły też Tannera.Dusił je niemrawo gołymi rękoma.Ugasiwszy swoje ubranie, uniósł głowę i spojrzał na ognistą hekatombę i zamykając oczy znowu legł twarzą do ziemi.Broczył krwią, był osłabiony i bardzo wyczerpany.Jego motocykl stał nie uszkodzony na drodze.Zaczął pełznąć w tamtym kierunku.Dotarłszy do maszyny rzucił się na siodełko i zwisał z niego przez dobre dziesięć minut.Zwymiotował dwa razy, a ostry ból przerodził się w nieustające pulsowanie.Po godzinie wgramolił się na motocykl i zapuścił silnik.Po przejechaniu pół mili zmogły go zawroty głowy i zmęczenie.Zjechał z szosy, ukrył najlepiej jak potrafił motocykl i, położywszy się na gołej ziemi, zasnął.XVIIIOcknął się leżąc na boku w kałuży zakrzepłej krwi.Lewa ręka była spuchnięta i bolała.Czuł sztywność w czterech palcach i cierpiał starając się je zgiąć.W głowie pulsowała krew, a smak benzyny w ustach doprowadzał go do mdłości.Przez dłuższą chwile był zbyt obolały, aby się poruszyć.Brodę miał osmaloną płomieniem, a prawe oko zapuchnięte tak, że ledwie na nie widział.- Corny.- jęknął.- Cholera!Przed oczyma, niczym treść sugestywnego snu wyłaniającego się nagle z zakamarków podświadomości, przelatywały obrazy z przeszłości.Zaczął dygotać.Wszystko wokół spowijała mgła.Było bardzo zimno i przemarzły mu nogi.Wilgoć przesiąkneła na wylot przez drelichowe spodnie.Słyszał gdzieś w oddali przejeżdżające pojazdy.Chyba samochody
[ Pobierz całość w formacie PDF ]