[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cody'ego -bo papież chciałgo pozbawić silnej pozycji w Chicago, Marcinkusa - bo ten chciał pozostać na stanowiskuBanku Watykańskiego; Villota - bo walczył o zachowanie urzędu dla siebie i innychdostojników, a także nie chciał dopuścić do zmiany stanowiska Kościoła w sprawiekontroli urodzeń; Sindonę - bo zainteresowanie papieża działalnością BankuWatykańskiego, z którym był związany, najprawdopodobniej skończyłoby się j egoekstradycją ze Stanów Zjednoczonych, o jaką od trzech lat zabiegał rząd włoski;wreszcie Licio Gelliego - bo kontrolował działalność loży masońskiej P 2.Jak piszeYallop, nie można wykluczyć, że człowiek, który czuje się zdrowym, nagle dostaje atakuserca i umiera.Nie można wykluczyć, że Luciani, który nie palił, nie pił prawie żadnegoalkoholu, jadł skromnie i miał zbyt niskie ciśnienie krwi - odpowiadając tym samymwszystkim kryteriom maksymalnie wykluczającym schorzenia serca - miał po prostupecha, i że jest całkowicie nienormalnym przypadkiem.Jednak prawdopodobieństwo, że zmarł śmiercią naturalną, jest nikłe.Najprawdopodobniej Jan Paweł I został otruty trucizną nie pozostawiającążad-nychśladów, np.naparstnicą.Być może trucizna została podana w Effortiiu - leku w płynie,którego kilka kropel z powodu swego niskiego ciśnienia zażywał Luciani od lat każdegowieczoru.Jedno jest pewne: ktoś, kto zamordował "Uśmiechniętego papieża", musiał doskonaleznać watykańską procedurę.Musiał wiedzieć, że autopsja nie zostanie dokonana, bo wPrawie Apostolskim nie ma żadnego wiążącego postanowienia, nakazującegoprzeprowadzenie takiej autopsji w przypadku śmierci papieża.Papieża martwego, siedzącego w swoim łóżku, zastała 29 września wcześnie, o godz.4.45, posługująca mu od dziewiętnastu lat siostra zakonna Vincen-za.Był w okularach irękoma obejmował kilka arkuszy papieru, obok łóżka paliło się światło.Siostrapowiadomiła o śmierci papieża jego sekretarzy - ojca Magee i ojca Lorenzi oraz innesiostry.Zaraz zjawił się też kardynał Villot, który choć poprzedniego dnia został usuniętyze stanowiska sekretarza stanu, sięgnął teraz po funkcję camerlengo - urzędującegozwierzchnika Kościoła.Villot zabrał ze sobą buteleczki z lekarstwami papieża, jegookulary i pantofle domowe, wyjął z rąk papieża kartki z notatkami dotyczącymiplanowanych zmian personalnych, a z papieskiego biurka zabrał testament.Wynoszącosobiste rzeczy papieża, zacierał ślady wymiotów, zabierając dokumenty - niszczyłobciążające go dowody.%7ładna z tych rzeczy nigdy się już nie odnalazła.Wstrząśniętym członkom domu papieskiego przedstawił Villot swoją wersjęokoliczności, w jakich odnaleziono zmarłego.Przyjął od nich uroczyste przyrzeczenie, żenie ujawnią faktu odkrycia zwłok przez siostrę Yincenzę, i że informacja o śmierci papieżamusi pozostać w tajemnicy do czasu, dopóki nie udzieli im dalszych instrukcji.Potemkolejno zatelefonował: do kardynała Confalonieriego - dziekana Zwiętego Kolegium, dokardynała Casaroli - ministra spraw zagranicznych, do jego zastępcy - arcybiskupaCaprio, który spędzał urlop w Montecatini, potem do lekarza i do straży GwardiiSzwajcarskiej.Wezwał natychmiast braci Emesto i Renato Signoracci, którzy balsamowalijuż dwóch poprzednich papieży.Nie powiadomił zaś o śmierci biskupa Marcinkusa, aleten, choć nie było to o tej porze jego zwyczajem, pojawił się w Watykanie sam.Wezwany przez Yillota dr Buzzonetti, który nigdy wcześniej nie leczył papieża, okołogodz.6.00 przeprowadził krótkie, pobieżne badanie zmarłego.Oświadczył, że przyczynąśmierci był niedowład mięśnia sercowego, a więc atak serca.Godzinę zgonu określił wprzybliżeniu na 23.00.Nie trzeba jednak dodawać, że ustalenie przyczyny i godzinyzgonu przy tak pobieżnym badaniu nie jest możliwe.Zaraz potem Villot zarządziłnatychmiastowe balsamowanie zwłok.Oficjalnie wiadomość o śmierci papieża podało Radio Watykan dopiero o godz.7.20.Komunikat głosił, że około godziny 5.30 rano, kiedy Ojciec Zwięty nie pojawił się, jakzwykł to czynić codziennie, w swej prywatnej kaplicy, sekretarz osobisty papieża, ojciecMagee, udał się na jego poszukiwanie.I gdy wszedł do sypialni papieża, znalazł gomartwego, siedzącego przy zapalonym świetle w łóżku, jak kogoś, kto zabiera się doczytania.Lekarz stwierdził zgon wskutek ostrego niedowładu mięśnia sercowego.Miał onnastąpić w wyniku przejęcia się papieża informacją, którą jakoby miał mu przekazaćwieczorem ojciec Magee.Miał on opowiedzieć papieżowi o zamordowaniu studenta wRzymie, na co papież odpowiedział: "Czy ci młodzi ludzie znowu strzelajądo siebie? Tonaprawdę straszne".A potem zmarł od wstrząsu, jakiego doznał po usłyszeniu tejwiadomości.Poinformowano, że papież zmarł przy lekturze książki "De imitationeChristi", dzieła z XV wieku, przypisywanego zwykle Tomaszowi a Kempis.To był -jakustalił to pózniej Yallop - błąd Villota, gdyż w apartamentach papieża tej książki nie było.Papież własny egzemplarz miał w Wenecji i kiedy przed kilku dniami potrzebowałstosownego cytatu, ojciec Lorenzi pożyczył j ą od j ego watykańskiego spowiednika.Jeszcze przed śmiercią papieża oddał jaz powrotem. Tymczasem kardynałowie Felici z Padwy i Be-nelli z Florencji, którzy znali już podjęteprzez Lucia-niego decyzje personalne, podnieśli szum.W efekcie wstrzymanobalsamowanie ciała i rozpoczęły się dys-kusje nad ewentualną autopsją.Gdyby Lucianibył jakimś zwykłym obywatelem włoskim, nie byłoby żadnej dyskusji.Prawo włoskiezabrania balsamowania zwłok przed upływem 24 godzin od zgonu, chyba że wyrazi na tozgodę sędzia.W przypadku zwykłego obywatela włoskiego, który zmarłby w podobnychokolicznościach jak Luciano, niezwłocznie wykonano by autopsję.Ale to nie dotyczyłopapieża.Villot opowiedział kardynałom jeszcze inną, niż oficjalna, wersję śmierci.Papież miałzażyć przez przeoczenie za dużą dawkę swoich leków.Było to wręcz bzdurą, bo papież,jak potwierdzali to jego lekarze, był wyjątkowo skrupulatnym pacjentem.Pierwszego dnia o godz.18.00 wyniesiono wszystkie osobiste rzeczy Lucianiego zapartamentów papieskich, które kardynał Villot opieczętował do czasu wyboru następcy.Wieczorem zabalsamowano zwłoki papieża.Bracia Signoracci już rano obejrzeli ciało.Na podstawie temperatury oraz brakuobjawów ze-sztywnienia mięśni doszli do wniosku, że zgon nie nastąpił w czwartek ojedenastej wieczorem, a dopiero w piątek rano, między godziną czwartą a piątą.Nawyrazne polecenie Watykanu z ciała nie pobierali ani krwi, ani tkanki.Do systemunaczyniowego organizmu wstrzyknęli formalinę i inne środki konserwujące.Trwało to ażtrzy godziny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]