[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale przecież przynajmniej raz to" się zdarzyło! Podobnie jak w przypadku sferyZłotowłosej, możemy być pewni, że niezależnie od stopnia nieprawdopodobieństwa narodzin życia zdarzenie takie musiało na Ziemi nastąpić, dowodzi go bowiem nasza tu obecność.I podobnie jak wprzypadku temperatury, tak i tu mamy do dyspozycji dwie wykluczające się hipotezy wyjaśniające:hipotezę projektu i hipotezę naukową (lub, do wyboru, antropiczną).Zgodnie z wyjaśnieniem projektowym", to Bóg świadomie uczynił cud, cisnął w prebiotyczną zupę boskim piorunem i stworzyłDNA (lub jakiś jego odpowiednik) i się stało".Antropiczną alternatywa odwołuje się do rozumowaniastochastycznego tu działa magia wielkich liczb.Jak szacujemy, w naszej galaktyce istnieje od miliardado trzydziestu miliardów planet, we Wszechświecie jest około stu miliardów galaktyk.Na wszelkiwypadek odetnijmy kilka zer, a i tak zostanie (ostrożnie licząc) ponad miliard miliardów planet.Terazprzyjmijmy, iż narodziny życia, spontaniczne powstanie czegoś na kształt DNA, to rzeczywiściezdarzenie na pograniczu nieprawdopodobieństwa, że coś takiego może się zdarzyć na jednej na miliardplanet.Jakiekolwiek gremium zajmujące się rozdzielaniem grantów na badania roześmiałoby się w twarzchemikowi, który wystąpiłby o wsparcie projektu badawczego z szansą powodzenia jedną na sto, a tumówimy o jednej miliardowej.Zauważmy jednak, że nawet przy tak znikomym prawdopodobieństwiew grę wchodzi ponad miliard planet, na których mogło pojawić się życie, a Ziemia, oczywiście, jest jednąz nich69.Wniosek z tego rozumowania może wydać się tak zaskakujący, że pozwolę go sobie w tym miejscuraz jeszcze powtórzyć: nawet jeśli szansa na spontaniczne powstanie życia na jakiejś planecie wynosijedną miliardową, to i tak to szokująco nieprawdopodobne zdarzenie mogło zajść nawet na miliardzieplanet.Niemniej szansa na odkrycie którejś z tych planet jest taka, jak na znalezienie przysłowiowej igływ stogu siana.Tyle że (tu wracamy do zasady antropicznej) my nie musimy szukać zbyt daleko, bowiemsam fakt, że jesteśmy do takich poszukiwań zdolni oznacza, iż.siedzimy na którejś z tych unikalnychigieł.Wszelkie twierdzenia probabilistyczne są sensowne w przypadku niepełnej wiedzy.Gdy ohipotetycznej planecie nie wiemy nic, możemy założyć, że prawdopodobieństwo pojawienia się na niejżycia wynosi jedną miliardową.Jeżeli jednak możemy wprowadzić do naszych rachunków dodatkowezałożenia, szacunki ulegają zmianie.Konkretna planeta może mieć na przykład pewne szczególnewłaściwości (jak występowanie pewnych pierwiastków), a to zwiększa szanse na pojawienie się życia.Niektóre planety, rzec można, są bardziej podobne do Ziemi, a oczywiście najbardziej podobna do siebiejest ona sama.Takie rozumowanie powinno dodawać odwagi chemikom próbującym w swoichlaboratoriach odtworzyć powstanie życia, gdyż oznacza, że ich szanse na sukces rosną.Zwracam jednakuwagę, iż nasze wcześniejsze rachunki pokazują, że nawet jeśli postulowany chemiczny model możedoprowadzić do narodzin życia z prawdopodobieństwem równym jednej miliardowej, to i tak, zgodnie zregułami rachunku prawdopodobieństwa, życie mogło pojawić się na miliardzie planet weWszechświecie.A piękno zasady antropicznej polega na tym, że taki chemiczny model możeprzewidywać powstanie życia tylko na jednej na miliard miliardów planet, a i tak będzie w pełnisatysfakcjonującym wyjaśnieniem fenomenu życia na Ziemi.Oczywiście absolutnie nie wierzę, by szansena powstanie życia były aż tak znikome, i dlatego naprawdę warto wydawać pieniądze na próbylaboratoryjnego odtworzenia tego zdarzenia.Na podobnej zasadzie sensownym przedsięwzięciem jest dlamnie SETI: istnienie pozaziemskiej inteligencji uważam za całkiem prawdopodobne.W każdym razie, nawet jeżeli przyjmiemy najbardziej pesymistyczną ocenę prawdopodobieństwaspontanicznego pojawienia się życia, argumentacja statystyczna całkowicie obala uroszczenia, jakobyśmymusieli w tym momencie sięgać do hipotezy projektu, by zapełnić dziurę".Spośród wszystkich luk wewolucyjnej opowieści tajemnica początków życia pozostaje jednak najtrudniejsza do pojęcia dla tych,którzy zwykli myśleć o szansach i prawdopodobieństwie wyłącznie w codziennej, zdroworozsądkowejskali; skali, jaką posługują się na przykład komisje przyznające naukowe granty.A skoro zwykłyrachunek prawdopodobieństwa potrafi zapełnić nawet tak wielką dziurę", to te same reguły naukowegownioskowania pozwalają pozbyć się boskiego stwórcy naszego metaforycznego ostatecznego boeinga747".Wróćmy teraz do punktu, od którego rozpoczęliśmy nasze rozważania.Czy fenomen biologicznejadaptacji również można wyjaśnić, powołując się na olbrzymią liczbę planet, na których może rozwijaćsię życie? Przecież, jak wszyscy widzimy, każdy gatunek i każdy narząd, jaki u tego gatunku możemyobserwować, dobrze robi to, co robi.Skrzydła ptaków, pszczół i nietoperzy sprawdzają się w lataniu.Oczy nadają się do patrzenia.Liście świetnie radzą sobie z fotosyntezą.%7łyjemy na planecie, otoczeniprzez miliony gatunków, z których każdy z osobna robi wrażenie doskonale zaprojektowanego; każdydostosowany jest do warunków, w jakich egzystuje.Czy argument z wielkiej liczby planet" nie wyjaśniatego wszystkiego? Otóż nie, nie i jeszcze raz nie) Nawet o tym nie myśl, mógłbym powiedzieć każdemu,kto się nań powołuje.To ważne, bowiem w tym momencie stykamy się z jednym z największychnieporozumień wokół teorii Darwina.Niezależnie od tego, na jak wielkiej liczbie planet rozwinęło siężycie, szczęśliwy traf ani przypadek nie są żadnym wyjaśnieniem wyjątkowego bogactwa izróżnicowania ziemskiej biosfery, choć do przypadku właśnie mogliśmy odwoływać się, tłumacząc samfakt narodzin życia.Powstanie życia i ewolucja to kompletnie odmienne fenomeny.Samo powstanieżycia było (a raczej mogło być) zdarzeniem jednostkowym.Ewolucyjne przystosowania występują i następują u milionów gatunków.Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że tu, na Ziemi, obserwujemywokół siebie proces ciągłej optymalizacji" gatunków biologicznych, proces, który zachodzi w skali całejplanety, na wszystkich wyspach i kontynentach, we wszystkich epokach.Zupełnie bezpiecznie możnaprzewidywać, że gdybyśmy mogli obejrzeć Ziemię za milion lat, znalezlibyśmy całe mnóstwo nowychgatunków równie dobrze przystosowanych do warunków, w jakich żyją, jak współczesne gatunkidostosowane są do warunków dnia dzisiejszego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]