[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czy tylko tego ode mnie chciałaś, samico? Mam ważniejsze rzeczy do roboty niżodpowiadanie na twoje głupie pytania!Smoczyca parsknęła.- Wszystkie twe wysiłki doprowadzą cię do śmierci.Masz możliwość uratować siebiei swoich podwładnych, ale jej nie wykorzystasz!- Nie jesteśmy nikczemnymi, tchórzliwymi szumowinami, jak Orgrim Młot Zagłady!Klan Smoczej Paszczy będzie walczył do krwawego końca, nawet jeśli będzie to nasz koniec!- Próbując uciec na północ? Tak walczycie? Nekros Miażdżący Czaszki wyjął DuszęDemona.- Niektórych rzeczy nawet ty nie wiesz, starożytna! Czasem ucieczka prowadzi dowalki! Alexstrasza westchnęła.- Nie można do ciebie przemówić, co, Nekrosie?- W końcu się nauczyłaś.- Więc powiedz mi jedno.Co robiłeś w jaskini Tyrana? Co mu dolega? - Oczysmoczycy i ton jej głosu wypełniała troska o małżonka.- Nic, czym musiałabyś się martwić, o królowo.Lepiej myśl o sobie.Wkrótcebędziemy cię przewozić.Zachowuj się, a oszczędzisz sobie dużo bólu.Powiedziawszy to, schował Duszę Demona i opuścił ją.Królowa smoków raz gozawołała, bez wątpienia chcąc ponownie błagać o informacje na temat stanu zdrowiamałżonka, lecz Nekros nie miał już czasu, by martwić się o smoki, przynajmniej nie oczerwone.Choć cała kolumna najprawdopodobniej opuści Grim Batol, zanim przybędąnajezdzcy z Sojuszu, dowódca był absolutnie pewien, że jedna istota pojawi się na czas, bywywołać chaos.Skrzydła Zmierci przybędzie.Czarny lewiatan będzie tam rano, przynajmniejz jednego powodu.Alexstrasza.Czarny smok przybędzie po swą rywalkę.- Niech wszyscy przybędą! - parsknął do siebie ork.-Wszyscy! Niech tylko mrocznybędzie pierwszy.- poklepał sakiewkę, w której trzymał Duszę Demona -.a wtedy zrobiresztę. * * *Rhoninowi wróciła świadomość, aczkolwiek nie do końca.Choć czarodziej czuł siębardzo osłabiony, natychmiast znieruchomiał, przypominając sobie to, co zdarzyło sięostatnim razem.Nie chciał, żeby golem posłał go w mrok - szczególnie, że obawiał się, iżmógłby z niego nie powrócić.Kiedy powróciła mu siła, uwięziony czarodziej ostrożnie otworzył oczy.Nigdzie nie widział płonącego golenia.Zaskoczony, Rhonin uniósł głowę i szeroko otworzył oczy.Gdy tylko to zrobił,powietrze przed nim nagle zapłonęło i pojawiły się tysiące niewielkich ognistych kuł.Płomienne krople szybko się połączyły, tworząc niewyrazny ludzki kształt, który szybko sięwyostrzył.Potężny golem ukazał się w całej swej groteskowej chwale.Oczekując najgorszego, Rhonin opuścił głowę, jednocześnie zamykając oczy.Czekałna przerażający dotyk magicznej istoty, czekał, czekał.W końcu, kiedy ciekawość przeważyłanad strachem, otworzył jedno oko tylko odrobinę.Golem ponownie zniknął.A więc Rhonin pozostawał pod jego uważnym spojrzeniem nawet wtedy, gdy niemógł go widzieć.Nekros najwyrazniej bawił się nim, choć być może to Kryli zaaranżowałostatni podstęp.Nadzieje czarodzieja się rozwiały.Może tak będzie lepiej.W końcu, czy kiedyś nie myślał, że jego śmierć możeposłużyć tym, którzy z jego powodu zginęli? Czy w końcu nie zaspokoi to jego poczuciawiny?Rhonin wisiał tak w łańcuchach, ponieważ nie był w stanie zrobić nic innego.Niezwracał uwagi na przemijanie czasu ani na odgłosy orków kończących przygotowania dowyjazdu.Kiedy tego zapragnie, Nekros przyjdzie po niego i albo zabierze go ze sobą, albo, cobardziej prawdopodobne, przesłucha po raz ostatni i zabije.A Rhonin nie jest w stanie nic zrobić.W pewnej chwili zamknął oczy, opanowało go zmęczenie i zapadł w łagodnądrzemkę.Rhonin śnił o wielu rzeczach - smokach, ghulach, krasnoludach.i Vereesie.Sny oelfce uspokoiły jego wzburzone myśli.Znał ją bardzo krótko, lecz jej twarz coraz częściejpojawiała się w jego myślach.W innym miejscu i czasie może poznałby ją lepiej.Elfka znalazła się w samym centrum snów Rhonina, słyszał nawet jej głos.Wołała gopo imieniu, najpierw z oczekiwaniem, a kiedy nie odpowiedział, z naleganiem. - Rhonin! - Jej głos stał się odległy, był tylko szeptem, ale jednocześnie wydawał siębyć bardziej rzeczywisty.- Rhonin!Tym razem jej wołanie rzeczywiście obudziło go ze snów, z drzemki.Rhonin zpoczątku walczył z tym, gdyż wcale nie chciał powrócić do rzeczywistości celi inieuniknionej śmierci.- Nie odpowiada - szepnął inny głos, wcale nie tak łagodny i melodyjny jak Vereesy.Czarodziej rozpoznał go, a to jeszcze bardziej zbliżyło go do rzeczywistości.- Może w taki sposób mogą go więzić tylko przy pomocy kajdan, nawet nie zakratami? - odrzekła elfka.- Wygląda na to, że powiedziałeś nam prawdę.- Nie skłamałbym wam, łagodna pani! Nie skłamałbym wam!I ten właśnie piskliwy głos uczynił to, czego dwóm pozostałym się nie udało.Rhoninodrzucił ostatnie resztki snu, i z trudem powstrzymał się od głośnego krzyku.- W takim razie zróbmy to - mruknął krasnolud Falstad.Następujące po tym odgłosykroków świadczyły, że krasnolud i pozostali zbliżali się do niego.Otworzył oczy.Vereesa i Falstad rzeczywiście weszli do pomieszczenia, piękna twarz elfki byłazatroskana.Aowczyni trzymała w ręku wyciągnięty miecz, a na szyi miała coś, co bardzoprzypominało medalion, który otrzymał od Skrzydeł Zmierci.Ten jednak miał pośrodkuszkarłatny klejnot, podczas gdy tamten był czarny jak dusza złego lewiatana.Stojący obok niej krasnolud schował młot burzy.Jako broń nosił długi sztylet, któregoczubek dotykał gardła skrzywionego Krylla.Widok tej dwójki, szczególnie Vereesy, napełnił serce Rhonina nadzieją.Za niewielką drużyną ratunkową w zupełnej ciszy uformował się ognisty golem.- Uważajcie! - krzyknął przestraszony czarodziej głosem schrypniętym od zbyt wielupoprzednich krzyków.Vereesa i Falstad rzucili się na boki, kiedy potężna szkieletowa postać sięgnęła ponich [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl