[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mój ojciec prawie się nie odzywał.Po kolacji, kiedy matka poszła zmywać naczynia, Katia spytała: Ciociu, mogę ci pomóc?Zbierając talerze ze stołu i niosąc je do kuchni, wydawała się po raz pierwszy normalnądziewczynką, trochę komiczną w za dużej, dorosłej sukience.Przyszła nasza sąsiadka, OlgaIwanowna, pracująca w komitecie dzielnicowym partii.Nie tylko pochwaliła naszą decyzję, żebyprzygarnąć dziewczynkę, ale zaofiarowała się, że dołoży się na ubrania dla niej.Nagleusłyszeliśmy, jak dziewczynka płacze w kuchni. Niech się wypłacze powiedziała matka.Ale płacz stawał się coraz głośniejszy, aż przeszedł w histeryczne zawodzenie.Z przeciągłym chłopskim zaśpiewem Katia powtarzała po ukraińsku: Gdzie jest moja mama? Gdzie jest mój tata? Gdzie jest mój brat Wala?Weszliśmy do kuchni.Dziewczynka siedziała skulona na krześle, załamując kościstemałe rączki, łzy płynęły strumieniem po jej zapadniętych policzkach. Uspokój się, Katiu, kochanie prosiła matka. Nikt ci nie zrobi krzywdy.Będzieszu nas mieszkała, kupimy ci buciki i sukienki, nauczymy cię czytać i pisać.Wierz mi, będę dlaciebie dobrą matką. Dziewczynka nie dała się pocieszyć.Zaczęła opowiadać o sobie. Nie, gołąbeczko, nie.Opowiesz nam innym razem przekonywała ją matka. Nie mogę szlochała Katia. Muszę opowiedzieć teraz.Cały rok byłam bez rodziców.Cały rok! Mieszkaliśmy w Pokrownej.Mój tata nie chciał wstąpić do kołchozu.Różni ludziekłócili się z nim, zabierali go i bili, ale on nadal nie chciał.Krzyczeli, że jest kułackim agentem. Czy twój tata był kułakiem? spytałem. Wiesz, co to znaczy kułacki agent ? Nie, wujku, nie wiem.Nasza nauczycielka nam nie powiedziała.Mieliśmy konia,krowę, cielaka, pięć owiec, trochę świń i stodołę.To wszystko.Codziennie wieczoremprzychodził posterunkowy i zabierał tatę do Rady Wiejskiej.Pytali go o zboże i nie wierzyli,że więcej nie mamy.Ale to była prawda, przysięgam. Przeżegnała się uroczyście. Przez całytydzień nie dawali tacie spać, bili go kijami i rewolwerami, aż był cały siny i spuchnięty.Kiedy wycisnęli z niego ostatni pud zboża, opowiadała Katia, jej ojciec zarżnął świnię.Zostawił trochę mięsa dla rodziny, a resztę sprzedał w mieście, żeby kupić chleb.Potem zarżnąłcielaka.A oni znowu zabierali go co noc.Powiedzieli mu, że wyrzynanie inwentarza bezpozwolenia jest przestępstwem. Potem, któregoś dnia rano, rok temu ciągnęła Katia przyszli do domu obcy.Jedenbył z GPU, a przewodniczący naszej rady też z nim był.Inny człowiek zapisywał w książcewszystko, co było w domu, nawet meble i ubrania, garnki i patelnie.Potem przyjechały wozyi zabrały wszystkie nasze rzeczy, a zwierzęta pognano do kołchozu. Mamoczka, moja kochana mamusia, płakała, modliła się i padła na kolana, nawet mójtata i starszy brat Wala płakali, i siostra Szura.Ale na nic się to nie zdało.Kazali nam się ubraći zabrać trochę chleba, solonej wieprzowiny, cebuli i ziemniaków, bo mieliśmy jechać w długąpodróż.To wspomnienie było zbyt straszne dla Kati.Znowu się rozpłakała.Ale opowiadała dalej: Zamknęli nas w starej cerkwi.Było tam dużo innych rodziców i dzieci z naszej wioski,z tobołkami, i wszyscy płakali.Siedzieliśmy tam przez całą noc, po ciemku, modliliśmy sięi płakaliśmy.Rano milicjanci poprowadzili ze trzydzieści rodzin na stację.Ludzie na drodzeżegnali się na nasz widok i też płakali. Na stacji było dużo ludzi takich jak my, z innych wiosek.Chyba tysiące.Wepchnęli nasdo stodoły, ale nie wpuścili mojego psa, Wilczka, chociaż szedł za nami przez całą drogę.Słyszałam jak wyje w ciemnościach. Potem nas wypuścili i zaprowadzili do wagonów, ale nigdzie nie widziałam Wilczka,a wartownik kopnął mnie, kiedy zapytałam.Jak tylko wagon zrobił się pełny i nie było więcejmiejsca, nawet na stojąco, zamknęli go.Krzyczeliśmy i modliliśmy się do Najświętszej Panienki.Potem pociąg ruszył.Nikt nie wiedział, dokąd jedziemy.Jedni mówili, że na Syberię, a inni,że na daleką północ albo na pustynię. Pod Charkowem moja siostra Szura i ja wysiadłyśmy, żeby przynieść wody.Mama dałanam trochę pieniędzy i butelkę i powiedziała, żebyśmy kupiły mleko dla naszego braciszka, którybył bardzo chory.Niedaleko były jakieś chłopskie chaty, więc pobiegłyśmy tam, ile sił w nogach. Kiedy powiedziałyśmy tym ludziom, kim jesteśmy, oni też się rozpłakali.Od razu dalinam coś do jedzenia, napełnili butelkę mlekiem i nie wzięli pieniędzy.Potem pobiegłyśmyz powrotem na stację.Ale spózniłyśmy się i pociąg odjechał bez nas.Katia znowu przerwała i zaczęła płakać za matką, ojcem, braćmi i siostrą.Większośćz nas też płakała razem z nią.Im bardziej matka próbowała uspokoić Katię, tym głośniej samapłakała.Ojciec spoglądał ponuro i nic nie mówił.Widziałem, jak mięśnie jego twarzy poruszająsię konwulsyjnie.Katia i jej siostra, nowi rekruci ogromnej armii bezdomnych dzieci, wędrowały od wioskido wioski.Nauczyły się żebrać, zdobywać jedzenie, jezdzić po szynach pociągami.Opanowałyspecyficzny żargon zdziczałych sierot.Rozdzieliły się na placu targowym, kiedy gonił jemilicjant, i Katia została sama na świecie dopóki Natasza nie przyprowadziła jej do nas.Nauczyliśmy się kochać Katię, a ona zaczęła czuć się u nas jak w domu.Ale od czasudo czasu, nocą, słyszeliśmy jej tłumione łkanie i śpiewną skargę: Gdzie jesteś, mamusiu? Gdziejesteś, tatusiu?. ROZDZIAA VIIIKoszmar na wsi Aby oszczędzić sobie duchowej udręki, odgradzamy sięod nieprzyjemnych prawd, zamykając oczy i umysł.Gorączkowo szukamy wymóweki zbywamy wiedzę słowami takimi jak przesada i histeria.A potem zdarza się coś, co każe namotworzyć umysł i oczy.Po raz pierwszy stawiamy czoło rzeczywistości.Tak właśnie było ze mną kilka tygodni po tym, jak Katia przyszła do naszego domu.Podświadomie strzegłem swojej wiary przed niewygodnymi faktami.Robiłem, co mogłem, żebyuniknąć wyjazdu w rejony objęte kolektywizacją.A potem tragedia jednego niewinnego dzieckauzmysłowiła mi tragedię całej chłopskiej Rosji.Postanowiłem skorzystać z pierwszejsposobności, by znalezć się na terenach, na których trwała kolektywizacja.Sposobność nadarzyła się szybciej, niż się spodziewałem.Za pośrednictwem organizacjipartyjnej w instytucie kazano mi się zgłosić do Komitetu Obwodowego.Cel: mobilizacja brygadpartyjnych do pracy na wsi.Było nas w sali konferencyjnej około osiemdziesięciu, głównie młodych mężczyzn.Kilkuz nich poznałem w ostatnich latach przy okazji różnych inicjatyw partyjnych.Wszyscy byliśmyspięci, niektórzy nie potrafili ukryć niepokoju.Wysyłano nas do regionów rolniczych, abyśmypomogli zbierać zboże i przyspieszyć ostatnią fazę żniw.Ale czuliśmy się i zachowywaliśmy tak,jakbyśmy się mieli znalezć w samym środku krwawej wojny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]