[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po uczcie kapitan podziękował gospodarzom i odszedł nadzorować załogę przyzaładunku wody i zapasów, ponieważ zamierzali odpłynąć już o poranku.Tymczasemstary zalif przemówił do swoich gości:– Wielka zmiana objęła wszystko.Na znak tego obarczono nas odpowiedzialnością.Pokażemy wam, co to znaczy.Więc John Faa, Ojciec Coram, Mary i Serafina Pekkala poszli z nimi do miejsca,gdzie otwierało się przejście do krainy zmarłych i skąd wychodziły duchy, jeden zadrugim, w niekończącej się procesji.Mulefa sadzili wokół zagajnik, ponieważ to byłoświęte miejsce, jak powiedzieli.Zawsze będą o nie dbać; to było źródło radości.– No, to dopiero tajemnica – oświadczył Ojciec Coram – i cieszę się, że żyłemdostatecznie długo, żeby ją poznać.Każdy z nas boi się wkroczyć w mrok śmierci,mówcie, co chcecie, ale wszyscy się tego boimy.Lecz jeśli istnieje wyjście dla tychz nas, którzy muszą tam odejść, to lżej mi na sercu.– Masz rację, Coramie – powiedział John Faa.– Widziałem śmierć wielu dobrychludzi; sam niejednego posłałem w ciemność, chociaż zawsze w ogniu walki.Wiedzieć, żepo śmiertelnych mrokach wyjdziemy znowu na świat w tej słodkiej krainie, wolni jakptaki na niebie, no, to najwspanialsza obietnica dla każdego.– Musimy o tym porozmawiać z Lyrą – powiedział Ojciec Coram – i dowiedzieć się,jak do tego doszło i co to znaczy.Mary bardzo trudno było pożegnać się z Atal i pozostałymi mulefa.Zanim weszła napokład, podarowali jej prezent: lakierowaną fiolkę zawierającą trochę olejku drzewakołowego oraz najcenniejsze – mały woreczek z nasionami.– Może nie wyrosną w twoim świecie – powiedziała Atal – ale jeśli nie, maszprzynajmniej olejek.Nie zapomnij o nas, Mary.– Nigdy – przyrzekła.– Nigdy.Nawet gdybym żyła długo jak czarownicei zapomniała wszystko inne, nigdy nie zapomnę was i waszej dobroci, Atal.I tak rozpoczęła się podróż do domu.Wiał lekki wiatr, morze było spokojne i chociażniejeden raz widzieli błysk wielkich śnieżnobiałych skrzydeł, ptaki zachowywałyostrożność i trzymały się z daleka.Will i Lyra spędzali razem każdą chwilę i dwatygodnie podróży minęły im w mgnieniu oka.Xaphania powiedziała Serafinie Pekkali, że kiedy wszystkie otwory zostanązamknięte, wówczas wszystkie światy odzyskają właściwe położenie względem siebie;Oksfordy Lyry i Willa znowu nałożą się na siebie niczym przezroczyste obrazy na dwóchtaśmach filmowych przysuwanych coraz bliżej i bliżej, aż się zleją ze sobą, chociaż nigdynaprawdę się nie dotkną.Obecnie jednak znajdowały się w sporej odległości od siebie – tak daleko, jak dalekoLyra musiała podróżować ze swojego Oksfordu do Cittagazze.Oksford Willa był teraztutaj, zaledwie o jedno cięcie nożem.Przypłynęli na miejsce pod wieczór i kiedy kotwicaplusnęła w wodę, zachodzące słońce ogrzewało zielone wzgórza, terakotowe dachy,eleganckie kruszejące nabrzeże i kafeterię, gdzie spotkali się Will i Lyra.Długaobserwacja przez kapitański teleskop nie wykryła żadnych śladów życia, ale na wszelkiwypadek John Faa postanowił zabrać na brzeg pół tuzina uzbrojonych ludzi.Niezamierzali przeszkadzać, ale mogli się przydać.Zjedli razem ostatni posiłek w zapadającym zmroku.Will pożegnał się z kapitanemi jego oficerami, z Johnem Faa i Ojcem Coramem.Ledwie zdawał sobie sprawę z ichobecności, oni jednak postrzegali go wyraźniej: widzieli kogoś młodego, ale bardzosilnego i głęboko nieszczęśliwego.Wreszcie Will, Lyra i ich dajmony, Mary i Serafina Pekkala wyruszyli przez pustemiasto.Całkiem puste; jedynie ich kroki rozbrzmiewały w ciszy.Lyra i Will poszliprzodem, trzymając się za ręce, do miejsca, gdzie musieli się rozstać, a kobiety zostałyz tyłu i rozmawiały jak siostry.– Lyra chce wejść trochę dalej w mój Oksford – powiedziała Mary.– Coś wymyśliła.Zaraz potem wróci.– A co ty zrobisz, Mary?– Ja.oczywiście pójdę z Willem.Na noc pójdziemy do mojego mieszkania.mojego domu.a jutro poszukamy jego matki i zobaczymy, jak możemy jej pomóc.W moim świecie jest tyle praw i przepisów, Serafino: trzeba zadowolić władzei odpowiedzieć na tysiące pytań.Pomogę mu we wszystkich kwestiach prawnych,mieszkaniowych, opieki społecznej i tak dalej, żeby spokojnie zajął się matką.To silnychłopiec.Ale mu pomogę.Poza tym ja go potrzebuję.Nie mam już pracy i niewielepieniędzy w banku, i nie zdziwię się, jeśli policja mnie ściga.W całym moim świecienie mam nikogo, z kim mogłabym o tym rozmawiać.Szli przez ciche ulice, obok kwadratowej wieży z bramą otwartą na ciemność, obokkawiarenki ze stolikami ustawionymi na chodniku, na szeroki bulwar przedzielonypośrodku szeregiem palm.– Tutaj przeszłam – oznajmiła Mary.Okno, które Will po raz pierwszy zobaczył na spokojnej podmiejskiej drodzew Oksfordzie, otwierało się tutaj, a po stronie Oksfordu pilnowała go policja –przynajmniej wtedy, kiedy Mary ich namówiła, żeby ją przepuścili
[ Pobierz całość w formacie PDF ]