[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gość rozebrał się, przy czymzauważyłem, że jego spodnie są jeszcze bardziej wytarte, a zarost mocniej zjedzony przez mole niżfutro.- Prezentuję się panom - rzekł wyciągając do Wokulskiego prawą, a do mnie lewą rękę.- Jestemadwokat.Tu wymienił nazwisko i - tak został z rękoma w powietrzu.Dziwnym bowiem trafem ani Stach, ani janie czuliśmy ochoty do uściskania go.Poznał to, ale nie zmieszał się.Owszem, z najlepszą miną zatarł ręce i rzekł śmiejąc się: - Panowie nawet nie pytają: jaki mnie tu interes sprowadza- Domyślamy się, że pan sam powiesz - odparł Wokulski.- Racja! - zawołał gość.- Otóż mówię krótko.Jest tu jeden bogaty, ale bardzo skąpy Litwin (Litwini sąbardzo skąpi!), który prosił mnie, ażebym mu nastręczył do nabycia jaką kamienicę.Mam ich zpiętnaście, ale przez szacunek dla pana, panie Wokulski, bo wiem, co pan robisz dla kraju,nastręczyłem mu pańską, tę po Aęckim, i po dwutygodniowej pracy nad nim tylem zrobił, że gotówdać.Zgadnijcie panowie: ile?.Osiemdziesiąt tysięcy rublil.Co? Kokosowy interes.Nieprawdaż?.Wokulski zaczerwienił się z gniewu, a przez chwilę myślałem, że wyrzuci gościa za drzwi.Pohamowałsię jednak i odparł, ale już tym swoim tonem, tym ostrym i nieprzyjemnym:- Znam tego Litwina, nazywa się baronowa Krzeszowska- Co?.- zdziwił się adwokat.- Ten skąpy Litwin daje nie osiemdziesiąt, ale dziewięćdziesiąt tysięcy za mój dom, pan zaśproponujesz mi niższą cenę, ażeby więcej zarobić.- Hę! Hę! hę.- zaczął śmiać się adwokat.- Któż by inaczej robił, szanowny panie Wokulski?- Powiedz pan zatem swojemu Litwinowi - przerwał mu Stach że sprzedam kamienicę, ale za stotysięcy rubli.I to do Nowego Roku.Po Nowym Roku cenę podniosę.- Ależ to jest nieludzkie, co pan mówi!.- wybuchnął gość.- Pan chce tej nieszczęśliwej kobieciewydrzeć ostatni grosz.Co świat na to powie, zastanów się pan!.- Co powie świat, o to nie dbam - rzekł Wokulski.- A jeżeli zechce mnie moralizować, tak jak pan,pokażę mu drzwi.O, tam są drzwi, widzisz pan, panie adwokacie?- Daję panu dziewięćdziesiąt dwa tysiące rubli i ani grosza więcej - odparł adwokat.- Niech pan włoży futro, bo się pan zaziębi na dziedzińcu.- Dziewięćdziesiąt pięć.- wtrącił adwokat i szybko zaczął się ubierać.- No, żegnam pana.- rzekł Wokulski otwierając drzwi.Adwokat nisko ukłonił się i wyszedł, zza progazaś dodał słodkim tonem :- To ja tu przyjdę za parę dni.Może szanowny pan będzie lepiej dysponowany.Stach zamknął mu drzwi przed nosem.Po wizycie obrzydliwego adwokata wiedziałem już, co myśleć.Pani baronowa z pewnością kupikamienicę Stacha, ale pierwej użyje wszelkich środków, ażeby coś utargować.Znam te środki! Jednymz nich był ów list anonimowy, w którym szkaluje panią Stawską, a o mnie mówi, że osiwiałem wrozpuście.Skoro zaś kupi kamienicę, przede wszystkim wypędzi z niej studentów, a zapewne i biedną paniąHelenę.Gdybyż choć na tym ograniczyła swoją nienawiść.Teraz już mogę opowiadać galopem wszystkie wypadki, które pózniej nastąpiły.Otóż po wizycie tego adwokata tknęło mnie złe przeczucie.Postanowiłem dziś jeszcze odwiedzić paniąStawską i ostrzec ją, ażeby się miała na baczności przed baronową.Nade wszystko zaś, ażeby jaknajrzadziej siadała w oknie.Te panie bowiem, obok zdobiących je cnót, mają fatalny zwyczaj, że ciągle siedzą w oknie.PaniMisiewiczowa sobie, pani Stawska sobie, Helunia sobie i nawet kucharka Marianna też sobie.I nie dość, że siedzą cały dzień, ale jeszcze siedzą wieczorami przy lampach i nawet nie zapuszczają rolet, chybaprzed udaniem się na spoczynek.Toteż widać wszystko, co się dzieje w ich mieszkaniu, jak w latarni.Dla uczciwych sąsiadów taki sposób przepędzania czasu byłby najlepszym dowodem ich zacności:pokazują się wszystkim cały dzień, bo nie mają czego ukrywać.Gdym sobie jednak przypomniał, że tekobiety są ciągle szpiegowane przez Maruszewicza i przez panią baronowę, i gdy jeszcze pomyślałem,jak baronowa nienawidzi pani Stawskiej - ogarnęły mnie najgorsze przeczucia.Tego samego wieczora chciałem pobiec do moich szlachetnych przyjaciółek i zakląć na wszystkieświętości, ażeby tak ciągle nie przesiadywały w oknach i nie narażały się na śledztwo baronowej.Tymczasem akurat o wpół do dziewiątej zachciało mi się pić i - zamiast do pań, poszedłem na kufelek.Był już tam radca Węgrowicz i Szprot, ajent handlowy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl