[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przecież ten sam hrabia Liciński układał się z nim o klacz inic nie wskórał!.Ach, Boże, co też mi się snuje po głowie" - odpowiedziała sobie wzruszającramionami i zasnęła.Na drugi dzień do południa ojciec, ona i panna Florentyna byli pewni, że Wokulski pogodzi się zbaronem i że nawet inaczej nie wypada mu postąpić.Dopiero po południu pan Tomasz wyszedł namiasto i wrócił na obiad bardzo zakłopotany.- Cóż to, ojcze? - spytała go panna Izabela, uderzona wyrazem jego twarzy.- Fatalna historia! - odparł pan Tomasz rzucając się na skórzany fotel.- Wokulski odrzuciłprzeproszenie, a jego sekundanci postawili ostre warunki.- I kiedyż to?.- spytała ciszej.- Jutro przed dziewiątą - odpowiedział pan Tomasz i otarł pot z czoła.- Fatalna historia - ciągnął dalej.- Między naszymi wspólnikami popłoch, bo Krzeszowski strzela doskonale.Gdyby zaś ten człowiekzginął, wszystkie moje rachuby na nic.Straciłbym w nim prawą rękę.jedynego możliwego wykonawcęmoich planów.Jemu jednemu powierzyłbym kapitały i jestem pewny, że miałbym co najmniej osiemtysięcy rubli rocznie.Los prześladuje mnie nie na żarty!.Zły humor pana domu zle oddziałał na innych; obiadu nikt nie jadł.Po obiedzie pan Tomasz zamknąłsię w gabinecie i chodził wielkimi krokami, co było dowodem niezwykłego wzruszenia.Panna Izabela także poszła do swego gabinetu i jak zwykle w chwilach zdenerwowania położyła się naszezlongu.Opanowały ją posępne myśli."Krótko trwał mój triumf - mówiła sobie.- Krzeszowski naprawdę dobrze strzela.Jeżeli zabijejedynego człowieka, który dziś ujmuje się za mną, to co? Pojedynek jest istotnie barbarzyńskimzabytkiem.Bo Wokulski (biorąc go ze strony moralnej) więcej jest wart od Krzeszowskiego, a jednak.może zginąć!.Ostatni człowiek, w którym pokładał nadzieję mój ojciec."Tu odezwała się w pannie Izabeli rodowa pycha."No - mój ojciec nie potrzebuje przecież łaski Wokulskiego; powierzyłby mu swój kapitał, otoczyłby goprotekcją, a on płaciłby mu procenta; w każdym razie szkoda go."Przyszedł jej na myśl stary rządca ich niegdyś majątku, który służył u nich trzydzieści lat i któregobardzo lubiła, bardzo mu ufała; może Wokulski obojgu im zastąpiłby nieboszczyka, a jej rozsądnegopowiernika i - zginie!.Jakiś czas leżała z zamkniętymi oczyma nie myśląc o niczym; potem przyszły jej do głowy niesłychaniedziwne kombinacje."Co za szczególny traf! - mówiła w sobie.- Jutro walczyć będą z jej powodu dwaj ludzie, którzy jąśmiertelnie obrazili: Krzeszowski złośliwymi drwinami, Wokulski - ofiarami, jakie ośmielił się ponosić dlaniej.Ona mu już prawie przebaczyła i kupno serwisu, i owe weksle, i owe przegrane w karty do ojca, zktorych przez parę tygodni utrzymywał się cały dom.(Nie, jeszcze mu nie przebaczyła i nie przebaczynigdy!.) Ale choćby nawet, to jednak - za jej obrazę ujęła się sprawiedliwość boska.I kto jutrozginie?.Może obaj.W każdym razie ten, który poważył się pannie Izabeli Aęckiej ofiarować pomocpieniężną.Człowiek taki, jak kochanek Kleopatry, żyć nie może." Tak myślała zanosząc się od płaczu; żal jej było oddanego sługi, a może powiernika; ale korzyła sięprzed wyrokami Opatrzności, która nie przebacza obrazy wyrządzonej pannie Aęckiej.Gdyby Wokulski mógł w tej chwili zajrzeć w jej duszę, uciekłby z przestrachem i uleczyłby się ze swegoobłędu.Swoją drogą panna Izabela nie spała przez całą noc.Ciągle stał jej przed oczyma obraz jakiegośfrancuskiego malarza przedstawiający pojedynek.Pod grupą zielonych drzew dwaj czarno ubranimężczyzni mierzyli do siebie z pistoletów.Potem (czego już nie było na obrazie) jeden z nich padł uderzony kulą w głowę.Był to Wokulski.PannaIzabela nawet nie poszła na jego pogrzeb nie chcąc zdradzić się ze wzruszeniem.Ale w nocy parę razypłakała.%7łal jej było tego nadzwyczajnego parweniusza, tego wiernego niewolnika, który swojezbrodnie względem niej odpokutował śmiercią dla niej.Zasnęła dopiero o siódmej rano i spała jak drewno do południa.Przed samą dwunastą obudziło jąnerwowe pukanie do drzwi sypialni.- Kto tam?- Ja - odpowiedział jej ojciec radosnym głosem.- Wokulski nietknięty, baron raniony w twarz!- Czy tak?.Miała migrenę, więc została w łóżku do czwartej po południu.Była kontenta, że baron został ranny, azdziwiona, że opłakany przez nią Wokulski nie zginął [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl