[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ciut Szalony Artur nie wydawał się przekonany.- Ciese sie, ze to mówis, panienko, i Wielki Gość tez sie uciesy, bo mogę ciobiecać, ze jak pierwsa łopata wbije sie w kopiec, to w tym zamku nie łostaniesie żywa dusa i wielki bedzie lament kobiet, z wyłąceniem tu obecnych.Wśród Feeglów rozległ się ogólny pomruk na temat rzezi, jaka czeka tego,kto podniesie rękę na kopiec Feeglów, i jak osobiście każdy z nich i wszyscyrazem będą żałowali tego, co muszą zrobić.- To te portecki - wyjaśnił Trochę-chudszy-niż-tłusty-Jock-Jock.- Kiedy cłekma Feegla w nogawce, cas cierpienia i męki dopiero sie zacyna.- Ano.I wielkie bedzie dla takich jak łon skakanie i bieganie w góre i dół -dodał Ciut Jock z Siwą Głową.Tiffany była wstrząśnięta.- Kiedy ostatnim razem Feeglowie walczyli z grubymiszychami?Po krótkiej dyskusji poinformowano ją, że była to bitwa o wysypisko, takprzynajmniej twierdził Ciut Jock z Siwą Głową.- Nigdy jesce nie było takich ksyków i biegania w kółko, tupania i załosnychslochów.A razem z nimi piskliwego chichotu dam, gdy ludziska próbowalipozbyć sie tych portecek, co juz nie były im psyjacielem, jak wis, o co michodzi.Tiffany, która słuchała tych opowieści z otwartymi ustami, opanowała się natyle, by je zamknąć.I zaraz otworzyła znowu, żeby spytać:- Czy Feeglowie zabili kiedyś człowieka?To doprowadziło do wyraźnego unikania kontaktu wzrokowego pomiędzyFeeglami oraz głośnego szurania nogami i drapania się po głowie,skutkującego zwykłym opadem owadów, zmagazynowanego jedzenia,ciekawych kamieni i innych trudnych do opisania przedmiotów.W końcuodezwał się Ciut Szalony Artur:- Jako zem jest, panienko, Feeglem, który łostatnio łodkrył, ze nie jestbajkowym sewcem, to moja duma nie ucierpi, jak ci powiem, ze to prowda.Zem gadał z moimi braćmi i zem sie dowiedział, ze jak zyli jesce w dalekichgóreckach, istowo musieli casem bić sie z ludźmi, któzy psychodzili sukaćmagicnego złota.Pse-raza-jąca bitwa była, i istowo, bandyty za gupie, cobyuciec, okazały sie dość mądre, coby umzec.- Odchrząknął.- Jednako w obroniemojej rodziny tsa pedzieć, ze zawse pilnowali, coby sanse byli równe isprawiedliwe, co łoznaca jednego Feegla na dziesięciu ludzi.Bardziej ucciwiesie nie da.I to nie ich wina, ze niektózy z nich chcieli popełnić samobójstwo.Błysk w oku Ciut Szalonego Artura kazał Tiffany zapytać:- A jak dokładnie chcieli popełnić samobójstwo?Policjant Feegle wzruszył szerokimi ramionami.- Psysli z łopatą na kopiec Feeglów, panienko.Jestem cłowiekiem, któren znaprawo, panienko.Nigdy zem nie widział kopca, póki zem nie napotkał tychmiłych dżentelmenów, a mimo to krew we mnie wzy, panienko, wzy jak niewiem.Serce mi wali, puls pędzi i w gardle mi zbiera jak dech jakiegosik smokana samą myśl o jasnej stalowej łopacie, co rozcina glinę kopca Feeglów, rozcinai zgniata.Zabiłbym cłeka, co to by zrobił, panienko.Zabiłbym go na śmierć, apotem bym go ścigał na tamtym świecie, coby go zabić raz jesce, i potem bymto zrobił znowu i znowu.Bo byłby to grzech grzechów, tak zamordowaćcaluśki ród, i jedna śmierć by nie starcyła za zapłatę.Ale zem juz zekł, zem jestcłekiem prawa, to i mam nadzieje, ze obecne nieporozumienie da sie rozwiązaćbez masowej rzezi, pselewu krwi, wzasków, płaców i slochów, i ludzisków, comajom kawałki siebie psybite do drzew, jako jesce nikt nie widział.Ciut Szalony Artur trzymał swą pełnowymiarową odznakę niczym tarczę ipatrzył na Tiffany z mieszaniną oszołomienia i wyzwania.A Tiffany była czarownicą.- Muszę ci coś powiedzieć, Ciut Szalony Arturze - rzekła.- Spróbuj zrozumieć,co mówię.Jesteś w domu.Ciut Szalony Arturze.Tarcza wypadła mu z ręki.- Ano, panienko, terozki to wim.Polisjant nie powinien gadać takich słów, cozem je sam pedział.Winien gadać o sędziach i ławach, więźniach i wyrokach, ipowinien pedzieć, co nie wolno brać prawa w swoje ręce.Oddam mojąłodznake i łostane tutaj, wśród swoich, choć tsa pedzieć, ze w bardziejhigienicnych warunkach.Zyskał oklaski Feeglów, chociaż Tiffany nie była pewna, czy większość z nichrozumie koncepcję higieny, i jeśli już o tym mowa, przestrzegania prawa.- Masz moje słowo - oświadczyła Tiffany - że nikt już nie tknie waszegokopca.Dopilnuję tego, rozumiesz?- Ano - odparł smętnie Ciut Szalony Artur.- Mozes łobiecywać, ze syćkobedzie dobze, panienko, ale co sie stanie za twoimi plecami, kiedy bedziesz selatać i śmigać nad wzgózami w swoich ważnych sprawach? Co wtedy bedzie?Wszystkie oczy zwróciły się w stronę Tiffany, oczy kóz również.PodniosłaCiut Szalonego Artura do poziomu swej twarzy, choć wiedziała, że to oznakazłych manier.- Jestem wiedźmą tych wzgórz - oznajmiła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]