[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- W pobliżu portów, miast, umocnionych baz wroga i innych celów lądowych?- Właśnie.- Kontradmirał przyjrzał się uważnie swojemu odbiciu w zajmujących całą wysokość ściany lustrach, zaklął zdegustowany i wyprostował się.- Zanim podam ci więcej szczegółów, powinieneś się dowiedzieć, dlaczego nie uważam włączenia Seawolfa do programu SEAPAC za jeszcze jeden typowy intelektualny pierd prezydenta, lecz za największe śmierdzące kretyństwo jego rządów.- Niech pan pozwoli, że zgadnę - powiedział dziennikarz.- Martwi pana perspektywa pałętających się po jego pokładzie Japończyków, Koreańczyków i innych naszych sprzymierzeńców z tamtego regionu, nawet jeśli nie będą to żołnierze, lecz – powiedzmy - lekarze, naukowcy i tym podobni.- Znasz mnie dobrze, Alex.To najbardziej idiotyczny punkt tego całego traktatu.Nordstrum pedałował i spoglądał ze zdumieniem na kontradmirała.Weston nie był jeszcze spocony, podczas gdy on padał już wprost ze zmęczenia.- Sam nie wiem.Może w swojej analogii posłużył się pan złym programem telewizyjnym.Może raczej należałoby go ukazać jako coś w rodzaju USS Enterprise.Przedstawiciele miłujących pokój narodów konsolidujący swoje środki, by bronić się przed Klingonami.- Nigdy nie rozumiałem, jak to miękkie gówno zdobyło aż taką popularność.Nordstrum uśmiechnął się.- W każdym razie wie pan dobrze, że od pewnego czasu nasi sprzymierzeńcy z Azji Wschodniej naciskają, by zwiększyć ich udział w regionalnych operacjach wojskowych.Sami Japończycy wydają każdego roku grube miliony dolarów na prowadzone wspólnie z nami badania nad systemami obrony przed pociskami balistycznymi.Bo przecież mają w swojej przestrzeni Klingonów.Korea Północna dysponuje Nodongami-2, zdolnymi przenieść głowice biologiczne lub chemiczne do samego centrum Tokio.- Urwał, chcąc uspokoić oddech.- I nie możemy powiedzieć, że nagle wyciągnęli coś z kapelusza.To logiczny rozwój sytuacji strategicznej.- Co podkreślasz ad infinitum na łamach swojej gazety.Czasami myślę sobie, że robisz to tylko po to, by załapać się na darmową emocjonującą przejażdżkę łodzią podwodną - powiedział Weston.Nordstrum popatrzył na kontradmirała.- Powinienem się teraz obrazić? - zapytał.- To był żart - odparł tamten, jednak w jego głosie nie było ani cienia humoru.- Widzisz, współpraca to jedna sprawa.Ale z drugiej strony, jest różnica między współpracą a zgodą na to, żeby zagraniczni marynarze mieszkali i pracowali na pokładzie naszej najnowocześniejszej atomowej łodzi podwodnej, pieprzonego lewiatana głębin.Co myślał sobie nasz wywiad i kontrwywiad, gdy zgadzał się na to? Nigdy nie miałem fobii na punkcie Japonii, nie wątpię jednak, że każdy Japończyk na pokładzie Seawolfa zrobi dokładnie to, co będzie leżało w najlepiej pojętym interesie jego kraju.A przecież od kilku lat w imię tego interesu przeprowadzają wspólne ćwiczenia wojskowe z Chińczykami i Rosjanami.Sięgają we wszystkich możliwych kierunkach, nie tylko ku nam!- Nigdy nie sugerowałem, że z SEAPAC nie wiąże się żadne ryzyko.Bez wątpienia procedury bezpieczeństwa muszą być bardzo ostre.- Wspomniałeś o personelu medycznym.Za kilka tygodni sam się przekonasz, że nawet na największej łodzi podwodnej już po chwili można zachorować na klaustrofobię.A z pokładowego szpitala jest tylko jeden skok do przedziału torpedowego.Albo do sterowni.Duchy potrafią latać między pokładami, Alex.I włazić niepostrzeżenie dokładnie tam, gdzie, kurwa, chcą.Mogą się stać, cholera, niewidzialne.Weston wiosłował w milczeniu na ergometrze.Najwyraźniej nie miał już nic do dodania po tym, jak uchylił swojemu rozmówcy rąbka tajemnicy na temat urządzeń zamontowanych na łodzi.Dlaczego, do diabła, zboczyli na tematy polityczne?Nordstrum zdjął nogi z pedałów i wytarł czoło ręcznikiem.- Mam dosyć - powiedział.- Czy to nie pora na śniadanie?- Jestem winien tej cholernej maszynie jeszcze jakiś kwadrans życia - odparł kontradmirał.- Może następnym razem.Zjemy sobie kilka naleśników.- Doskonale - stwierdził dziennikarz i ruszył w kierunku szatni.- Alex.Mężczyzna zatrzymał się i spojrzał na niego przez ramię.- To kwestia klucza, a nie zamka.Powiedz to Rogerowi Gordianowi.Jeszcze przed konferencją prasową.Zgoda?Nordstrum mierzył przez chwilę Westona wzrokiem, po czym skinął głową.- Zgoda - powiedział.7SINGAPUR18 WRZEŚNIA 2000Ledwo uchwytne sygnały nakazały Blackburnowi zachować najwyższą czujność.Nie potrafiłby ująć tego przeczucia w słowa - to instynkt, wykształcony podczas wielu lat walki w SAS, podpowiadał mu, że powinien bardzo uważać.A swojemu instynktowi ufał nie mniej niż oczom i uszom.Mężczyzna, który zwrócił jego uwagę, stał na przystanku autobusowym i czytał jakiś magazyn.Dlaczego jednak spojrzał błyskawicznie na Maxa ponad brzegiem czasopisma, kiedy ten go mijał? I skąd to nagłe napięcie ciała oraz mina, która świadczyła dobitnie, że go rozpoznał?Dlaczego zaś przede wszystkim Blackburn miał wyraźne wrażenie, że jest obserwowany?Może dwadzieścia jardów przed nim Kirsten zaczęła już schodzić frontowymi schodami Hyatta.Max zwolnił i oderwał od niej wzrok.Nim ponownie spojrzał na dziewczynę, przebiegł wzrokiem od lewej do prawej, sprawdzając wszystko w promieniu kilku stóp, a następnie odwrócił się i przyjrzał uważnie ulicy za swoimi plecami.Potrafił z ogólnego planu wyławiać właściwe szczegóły, dzieląc obserwowany obszar na sektory.Wszystkich ludzi, którzy znajdowali się w zasięgu jego wzroku, Blackburn traktował jak poruszające się lub nieruchome obiekty i porównywał ich położenie z ogólnymi zasadami, jakie obowiązywały w ruchu ulicznym.Szukał w ich zachowaniu elementów, które z nimi nie współgrały.Kilka szczegółów aż za bardzo rzucało się w oczy.Pewien mężczyzna, który stał dotąd spokojnie po drugiej stronie ulicy obok przejścia dla pieszych, zaczął się nagle przedzierać w jego kierunku między samochodami, nie czekając na zmianę świateł - rzadki to widok w kraju, w którym za przechodzenie przez jezdnię na czerwonym świetle wymierza się drakońskie kary.Inny - gdy tylko znalazł się w pobliżu Blackburna - niespodziewanie przyspieszył, co odróżniło go od poruszającego się jednostajnie tłumu.Kolejni dwaj zbliżali się prędko z obu stron do głównego wejścia do hotelu.Max raz jeszcze rzucił okiem za siebie i poczuł, jak skóra cierpnie mu na karku.Mężczyzna, którego minął na przystanku autobusowym, przepychał się energicznie ku niemu, nie zainteresowany już ani trochę kolorowym magazynem.Wszyscy byli mniej więcej w tym samym wieku, mieli azjatyckie rysy i nosili niemal identyczne ubrania.Rozpoznanie zabrało mu co prawda tylko niecałe osiem sekund, ale nie miał już czasu, by się zastanawiać.Nauczył się jednak zwracać uwagę na wszystko, co dzieje się wokół niego, i szybko porządkować zebrane fragmenty mozaiki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]