[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Noel zwróciłem siędo młodszego z inkwizytorów zabierz mu miecz i złóż również swoją broń.Pomgard poderwał się na równe nogi, szybko i ochoczo.Po raz kolejny zadziwiło mnie, zjaką naiwną wiarą większość ludzi korzysta z pierwszej okazji, by w kotle pełnymgrzeszników zyskać nadzieję na pełnienie roli dozorcy. Potem zawołaj do mnie miejskich strażników rozkazałem. Powiedz, że obejmujęwładzę w tym spojrzałem na Vitusa gniezdzie bluznierczych herezji. Oczywiście, wasza dostojność. Noel niemal zachłysnął się własnymi słowami. Janic nie wiedziałem, proszę mi zaufać.Ja nie jestem nikim ważnym, nawet nie byłem przyprze. Noelu powiedziałem łagodnie i uśmiechnąłem się uspokajająco. Wierz mi, że nikt onic cię nie oskarża. Bowiem już niedługo, mój synu, oskarżysz się o wszystko sam dodałem w myślach.* * *Wiedziałem, że właściwe przesłuchania odbędą się w Hezie.Wdowa Vosnitz wraz zsynem, proboszcz i inkwizytorzy wszyscy otrzymali natychmiastowy nakaz podróży doHez-hezronu, a ja musiałem dopilnować, by podróż przebiegła bezpiecznie i by, nie daj Boże,żadna z owieczek nie zaginęła po drodze.Jednak nie mogłem sobie odmówić ostatniejrozmowy z Vitusem Mayo.Wynikała zresztą ona nie tylko z grzesznej ciekawości, ale i zpoczucia obowiązku, który nakazywał mi zebrać jak najwięcej informacji przed rozpoczęciemwłaściwych przesłuchań w Hezie. Czy potrafisz wyjaśnić, czemu nie napisałeś raportu? zapytałem.Vitus siedział na zydlu z dłońmi skrępowanymi na plecach.Był starszy ode mnie irozpieszczony bezczynnością oraz dobrobytem, ale nie zamierzałem ryzykować walki.Nie,żeby mógł mi w jakikolwiek sposób zagrozić.To ja jemu nie chciałem wyrządzać krzywdy,bo dużo łatwiej przecież podróżować ze zdrowym człowiekiem. Zostałem nawrócony odparł, patrząc mi prosto w oczy. Och, mocne słowa, Vitusie! A na jakąż to wiarę, jeśli wolno spytać? Wierzę w Jezusa Chrystusa powiedział wyraznie. A dlaczegóż ta wiara przeszkodziła ci w napisaniu raportu? Gdyż skrzywdzilibyście dziecko i jego matkę odparł mocno. A chłopiec nie tylkomiał świadectwa stygmatów, ale mówił głosem Boga! I przeżywał cierpienie naszego Pana,tak jak On ongiś przeżywał je na Krzyżu.Bo choroba ta nie jest na śmierć, ale dla chwałyBożej! Mówił głosem Boga powtórzyłem bez ironii i bez szyderstwa. A cóż takiego mówił,Vitusie? Oto zostałem zabity, a włócznia przebiła mój bok.Oto miałem wam dać odkupienie mąmęką i śmiercią.Ale wtedy zstąpiła Bestia, wniknęła w martwe ciało i rana na boku sięzablizniła.A Bestia złamała Krzyż, schodząc z żelazem i ogniem w dłoniach.I zamiastkrólestwa miłości oraz pokoju nastały rządy Bestii wyrecytował, znowu patrząc mi prosto woczy.Odpowiedziałem mu spojrzeniem, a potem pokiwałem wolno głową. Vitusie, mój Vitusie.Czy uwierzyłeś naprawdę, że nasz Pan mógłby umrzeć naKrzyżu? Pozwolić zatriumfować poganom i skazać swych wiernych na niekończące sięprześladowania? Jezus do końca ofiarowywał oprawcom szansę, do końca błagał, by się doniego przyłączyli, by skosztowali owoców prawdziwej wiary.A kiedy pozostali ślepi orazgłusi, zstąpił z Krzyża, by w chwale pokarać ich cierpieniem.Taka jest jedna, jedyna inajprawdziwsza prawda.Jak mogłeś uwierzyć demonom przemawiającym przez ustanieszczęsnego dziecka? Ty, inkwizytor! Doznałem oświecenia rzekł, nie odwracając wzroku, a w jego głosie była jakaśniezwykła godność, tak nie pasująca do tego Vitusa, którego znałem z Akademii. Wierzę, żenasz Pan zginął w męce, by, oddając życie, zbawić nas od grzechu.Niedługozmartwychwstanie, a ten chłopiec mówi ustami Jezusa i objawi nam, co czynić! Jesteś szalony, Vitusie. Pokręciłem głową i nawet nie mogłem wykrzesać z siebiesatysfakcji, że oto mój dawny wróg pogrążył się własnymi słowami tak głęboko, jak żadeninkwizytor przed nim. Szalony lub opętany.Będę się za ciebie modlił. Nie trzeba warknął z nagłą pogardą mi twoich modlitw.Mój Bóg jest przy mnie. Ten, który umarł? roześmiałem się. Nie był widać zbyt potężny, skoro nie potrafiłsię nawet zatroszczyć o siebie samego.Jest jeden Bóg, Vitusie, ten, do którego modlitw cięuczono.Nie pamiętasz słów: Umęczon pod Ponckim Piłatem, ukrzyżowan, zstąpił z krzyża, wchwale zaniósł słowo i miecz swemu ludowi? On zmartwychwstanie powiedział Mayo z wiarą w głosie.Jego oczy błyszczałyszaleństwem i wiedziałem, że go nie przekonam.Zresztą nie to było moim zadaniem. Nie odparłem. Natomiast ty zrozumiesz swe błędy.Pokręcił głową.Miał zaciśnięte usta i upór wymalowany na twarzy. Daj mi dokończyć. Uniosłem dłoń. Powiedz, czy widziałeś kiedyś owoc kokosu?Brązowy, podłużny, w twardej skorupie, rośnie na południu.Kiwnął głową, ale widziałem, że nie rozumie, dlaczego go o to pytam i dokąd zmierzam. W środku tej twardej skorupy jest bezbarwny płyn, często gorzki lub zgniły.Aletubylcy potrafią rozkroić owoc, wylać jego sok i oczyścić skorupę.A potem wlewają w niąwino lub wodę i używają, tak jak my pucharów. Uśmiechnąłem się do niego. Ty jesteśtakim zgniłym kokosem, Vitusie.Ale uwierz mi, że napełnimy cię zródlaną wodą czystejwiary.Wzdrygnął się, a w jego oczach po raz pierwszy błysnął strach.Był inkwizytorem, więcwiedział, że stanie się, jak mówię.Jego dawni bracia, w pokorze i z miłością, wyjaśnią muwszystkie błędy, tak, aby umierał pełen Pańskiej chwały.Ze szczerym żalem, iż kiedykolwiekmógł zwątpić i pełen pogardy dla dawnego siebie tego, który zboczył z prostych ścieżekwiary.Niewiele zostanie z grzesznego ciała, ale zbawimy jego duszę, by mogła po wiekachczyśćca radować się przy niebieskim stole Pana
[ Pobierz całość w formacie PDF ]