[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Rozumiem wasze obawy, panowie, ale ich nie podzielam.Tym razem przyskrzyni-łem go na dobre.No, za pomyślne zakończenie afery tlatocetla milioner podniósł kieliszek.Wypili.Rovaniemi pokiwał głową. Oby Bogu spodobało się zapobiec nieszczęściu. Pan wierzy w Boga? Dziwi to pana?Moneyard zastanowił się: Czy ja wiem.właściwie nie. Niestety, nie mam do przekazania zbyt pomyślnych wiadomości rzekł z we-stchnieniem świeżo przybyły. Od czego by tu zacząć.Pamiętacie może sześcian Rubika?Sprytna zabawka, złożona z ruchomych kostek, pozwalająca ułożyć kilka miliardów koloro-wych wzorów.Proszę sobie teraz wyobrazić coś lepszego: supersześcian, w którym liczbakombinacji sięga praktycznie nieskończoności.Ale to aspekt mniej ważny, ilościowy.Rewe-lacja polega na tym, ze każdej kombinacji w pewnym skończonym obszarze odpowiadaokreślony układ elementów tworzących tak zwaną rzeczywistość.Mówiąc obrazowo każdejkolorowej mozaice przyporządkowany jest jakiś świat. Niesamowite! zachłysnął się profesor. Rzeczywistość jako funkcja permutacjitlatocetla! Tak.Oczywiście kształt przyrządu jest kwestią czysto umowną, tak samo jak sposób pokazywania przezeń wygenerowanego akurat ciągu.Można go przekazywać wizualnie,akustycznie i tak dalej albo nie pokazywać w ogóle.W każdym razie właściciel ulepszonejwersji sześcianu Rubika dysponuje przyrządem do wywoływania dowolnych zmian w otacza-jącym go świecie. Pod warunkiem że zna funkcję wtrącił profesor. Czyli zależność między zbio-rem permutacji a zmianami, które powodują wyjaśnił w odpowiedzi na pytające spojrzenieMoneyarda. Przypuśćmy kontynuował gość że konstruktorzy wyposażyli przyrząd nietylko w zdolność wprowadzania dowolnie zakrojonych zmian, ale oceniania ich i projekto-wania nowych.Innymi słowy ciąg tych zmian przestaje być przypadkowy, a staje się wciele-niem logicznego planu.Kolejne zmiany wzmacniają poprzednie, układają się w tendencję.ioto mamy przed sobą osobliwe połączenie komputera genialnego planisty z równiegenialnym wykonawcą.Sześcian Rubika siedemdziesiątej siódmej generacji, czyli tlatocetl.Moneyard odetchnął głęboko. W porządku powiedział. Przypuśćmy, że właśnie tak jest.To jednak nie wyja-śnia, skąd się wzięły jego cudowne zdolności. Znikąd odparł lekko zirytowanym głosem jasnowidz. Zostały mu dane.Tchnięte przez jego twórców, kimkolwiek byli.Równie dobrze mógłby pan pytać, czemu ło-pata składa się trzonka i blachy, ukształtowanej tak a nie inaczej.Tak więc, panie Moneyard,można panu tylko gratulować.Został pan właścicielem najbardziej niebezpiecznej rzeczy wtym rejonie Wszechświata.Do czego jej pan użyje? Właściwie nie zastanawiałem się. zaczął milioner. Zapomniałem wspomnieć, że tlatocetl jako taki jest słabszy od mrówki i równiebezmyślny jak kilogram lanego żelaza.Aby ożył i rozkwitł, potrzebuje wsparcia podporząd-kowanej mu inteligencji.Proszę zwrócić uwagę na ten szczegół: podporządkowanej.O ża-dnym partnerstwie z góry nie ma mowy.Moneyard w milczeniu ważył jego słowa. Przepraszam za dociekliwość, ale chciałbym zapytać.jaka jest możliwość błędu wpańskiej diagnozie? Cóż, człowiek jest omylny rozłożył ręce jasnowidz. Tak, niekiedy się mylę.Ale częściej miewam rację. Nie musi pan być szczęśliwym człowiekiem. Tak.Nie muszę Rovaniemi obrzucił szybkim spojrzeniem profesora. I niejestem. Dobrze zreflektował się Moneyard sam fakt, że rozszyfrował pan jego prze-znaczenie i naturę wystarczy, aby uznać pana pomoc za nieocenioną.Ale tytanom stawia sięzadania na miarę ich tytanicznych sił.Pozwoli pan zatem, że spytam, skąd to się wzięło? Mówiłeś o badaniu w ciemnym pokoju? spytał Rovaniemi fizyka, który tylkoskinął głową i wtulił się w fotel, jakby dla podkreślenia własnej zbędności. Zmusiłem godo uległości w głosie jasnowidza zabrzmiał maskowany tryumf i nie pytajcie, jakimkosztem.Zobaczyłem planetę, gdzie króluje wilgoć, a biały gęsty opar psuje przezroczystośćpowietrza musnął szybkim spojrzeniem szybę wielkiego okna. Widziałem zejście dopodziemi i kamienne lochy wypełnione grobami władców tej planety.zarazem twórcówtlatocetla.W świetle tego, co wiemy, nietrudno skojarzyć tę wizję z Miradorem. Tak, domyślałem się przyznał Moneyard. Pytanie ostatnie i najtrudniejsze: cozamierza?Zamiast odpowiedzieć Rovaniemi sięgnął do teczuszki, z którą przyszedł.Potrącił przytym kieliszek i kilka kropel alkoholu pochlapało gładz stolika.Lśniący, kolorowy magazynokazał się jedyną zawartością wyłożonych czerwonym atłasem przegródek. Zna pan to?Moneyard pokręcił głową.Jeden ruch ręki jasnowidza spowodował, że magazyn otwo-rzył się w zaplanowanym miejscu.Zagapili się w zreprodukowany tam schemat. Statkiem, którzy powrócił siedem miesięcy temu z okolic Miradora był patrolowieco nazwie Ritornell.Oto plan części mieszkalnej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]