[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Była to śmiertelna potyczka i dziewczyna przystąpiła do niej z rozdwojonym umysłem.Znów nie była jednością, lecz dwiema osobami.Jedna z tej dwójki była bezsilna, była więźniem, który mógł tylko obserwować grę.Był oto lotnik i ktoś jeszcze — ktoś, kogo twarzy nie mogła zobaczyć wyraźnie, jakby całe długie lata pomiędzy nimi zamazały ją tak, jak wiatr kruszy na przestrzeni lat nawet najpotężniejsze kamienie.Tak, gracz i lotnik — to jego obawy i tęsknoty dotknęła w chwili największej desperacji.Wygnanie.Taka była cena za porażkę.A co za zwycięstwo? Zmiana, na którą nie mógł pozwolić.To wszystko było grą cieni, której Simsa nie potrafiła zrozumieć.I jeszcze te odchody, leżące na drodze.Moc umysłu przeciwko mocy umysłu, desperacja przeciwko wzrastającemu triumfowi.Nawet jeśli Thom został wysłany, by grać jej grę, ten przygotowany został, by grać w imieniu tej drugiej.Wiedza była potęgą, a potęga stanowiła ostateczny cel każdej żywej istoty.Źle! Śmiertelnie źle.Coś walczyło wewnątrz uwięzionej Simsy.Znała potęgę półbarbarzyńskich notabli z Kuxortal i interesowała się nią.Nieskończenie większą potęgą dysponowali ci, którzy podróżowali w przestrzeni, a tutaj mieszkanki doliny dysponowały potęgą, którą ona ośmieliła się wykorzystać, by przeprowadzić życie Thoma z jednej ścieżki na inną.Potęga, zawsze potęga.W ciele Simsy rozpoczęła się walka, skazana z góry na niepowodzenie, gdyż Starsza była najwyraźniej rozbudzona i tylko czekała.To była jej gra i toczyła się według jej reguł.Nie zamierzała teraz wycofać się.Dziewczyna czuła, jak coś się w niej rozdziera, a było to uczucie niemal nie do wytrzymania.Nie była jednak tym, który triumfuje, raczej tym, który dysponował skrzydłami.A płomień, który ją wypełniał, był ogniem jego desperacji i potrzeb.Miała wgląd tylko we fragment tej pradawnej walki, a potem…Ciemność, mimo że wiedziała, iż nie śpi, ani nie wędruje przez żadną krainę iluzji.Ujrzała malutkie światełko.W dziwny sposób czuła ból tego, który trzymał ją rozciągniętą na skale, kalecząc jej ciało.Ujrzała statek — nie ten, którym podróżowała i z którego uciekła.Jego sylwetka, widoczna w słabym świetle, była zupełnie inna.Statek, zagubiony w czasie — znikający ze świata, którym Thom i ci, którzy go uratowali, wkrótce opuszczą planetę.Była samotna, gdy statek wzbił się ku niebu.Co wygrała? Wygrała swoje fatum i zapewne nie osiągnęła zwycięstwa dla tych, dla których toczyła swoją walkę.Pragnęła, by ciemność szybko zamknęła się nad nią, by mogła wiedzieć, że wszystkie zmiany są już za nią, że musi żyć i umrzeć tak samo, jak wybrał międzygwiezdny wędrowiec.Musiała przebyć drogę z odległego czasu do teraźniejszości we śnie, bowiem obudziła się w tej samej jaskini, w której znalazła schronienie razem z Thomem.Przez długą chwilę nie ruszała się, lecz leżała w milczeniu, wpatrując się w skałę, zastanawiając się, jakie znaczenie miało to, co widziała.Czas, dysponowała teraz całym czasem tego świata na rozmyślanie o tym, co zrobiła.Czy naprawdę widziała ostatnią konfrontację lotnika i jednego z jego ludzi? Ktoś, kto z powodzeniem budował fałszywą pamięć, nie mógł już nigdy ufać samemu sobie.Usiadła, by popatrzeć na dolinę życia i wygnania.Simsa zawsze była dumna z tego, że potrafi dać sobie radę w każdej sytuacji.Będąc w stanie chodzić, rozmawiać i żywić się, uznawała siebie za niezależną.Co prawda dzieliła wszystkie swe troski i radości z Ferwar, jednak zainteresowanie starej kobiety nią było przeważnie zdawkowe.Nie interesowała się jej posiłkami i przygodami, pilnując jedynie, by przestrzegała reguł i zasad, które pozwalały na w miarę bezpieczne życie w Kuxortal.Przez cały ten czas Simsa uważała się za osobę wolną, nie zmuszaną do niczego, przez nikogo.Zapewne teraz była wolna jeszcze bardziej, ponieważ w tym nienazwanym świecie po prostu nie było nikogo, kto mógłby zlecić jej jakiekolwiek zadanie.Mieszkanki doliny odcinały się od niej, nie mogła spodziewać się z ich strony niczego, no, może poza żywnością, wodą i tym schronieniem w skalnej jamie.Miała zorsala, jednak Zass była już stara i nie należało spodziewać się, że spędzi z nią w tej dolinie jeszcze wiele lat.Lecz przecież — Simsa wyprostowała się i zagryzła wargi —nikt nie kazał jej decydować się na samotne i puste, zupełnie bezcelowe wygnanie.Co w końcu wiedziała o tym świecie? Widziała pustynię, pokrytą szczelinami, rzeki piasku i tę dolinę.Przecież to nie był świat, a zaledwie jego niewielka cząstka.Przecież nic nie powstrzyma jej przed podróżami i wędrówkami po planecie.Co przywiodło tutaj pierwszy statek, ten, z którego pochodził latacz, który znalazła w Stawie Zapomnienia? Tym razem to nie Starsza podpowiedziała jej, że tamta podróż musiała mieć jakąś przyczynę, nie była tak przypadkowa i bezcelowa jak jej własna.Powinna zatem sprawdzić, co przywiodło na tę planetę dawny statek, mimo że czas zapewne pozacierał wiele śladów z tamtych dni.Potrzeba działania zawsze była częścią Simsy z Ziemianek.Zapewne taka postawa odpowiadała też Starszej, bowiem dziewczyna poczuła niespodziewanie napływ energii, jakby ta druga część jej osoby pogodziła się z jej postanowieniem, a nawet poparła i nawoływała do szybszego działania.Był świt.Jej „sen” musiał trwać długie godziny.Czuła, że jej ciało jest wypoczęte.Simsa wysunęła się z jaskini i zbiegła do doliny.Jak wielką ilością pamięci dysponowała teraz? Simsa spróbowała opanować niespodziewane drżenie rąk.Skąd wiedziała, że jeśli odpowiednio złoży liście z drzew rosnących w tej dolinie, otrzyma pojemniki na tyle silne, by nosić w nich wodę? Zabrała się szybko do tego zadania i jednocześnie ostrożnie poszukiwała Starszej.Nie mogła na nią natrafić, czuła w sobie jakieś przeszkody.Czyżby?.Nie, dość ciężko było jej, gdy miała do czynienia z dwiema osobami w swoim ciele.Za nic nie chciała, by pojawił się w niej ktoś trzeci, ten z latacza.Nie!Simsa była prawdziwie wolna, gdy miała gotowe dwa naczynia wypełnione wodą i kolejne z owocami.Poczuła potrzebę szybkiego wyruszenia w drogę.Na wschodzie znajdowała się rzeka piasku i pustynia.Właściwie ani przez chwilę podczas swej wędrówki przez planetę nie widziała tam niczego poza nagimi skałami.Zatem na zachód? Udając się w tamtym kierunku oddalała się przynajmniej od miejsca, w którym lądował statek ratunkowy i zapewne statek Thoma.Gwizdnęła, gdy skierowała swe kroki ku skalnym schodom
[ Pobierz całość w formacie PDF ]