[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dan spojrzał na zegarek i sprawnie obliczał czas na Otchłani, mnożąc i podnosząc do kwadratu czas obowiązujący w ich bazie.Była noc.Przypuśćmy, że Tang zdoła określić współrzędne interkomu Aliego - i tak nie zdołają dotrzeć do niego w tych warunkach.Oficer łączności nie był sam.Zebrali się przy nim wszyscy ze starszyzny.Tang znów trzymał słuchawki z dala od uszu, żeby inni mogli usłyszeć ten nieprzyjemny dla ucha dźwięk, który dochodził do nich z okrytego mgłą świata.- To jest właśnie to! - mówił Wilcox, gdy weszli Rip i Dan - Zupełnie odcięło falę wiodącą.Nawet udało mi się ustalić współrzędne.Ale w tych warunkach atmosferycznych, w tej zawiesinie zasłaniającej wszystko, nie są one na pewno zbyt dokładne.Ten dźwięk pochodzi z gór…- Czy to nie są zakłócenia atmosferyczne? - zwrócił się Kapitan do Tanga.- Zdecydowanie nie! Nie sądzę, żeby to był sygnał… chociaż może to promień wiodący… Ale brzmi to raczej jak jakieś wielkie urządzenie.- Jakie urządzenie mogłoby emitować tak niesamowite dźwięki? - zastanawiał się głośno Rip.Tang odłożył słuchawki na pulpit zatrzaskowy tuż przy łokciu.- Coś niewątpliwie dużych rozmiarów - może nawet wielkości komputera HG na Ziemi.Wszyscy zamilkli, wstrząśnięci.Instalacja o mocy porównywalnej z HG na spustoszonej planecie była rzeczą więcej niż niezwykłą.Potrzebowali czasu, żeby z tą możliwością się oswoić.Dan zauważył jednak, że nikt nie kwestionował teorii Tanga.- Ale co to tutaj robi? - w głosie Van Rycka słychać było autentyczne zdumienie.- Do czego to może tutaj służyć?- Dobrze byłoby wiedzieć - odparł Tang - kto to obsługuje.Pamiętajmy, że Kamil został porwany.Oni pewnie dużo wiedzą o nas, a my ciągle poruszamy się po omacku.- Kłusownicy - zasugerował Jellico niepewnie, jakby sam w to nie bardzo wierzył.- I są w posiadaniu czegoś tak ogromnego jak komputer HG? Możliwe… - Van Ryck najwyraźniej nie był przekonany.- Tak czy inaczej, nie możemy iść na zwiad, póki mgła nie opadnie.Pomost został wciągnięty i na statku ponownie zapanował porządek.Dan zastanawiał się, jak wielu jego kolegów mogło spokojnie zasnąć.On sam nie sądził, że mu się to uda, ale przeżycia ostatnich dwudziestu czterech godzin wyczerpały go niezmiernie.Śnił o Alim, o tym, że szukał go w krętych dolinach i wśród wysokich wież komputera HG.Jego zegarek wskazywał dziewiątą, gdy rankiem następnego dnia podszedł do włazu.Równie dobrze mogła to być głęboka noc, jedynie szarość oparów była o trzy lub cztery stopnie jaśniejsza.Dla Dana mgła była jednak tak samo gęsta jak wtedy, gdy wrócili do bazy.Rip stał na środku rampy i wycierał dłoń wilgotną od skondensowanej, tłustej zawiesiny, która osiadła na linie.Właśnie wrócił z przechadzki na dole i widać było, że jest zmartwiony.Dan ostrożnie zbliżał się do niego - pomost był również pokryty dziwną mazią.- Chyba ani trochę się nie przejaśnia - odezwał się niepewnie.- Tang sądzi, że ma namiar odbiornika Aliego! - wyrzucił z siebie gwałtownie Shannon.Chwycił w dłonie linę prowadzącą z pomostu na dół i spojrzał na zachód gniewnie, jak gdyby chciał rozproszyć wzrokiem kłęby mgły zasłaniające mu horyzont.- Skąd, z północy?- Nie, z zachodu.A wiec stamtąd, gdzie były ruiny, gdzie Rich rozbił swój obóz! Mieli zatem rację - istnieje związek między nim a tajemnicą Otchłani.- Nad ranem zakłócenia nagle ustały - kontynuował Rip.- Warunki odbioru polepszyły się na jakieś dziesięć minut.Tang nie dałby za to głowy, ale sądzi, że złapał dźwięk pracującego interkomu.- Te ruiny są dość daleko - rzucił Dan.Był jednak zupełnie pewien, że jeżeli oficer łączności w ogóle o tym wspomniał, to musiał być w dziewięćdziesięciu procentach przekonany o swojej racji.Tang nie miał zwyczaju zgadywać.- Co możemy zrobić? - odezwał się znów asystent Szefa Ładowni.Rip okręcił linę wokół rąk.- Co możemy zrobić? - powtórzył bezradnie.- Nie możemy tak po prostu stąd wyjść i liczyć na to, że natkniemy się na ruiny.Gdyby mieli włączony nadajnik, to co innego…- No właśnie, a co z nadajnikiem? Czy nie powinni utrzymywać z nami cały czas kontaktu? Czy nasz szperacz nie mógłby do nich trafić według ich promienia? - zapytał Dan.- Mógłby - gdyby był jakiś promień - odparł Rip.- Zniknęli z eteru, kiedy nadeszła mgła.Tang wzywał ich przez całą noc co dziesięć minut.Włączył nawet częstotliwość awaryjną, żeby mogli w każdej chwili odpowiedzieć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]