[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.On również sugerował przeczekanie, trzymanie otwartych oczu i zamkniętych ust.- Nasze oczy i inne organy pozostają otwarte - Zinga przycisnął głowę do zamkniętych drzwi.- Can–hound chce coś tu wywęszyć.Nasyćcie go rozkosznymi myślami.Natychmiast!Rozdział IX - Próba sił- Potem naciskasz tę małą gałkę i… Sprytne, nie?Kartr musiał zgodzić się z Zacathaninem, że wynik naciśnięcia tej małej gałki był sprytny.Woda, czysta, chłodna tryskała z kranu zakamuflowanego jako głowa potwora i wpadała wprost do misy w podłodze, na tyle dużej, żeby wygodnie zmieścić całego zwiadowcę.- Dalej, wypróbuj to! - pilił Zinga.- Sam już kąpałem się dwa razy.Sam widzisz, że mi nie zaszkodziło - odwrócił się powoli napinając mięśnie i uśmiechając się szeroko.Rolth wychylił się zza drzwi i przyglądał im podejrzliwie.- A co z kontrolą dopływu wody.Czy nasi przyjaciele z dołu mogą ją nam odciąć?Kartr rozpiął pasy i zdejmował tunikę.Zawahał się.Może lepiej od razu zacząć oszczędzać wodę, zamiast marnować ją na kąpiele? Jednak Zacathanin potrząsnął głową.- Rury doprowadzające biegną w ścianach.Gdyby chcieli nas odciąć, musieliby wyłączyć wodę u siebie też.Zresztą, gdybyśmy musieli stawić czoła oblężeniu, bylibyśmy idiotami pozostając tu dłużej niż trzeba, żeby uciec po zewnętrznej ścianie.Nie psuj zabawy, dobrze? A może lubisz swój brudek?Kartr ściągnął resztę ubrania i kopnął je w odległy kąt pokoju.Miał w plecaku świeżą zmianę i już cieszył się na myśl o jej założeniu.- Ciekawe, jak wyglądali? - palcem u nogi sprawdził temperaturę wody w misie i z przyjemnością stwierdził, że była ciepła, w dodatku dużo milsza w dotyku, niż woda w strumieniu.- Kto? Aha, chodzi ci o budowniczych tego wspaniałego miejsca? No, cóż - Zinga wskazał na wyłożone lustrami ściany - przynajmniej nie wstydzili się patrzeć na siebie.Ciekawe, czy te lustra kiedykolwiek widziały równie wstrętne postaci jak wasze.Kartr roześmiał się i prysnął Zacathanina wodą.- Mów za siebie, Zinga.Na pewno wiesz, że moja twarz nie została uznana za odpowiednią do straszenia niegrzecznych dzieci.A może to już nieaktualne? - pomyślał nagle krytycznie przyglądając się własnemu odbiciu w lustrze okrywającym całą ścianę za wanną.Ciemnobrązowa skóra zdradzająca pracę w kosmosie nie była jeszcze zbyt pomarszczona.Oczywiście, barwy jego włosów mogły wydawać się dziwne.Jednak łagodny kolor kremu, poprzedzielany rdzawym brązem na gęstych falach - było to zupełnie naturalne u syna planety Ylene.Zielone, nieco skośne oczy, ale prosty nos, centralnie położone usta - wszystko odpowiednie dla człowieka.- Zbyt małe zęby…Kartr zaczerwienił się po końce wystających kości policzkowych.- Niech cię szlag, Zinga! Nie możesz przestać dobierać się do cudzych myśli?- Podobasz się sobie, co? Jednak niezupełnie zgadzam się co do zębów.Duże nie są uznawane za piękne u twego gatunku.Sam wiesz.Zinga stanął na wprost własnego odbicia.- Zresztą, czemu nie? Pożyteczne i ładne.Chciałbym kiedyś zobaczyć was, ludzi, w pojedynku naszych wojowników.Żadnych szponów, czy odpowiednich zębów.Nie przetrwalibyście ani minuty!- Piękno zależy od gustu obserwatora i jest warunkowane przez jego wychowanie - ogłosił Faltharianin.- Ludzie z gatunku Kartra mają dwukolorowe włosy, więc to właśnie taki jest ich ideał piękności.Moja rasa - mówiąc to zdejmował z siebie hełm i kurtkę - ma siwe włosy, białą skórę i jasnoszare oczy.Stąd, właśnie takie cechy uznajemy za oznaki urody.- Och, ty możesz uznawać się za nieustający obiekt dziewczęcych westchnień - głos Fylha dobiegł ich już zza futryny.- A może zakończylibyście już to kąpanie się w cieczach i przyszli coś zjeść.Marnujecie tylko czas.Kartr jednak nie dał się pogonić, a i Rolth rozkoszował się odkryciem Zingi.Kiedy wreszcie ubrali się w świeże mundury i weszli za Fylhem do sali, zauważyli Trystianina wychylonego przez okno i rozmawiającego piskliwie z kilkoma wielkimi ptakami.- Znów plotkujecie - skomentował to Zinga.- A gdzie to jedzonko, na które byliśmy tak gorąco zapraszani? Założę się o dwa kredyty, że nakarmił nim to ptactwo.- I dobrze ci tak.Macie je przed samym nosem.Skoncentrowane racje żywnościowe były podwójnie niesmaczne dla kogoś, kto niedawno jadł pieczyste i świeże owoce puszczy.Kartr przeżuwał je powoli, marząc o powrocie do przeszłości.Chyba mi się cofa.- Zinga beknął po przełknięciu ostatniej kostki.- Odwołuję to, co powiedziałem.Fylh nie dałby tych odpadków ptakom - zbyt je kocha.- Co my tu w ogóle robimy? - usłyszeli łopot skrzydeł, kiedy Fylh zeskoczył z parapetu na podłogę, zamykając za sobą okno.- Nie powinniśmy się tu zatrzymywać.To martwe miejsce i nie ma sensu próbować go ożywić!- Nic się nie martw
[ Pobierz całość w formacie PDF ]