[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ogień pochłaniał ziemię.Wszyscy, zakrywając rękami twarze, odstąpili o kilka kroków - wszyscy poza Folkiem i Wielkim Orlangurem.Wraz z ciałem Czarnego Krasnoluda w popiół zmieniły się ciała wysłanników Valinoru, Milloga i psa.Hobbit miał wrażenie, że przed oczami przemknął mu jakiś cień, gdy ogień dotarł do ciała zwierzęcia, i zauważył dziwny wyraz oczu Wielkiego Orlangura.Płomień przestał szaleć, dopiero gdy na szczycie wzgórza została tylko naga wyżarzona skała.- Teraz - w drogę! - polecił Wielki Orlangur.- Wchodźcie na mój grzbiet.Migiem dolecimy do wybrzeża.a ja wrócę po pozostałych.- Czyżby Duch Absolutnej Wiedzy postanowił zbezcześcić siebie.- zaczął Forwe, ale Złoty Smok przerwał mu gwałtownie:- Dziś jest taki dzień, że należy o wielu zasadach zapomnieć!.I zapoznaj nas wreszcie ze swoją decyzją, książę!.Elfy spochmurniały jeszcze bardziej.- Przygotowywaliśmy się do wyprawy do Valinoru.ale nie sądziliśmy, że to nastąpi tak szybko.- Forwe opuścił głowę.- Nie mogę nakazać niczego moim towarzyszom.Ale ja sam idę do końca.Jeśli padniemy, niech kara dosięgnie tylko mnie.Po tych słowach Amrod, Maelnor i Bearnas, mimo ran, zdecydowali się iść z księciem.Wielki Smok wyciągnął do hobbita swą straszliwą szponiastą łapę.- Czas - powiedział.- Musimy iść wszyscy razem.Uderzyło w twarze ciepłe nocne powietrze.Razem z Folkiem, rzecz jasna, wybrali się Torin i Malec.- Do obozu! - zakrzyknął hobbit.Czuł, że jego serce zamiera, że brakuje mu oddechu, wydało mu się, że za chwilę odpadnie i poleci w dół.- Tam jest Eowina!- Jesteś pewien, że będzie chciała porzucić swój Rohan? - Smok zerknął z ciekawością na hobbita.- Nie jestem! Ale nie możemy jej zostawić!- Oczywiście, że nie.Powiedziałem ci o Eodreidzie nie bez kozery.Uciekł z Rohanu, przyłączył się do Eldringów i, wcale tego nie chcąc, znalazł się w armii Olmera.Potomek Boromira odchodzi z tego świata, jego armia zostaje bez wodza.Eodreid nie opuści takiej okazji.Może zostawmy dziewczynę z nim?- Nie! - wyrwało się hobbitowi.Speszony własnym rozgorączkowaniem dodał szybko: - Musimy ją.tego, najpierw zapytać.- Znam jej odpowiedź - odparł Wielki Orlangur ze smutkiem - tak to odebrał hobbit - i gwałtownie zanurkował ku ziemi.Folko ostrożnie zerknął w dół.Lądowali obok obozu Eldringów.Farnakowi udało się wyprowadzić ocalałych do obozu.Stary tan znieruchomiał, widząc w ręku hobbita lśniący kamień.„Żeby wynagrodzić Eldringów, oddam im kilka haradzkich skarbców” - przypomniał sobie hobbit słowa Wielkiego Orlangura.Złoty Smok opadł na ziemię w pewnej odległości od obozu, by nie płoszyć swym widokiem wojowników.Torin i Malec odciągnęli Farnaka na bok, a hobbit pomknął do obozu szukać Eowiny.Zawinięty w opończę Adamant palił go w dłonie nawet przez metalowe rękawice.Znalazł Eowinę stojącą na samym skraju obozu.Zacisnąwszy dłonie w piąstki, dziewczyna wpatrywała się w miejsce, gdzie za lasem właśnie opadła ognista smuga.Folko zawołał ją cicho.Eowina odwróciła się gwałtownie, jej złociste włosy zawirowały, niemal otulając sobą dziewczynę; wydała okrzyk taki, jakim od wieków witają żony i narzeczone wracających z pola walki wojowników:- Wróciłeś!.Gdyby nie Adamant, pewnie rzuciłaby się hobbitowi na szyję.- Udało się.- szepnęła, nie spuszczając wzroku z Kamienia.- A teraz dokąd, mistrzu Holbytlo? Do Orodruiny?- Nie, Eowino.- Folko poczuł dławienie w gardle.„Co on robi, dokąd idzie”? - Dalej.Znacznie dalej.- Dokąd więc?- Za Morze.Do Valinoru! I.jeszcze dalej.Milczała.Po zmęczonej, wychudłej twarzyczce płynęły łzy.Zrozumiała wszystko, po pierwszym słowie.- Idę z tobą.Nie chcę się z tobą rozstawać.Słyszysz? Tym razem nawet zapomniała nazwać hobbita mistrzem Holbytlą.Pogrzebali zabitych.Ciała Wingetora i Ragnura zniknęły w płomieniu uczciwego stosu pogrzebowego; Eldringowie wierzyli, że ich dusze wędrują do Morskiego Ojca.O ile nie zasmucali go swym postępowaniem w ciągu życia.Folko nie płakał.W oczach nie widać było łez.Nie po raz pierwszy uczestniczył w pogrzebie przyjaciół i towarzyszy.Przecież w tej wojnie.Hjarridi.Ragnur, ratujący ich podczas wędrówki po Haradzie.Wingetor, który chyba najwcześniej dostrzegł niebezpieczeństwo, grożące z Południa.A ilu ludzi padło jeszcze wcześniej.Teofrast.Atlis.Rogwold.Teraz dołączył jeszcze Naugrim.Straty, straty, straty.Ile i jakie przyjdzie jeszcze ponieść, póki trujący płomień Adamantu nie przestanie wypalać cierpiącej ziemi?33 Marca, Brzeg HaraduStali na pokładzie „Rybołowa”.Niewielki okręcik zabitego Wingetora był pusty.Eldringowie przyłączyli się do drużyny Farnaka - nie zamierzali przed czasem opuszczać tego świata.Folko siedział nieruchomo na rufie, wpatrując się w pokryty zaroślami brzeg.„Żegnaj, Śródziemie.W dziwnym towarzystwie przyszło mi cię opuszczać.Ranny Olmer, najgorszy wróg, Oessie- Tubala, zapewne nie porzuciła zamiaru wyprucia ze mnie flaków, Sandello, którego ręka omal nie wyprawiła mnie do Błogosławionych Królestw.I elfy księcia Forwego!”.- Jesteśmy przykuci do tego świata - odezwał się cicho książę, jakby podsłuchawszy myśli hobbita.- Stwórca dał nam nieśmiertelność.Ale skazał na wieczną niewolę Ardy.W Komnatach Mandosa oczekuje Drugiej Muzyki wielu moich towarzyszy.Chciałbym zajrzeć do nich, nie rozstając się przy tym z ciałem.- Uśmiechnął się.- Powiadają, że tam do tej pory przebywa wielki Feanor.Bardzo bym chciał się z nim spotkać!- Jeśli dojdziemy do tych Komnat, sądzę, że będziemy mieli na głowie inne zmartwienia, elfie - usłyszeli chłodny głos Sandella.Forwe odwrócił się, obdarzając garbusa smętnym uśmiechem.- Nasze zmartwienia skończą się na brzegu Amanu, wojowniku.- Dlaczego? - zdziwił się hobbit.- Czy naprawę sądzisz, że Moce Morza pozwolą nam, tak po prostu, spacerować po Valinorze? Nie będę zdziwiony, jeśli spotkają nas już przy Samotnej Wyspie.Wszystko się rozstrzygnie jeszcze przed Komnatami Mandosa, Folko.- Sądzisz, że możemy stawić czoło Tulkasowi?- Nie, mój miły hobbicie, nie.O ile dobrze zrozumiałem, wszystkich Valarow bierze na siebie Złoty Smok.Choć grozi mu to zgubą.My mamy tylko donieść Adamant do Drzwi Nocy.a co dalej, nie wie nawet Eru.- Nie ukrywamy się - zauważył Sandello.- A jeśli wróg wyprzedzi nasze uderzenie?Forwe wzruszył ramionami.- Miejmy nadzieję, że to nastąpi gdzieś na resztkach Prostej Drogi.I że mocy Eru wystarczy, by zniszczyć Adamant.- Coś mi tu nie pasuje - rzekł z półuśmiechem garbus.- Nie mamy wyboru - odparł beznamiętnie książę.Przerwali rozmowę.Nad lasem nieoczekiwanie pojawił się szybki, skrzydlaty cień; drobinki promieni wschodzącego słońca osiadły na złotych łuskach Wielkiego Smoka.- W drogę! - rozległ się jego potężny głos.Dawniej Orlangur zwracał się do rozmówcy w myślach, teraz mówił zwyczajnie, jego słowa mogli usłyszeć wszyscy.- No, to do dna! - Malec wychylił zawartość kubka.To były resztki z ostatniej beczki gondorskiego piwa.Teraz pewnie długo nie będzie czym się uraczyć.Torin milczał.Krasnoludy, hobbit, Eowina, Sandello, Oessie, nieprzytomny Olmer, wciąż na granicy życia i śmierci, książę Forwe, Amrod, Maelnor i Bearnas - oto i całe wojsko, które wyruszyło na szturm cytadeli Bogów! Co prawda, był jeszcze Wielki Orlangur; Folko chciał wierzyć, że to wyrównuje szansę.Złoty Smok opadł na wodę przed dziobem „Rybołowa”, statek zakołysał się.Na potężnej szyi Orlangura hobbit zauważył ciemny pierścień chomąta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]