[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na łożu śmierci tak wszystkim przykazał.Syn partyjny był i bylekogo nie puszczał, rujnować nie pozwolił, syn znaczy, a teraz wnuk w gminieważny i sprzedać byle komu nie zezwala.Pod klątwą mu zakazałam.Bo już turóżni chcieli.Panienka to co innego, do ojcowizny prawo największe.A ja spadekpo ojcu jeszcze uchroniłam, wydziedziczę, jakby co, chcą czy nie chcą, słuchaćmnie muszą, bo nie co innego, a pieniądz światem rządzi.Ja szkołę skończyłami dobrze wiem, co notariusz znaczy. To coś niezwykłego, że tak od razu na panią trafiliśmy! wyrwało sięzdumionemu Tomaszowi. Co też pan mówi, kawalerze obruszyła się baba i rozejrzała dookoła. A o, ten tam, ten co tam idzie.To pan myśli, że kto? On weterynarz i teżwnuk mojego ojca.%7łe nieślubny, nie szkodzi, wszyscy wiedzą.A tam, z tamtej212strony, wnuczka ojca, po synu, moim przyrodnim bracie mieszka, ona doktor odroślin i ziół różnych.Też wie, od kogo pochodzi.Toż tu jednego domu pan nieznajdzie, gdzie by krewnych po moim ojcu nie było, a każdy wszystko to samowie, tyle że młodsi sami panny Dominiki i swojego dziadka nie pamiętają.Jatak naprawdę nawet wcale najmłodsza z córek nie jestem, najmłodsza w Grójcuw szkole uczy. To ja wiem, panna Dominika pisała wyrwało się z kolei Agnieszce.Poldzio.przepraszam.pani tatuś.był pies na baby.Potomkini tatusia-Casanovy rozpromieniła się dumą i triumfem. Panna Dominika to oczy zamykała, żeby nic nie widzieć.Ale od ludziwiadomo.Toż mówię, wojna była, ta pierwsza, chłopy w sołdaty poszły albo dolegionów, no to ojciec baby pocieszał.A i potem jeszcze, nie było takiej, co bymu nie uległa.I piękny był, i taki jakiś.jak z panów.Pół wsi tu po nim.Agnieszka sama omal nie poczuła żalu, że nie pochodzi od owego ognistegoprzodka.Baba ciągnęła dalej, rozrzewniona wspomnieniami. A mówili, że podobno z tej przyczyny nigdy się nie ożenił, że na umórkochał się w jaśnie pani Wierzchowskiej, co i nieprzyzwoite było, i w tamtychczasach całkiem do niczego.A za dziewuchami latał swoją drogą.Po długiej dopiero chwili Agnieszce przypomniało się, o co właściwie miałana samym wstępie zapytać.O klucz do dworu.O możliwość wejścia i obejrzeniasiedziby przodków wewnątrz.Baba na to wzruszyła ramionami, stęknęła, podniosła się z krzesła, lekko pod-pierając kijem, strząsnęła z gorsu i kolan resztki ziarna i ruszyła w stronę wejściado willi. A klucze od drzwi, proszę panienki, to tu wiszą od śmierci ojca.Kto chcewejść, stąd bierze.Przez to ja wzgląd mam na wszystko i pozwolenie mogę da-wać albo nie.Reszta się na to zgodziła, bo ja pierwsza na emeryturę sobie poszłami czasu mam tyle, ile chcąc.Jedna Joaśka mi zazdrości, ona średnia, między mnąa najmłodszą, bo starsi poumierali, wieku ojca nie dożyli, to przez tych komuni-stów pewno.Zatrzymała się nagle i obejrzała na dwoje młodych. A niech państwo sobie nie myślą rzekła znienacka. Ja czytać umiemod dziecka.Co tylko można przeczytałam i całkiem dużo rozumiem.A że wedworze straszyło, wcale nie wierzę.Ogłuszona nieco ostatnim komunikatem, Agnieszka przez króciutką chwilęgrzebała w pamięci.Jakże, oczywiście, panna Dominika o straszeniu napomykała,ale też nie wierzyła i w ogóle straszyło krótko i nieszkodliwie..bo jakby miało straszyć, to nie wtenczas, tylko pózniej o wiele.Jaktrupa w gabinecie, czy tam w salonie, czy gdzieś, znalezli.Ale to zaraz po wojniesię stało i straszenie było nie w modzie. Jakiego trupa? zainteresował się podejrzliwie Tomasz.213 A jakiegoś obcego.I żeby prawdę powiedzieć, bo to już tyle lat. za-wahała się i łypnęła okiem na swoich młodych słuchaczy nikt już nikomu nicnie zrobi.A ja zawsze wiedziałam, że to mój ojciec, ten prawdziwy, własną rę-ką go utłukł, bo dla złodziejstwa się zakradł.Tylko co ledwo dawne panie tu były,o, babcia panienki, panna Justyna z mamusią, panią Dorotą.Ja dobrze pamiętam.I zaraz potem bandyta się pokazał, ale to go prędko zabrali i tyle że gadania trochębyło.Ale mało, bo po prawdzie każdy swoje wiedział. Przedawnione zawyrokował Tomasz krótko. A pewnie.Zaraz klucz przynieść.Ruszyła w głąb domu i po krótkiej chwili wróciła. Proszę, to ten.Od frontu.Panienka ma prawo.Osobliwie milczącaAgnieszka z wdzięcznością przyjęła klucz.Obiecała zwrócić.Ponownie przedarlisię przez zielska i śmietniki. Co za fenomenalna facetka! zachwycił się Tomasz. %7ływa historia!Rozmawiałaś z nią, jakbyś to wszystko znała! Znasz, naprawdę? No pewnie.Z pamiętników, mówiłam ci. I w tym dworze straszyło? O tym nie wspominałaś.? I co to za historiaz powojennym trupem? O trupie nic nie wiem odparła Agnieszka stanowczo. A co do stra-szenia owszem, były jakieś niepewne wzmianki.Ale zdaje się, że nikt w to niewierzył, a nawet jeśli wierzył, wolał się nie przyznawać.Dotarli do drzwi, klucz pasował, obracał się lekko.Niebotycznie przejętaAgnieszka wkroczyła do siedziby przodków
[ Pobierz całość w formacie PDF ]