X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ten pan Kirło taki przyjemny.jakzagawędzi się z nim, pewno o lekarstwie zapomni.Która godzina, Justynko? Trzeba biedaczcedać tej mikstury, bo jeszcze znowu duszenie schwyci.A ja i zapomniałam, o Boże!Drżącymi rękami, żółtsza niż kiedy i od płaczu zaczerwieniona, warkocz i kokardę na głowiepoprawiała i machinalnie już osuwała brzeg stanika, aby białą i kształtną szyję lepiej odsłonić.Potem za bolącą głowę chwytając się, na zapomnienie się swoje wyrzekając, nad chorą, o którejzapomniała, użalając się, z pokoju wybiegła.Marta podniosła się wtedy znad stosu bielizny,którą już przeliczyła, i na siedzącą u okna Justynę popatrzała. Cóż?  ozwała się  winszuję! Może cię świetny los spotka.Ten Różyc, słowo honoru, musibyć uczciwym człowiekiem, kiedy naprawdę żenić się myśli z biedną dziewczyną.Cieszę się,życzę, winszuję.Z rozjaśnionego jej czoła i mniej niż zwykle ostrego spojrzenia widać było, że cieszyła sięnaprawdę.Jednak ku drzwiom idąc, znowu oburkliwie i z ironią rzuciła: Nie melancholizuj tylko i nie kapryś, ale Panu Bogu dziękuj, bo jeżeli cię ten Różycwezmie, nie będziesz miała nigdy szczęścia zrobić się cholerą albo synogarlicą.Cholera,uważasz, to ja, a synogarlica to Teresa.Z tymi słowami z pokoju wyszła.Justyna u otwartego okna siedząc naprawiała swojąznoszoną suknię.Od dawna robiła to zawsze sama, starając się jak najmniej usługi potrzebować ikogokolwiek sobą zajmować.Ale teraz igła wypadła z jej palców.Lepiej od wszystkichwiedziała ona, że w wieści przez Kirłę przywiezionej wiele było prawdy.W czasie ostatnichodwiedzin Różyca zajmowanie się nią młodego pana zaprawione było tym uszanowaniem i tąbadawczością, z jakimi mężczyzna zbliża się do kobiety, względem której tworzy poważnezamiary.Może więc być, że lada dzień złoty owoc z czarodziejskiej jabłoni szczęścia spłynie jej128 do rąk.Myśląc o tym nie wyglądała jednak na szczęśliwą.Z pobladłą cerą, zmarszczonymczołem i zesztywniałymi rysami wydawała się znowu daleko starszą, niż była.We wzroku jejtkwiło uparte, naprężone, bolesne pytanie.Zadawałaż je sercu swemu, przeszłości swej czyprzyszłości? Chwilami widać było, że przez własne myśli czuła się upokorzoną: rumieńce poczole jej przepływały i opuszczały się w dół powieki.Może wstydziła się własnych wahań inamysłów.Wypadkiem oczy jej spotkały się z leżącą na stole niewielką książką, którejkosztowna okładka połyskiwała dwoma wyzłoconymi literami: Z.K.Wczoraj książkę tę wraz zmałym, pachnącym listem przywiózł dla niej posłaniec z Osowiec.Przysunęła ją ku sobie,wyjęła z niej pachnącą, cieniutką kartkę i chmurny wzrok powoli przesuwała po okrywającym jąpiśmie:Przestałaś lubić muzykę, Justyno, ale może jeszcze kochasz poezję.Czy jeszcze cokolwiek lubkogokolwiek kochasz? Cóż stało się z tą, którą niegdyś nazywałem moją iskrą i moim światłemksiężyca? Jakie ty piękne, Justyno, miałaś niegdyś zapały i marzenia! Teraz spotykam istotęzimną i trzezwą, z pospolitością życia pogodzoną, z prawami świata liczącą się i zapytuję: costało się z tamtą? Próbuję wskrzesić cię, dawna Justyno moja! Wez do ręki tę książkę, idz dograbowej altany, czytaj i wspominaj! Może we wspomnieniach choć na chwilę dla ciebie zmartwych powstanę, może cię one skłonią do przebaczenia, może zapragniesz, aby znowu, jakdawniej, oczy nasze razem na tych kartach spoczywały.Czy pamiętasz, Justyno, czy pamiętasz?Pozwól mi kiedy długo sam na sam z tobą porozmawiać.Wytłumaczę ci zagadkę megozłamanego życia, a wtedy zrozumiesz, że duszom naszym wolno zawsze do siebie należeć.O, nielękaj się! Ja duszy tylko twojej pragnę, ale o nią, jak o swą dawną własność, nigdy upominać sięnie przestanę.Gdybyś wiedziała, jak głęboko i bez ratunku jestem nieszczęśliwy!ZygmuntCzy pamiętała? Mocna, prawie trująca woń wspomnień biła jej do głowy z tej małej książki,którą dawniej tyle razy trzymali oboje, jakby jej ciężar wspólnych ich sił wymagał, z głowami kusobie pochylonymi, z oczami utkwionymi w te francuskie wiersze, tam, u końca ogrodu, wgrabowej altanie.Czy pamiętała? Każdy wiersz, każdy niemal wyraz tej książki był dla niej nibyzmartwychwstającym słowikiem: Oczy jej zachodziły łzami i pierś podnosiła się wysoko, gdyzobaczyła dwa wiersze silnie niebieskim ołówkiem podkreślone:Je viens de m incliner, madame, devant vous,Mon orgueil tout entier est encore � genoux*.Dwie jej łzy upadły na dwa te wiersze.Wyobraznia ujrzała go klęczącego przed nią i z dumąu jej stóp złożoną pokornie jej tłumaczącego zagadkę swego życia i ich rozłączenia.Przerzuciłakilka kartek i czytała znowu:Aimer c est douter d un autre et de soi-m�me,C est se voir tour � tour d�daign� et trahi*.Tym razem wiersze te uderzyły w nią czymś innym niż wspomnienie.Oczy jej oschły,podniosła głowę, myślała.Nie, nie! kochać nie jest to wątpić o sobie i o drugich ani czuć sięgardzoną, zdradzaną.Nie jest to przede wszystkim plamić się i krzywdzić! Kochać to ufać i wdwa serca na raz spoglądać jak w czyste zwierciadła, razem iść drogą długą i czystą, a u jej*J e v i e n s d e m i n c l i n e r.(franc.)  kłaniam się kornie pani, przed tobą cała moja duma jest jeszcze nakolanach.*A i m e r c e s t d o u t e r.(franc.)  kochać to wątpić o kimś drugim i o sobie samym, widzieć się kolejnowzgardzonym i zdradzonym.129 końca móc dwa swe imiona wypisać złotem przywiązania niezłomnego i zwyciężonych wspólniepostrachów życia. Jan i Cecylia!Dwa te imiona Justyna prawie głośno wymówiła, książkę Musseta* porywczym prawieruchem zamknęła i powstała.Wszystko na świecie mówić umie.Wymowę swą posiadają takżezapachy.Wielka więz polnych roślin, która w prostym naczyniu z polewanej gliny stała na stole,zapachem swym napełniała pokój.Justyna rozgarniać zaczęła splątane ze sobą łodygi i kwiaty.Zrana Benedykt Korczyński, chorobą żony przelękniony i stroskany, wysłał ją w pole zzapytaniem do rządcy o ilość zebranych na dzisiaj żeńców.Wrócić mogła w kwadrans, wróciłapo paru godzinach.Spędziła je na zielonych miedzach rośliny te zrywając.Zawsze je lubiła, alenie znała nazw ich ani dziejów.Teraz każdą z nich nazwać mogła po imieniu, powiedzieć, kiedyrozkwita i w jakich dniach póznego lata lub jesieni znika z ziemi, którą stroiła.Czy podobna, abyten słuszny, zgrabny chłopak z błękitnymi jak turkusy oczami, który, gdy nadchodziła, wiązał wsnopy zżęte zboże, mógł czegokolwiek ją nauczyć? Jednak nauczył.Długo razem chodząc pomiedzach i układając ten bukiet, bardzo do różnobarwnej miotły podobny, nieustannie ze sobąrozmawiali, nie o sobie jednak, tylko o tej naturze, której wtedy wydawali się wolnymi iszczęśliwymi dziećmi.Teraz Justyna pamięta całą tę lekcję wziętą z tak rumianych, a takprzecież niekiedy wzruszonych ust Jana Bohatyrowicza.Ta delikatna łodyżka z mnóstwemtrójkątnych i w przedziwne fugi* wyrzniętych wisiadełek u szczytu to drżączka, która rękąludzką poruszona wydaje się żywą, trwożliwą istotą.A to lenek kukawki, szorstki i twardy, zszafirowym kwiatkiem służącym do uściełania gniazda miłemu ptakowi wiosny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.