[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem powiedział: Któregoś dnia ktoś cię zabije, Madi.Może ja zrobię sobie tę przyjemność zanim umrę.Z ust człowieka takiego jak Hugh zabrzmiało to jak biblijna klątwa.Gdy poszedł, wycięłam płótno z blejtramu i zaczęłam zupełnie inną pracę.”Mather zaznaczył ten ustęp, wiedząc jednak, że było to zbyt łatwe i zbyt kuszące wytłumaczenie śmierci Madeleine.Hugh Loredon w każdym razie je przeczytał i mógł użyć jako wskazówki, tworząc swoją fikcję.Była północ.Oczy go piekły.Już miał zamknąć książkę, gdy inny ustęp przyciągnął jego uwagę:„Chłopcy i dziewczęta od Negroniego zawsze eksperymentowali z różnymi rodzajami narkotyków.Przyjęłam za zasadę, że u mnie niczego nie będzie się używać.Peter, głupiec, próbował to zlekceważyć, pali trawkę, bierze kokę.Dziś rano w obecności Danny i Pauli zrobił przedstawienie, więc wyrzuciłam go.Nie chciał wyjść.Gdy podeszłam do telefonu, aby wezwać policję, usiłował wyrwać mi z ręki słuchawkę.Wzięłam sztylet, którego używam jako noża do papieru i skierowałam ostrze na jego krocze.odstąpił i wyszedł.Powiedziałam mu, żeby nigdy, nigdy tu nie wrócił.To i incydent z gwałtem, to było za dużo.Paula wyszła zaraz potem, ale Danny została.Była bardzo zła.W ostrych słowach robiła mi wyrzuty: Kochałam cię Madi.Dla ciebie zrobiłabym wszystko na świecie.Wierzyłam ci.Brałam udział w twoich gierkach, bo myślałam, że coś znaczą dla nas obu.Uważałam cię za najpiękniejszą, najbardziej utalentowaną kobietę na świecie.Popatrz na siebie teraz! Rozdzierasz siebie i wszystkich na strzępy.Wyglądasz jak kocmołuch, od tygodni nie zrobiłaś żadnej przyzwoitej pracy.Wściekła, bo wiedziałam, że ma rację, rzuciłam się na nią i uderzyłam ją.A ona porwała nóż i podeszła z nim do mnie.Opuściłam ręce i stałam bez ruchu.Zamarła w swoim geście, a potem rzuciła sztylet na stół.Błagałam, aby została i wypiła ze mną drinka.Mogłybyśmy zacząć wszystko na nowo: nowe obrazy, nowi przyjaciele.Potrząsnęła głową i wyszła.Wzięłam czyste, białe płótno ze stojaka i zaczęłam przygotowywać tło do obrazu z burzą.Około pół godziny później przyszedł Edmund.Po raz pierwszy zdarzyło mu się przyjść bez zapowiedzenia.Powiedział: Miałem bardzo dziwne uczucie, że możesz mieć kłopoty.Pomyślałem, że mógłbym wstąpić po ciebie i zabrać cię do domu.Podziękowałam mu, powiedziałam, że mi miło, iż przyjechał i że jestem gotowa do wyjścia.”Mather zamknął książkę, włożył ją do teczki wraz z innymi dokumentami, przygotowanymi na poranną konferencję z Munselem i późniejsze spotkanie z policją.Był zmęczony do cna, ale po lekturze myśli kłębiły mu się w głowie.Nalał sobie whisky, włączył telewizor na nocny western i usiadł, aby odpocząć.Wtedy zatelefonował portier.Był to Anglik, niedawny przybysz, robiący wszystko, aby przyswoić sobie manhattański akcent.„Czy pan Mather jest w domu? Sądzę, że w foyer jest pan Bayard”.- Proszę go wpuścić na górę - powiedział Mather ze znużeniem.Bayard był lekko pijany, ale wyglądał całkiem świeżo, zalatywał od niego zapach taniego mydła kąpielowego i olejku do masażu.Powiedział:- Wiem, że jestem intruzem, ale jest bib.biblijne zalecenie: „Nie pozwól nigdy, aby zachód słońca zastał cię w gniewie”.Słońce zaszło, ale księżyc jest na niebie.Obaj byliśmy w gniewie poprzedniego wieczoru.- Jesteś teraz tylko zmęczony.Nie przedłużajmy męczarni, Ed.Czym mogę ci służyć?- Dzwoniła Anna-Maria.Mówiła, że chcesz przyprowadzić tę Danziger na otwarcie.- To prawda.- Chciałem tylko, abyś wiedział, że zgadzam się.to właściwe słowo.Całkowicie się zgadzam.- Cieszę się, że tak na to patrzysz.- To jedyny sposób widzenia, Max.Niewinna, dopóki nie dowiedzie się winy.sprawiedliwości musi stać się zadość.tak.We właściwy sposób.Potrzebowałbym trochę kawy.Tam, gdzie chodzę, kobiety są drogie, ale trunki darmowe.Wypiłem sporo, więc moje osiągi były trochę przyhamowane.Wiesz, co mam na myśli?- Zrobię kawy.Bayard poszedł za nim do kuchni, cały czas mówiąc.- Zgadzam się z twoją polityką w sprawie wystawy, Max.Teraz kij został wsadzony w mrowisko.Niech więc się roi.niech się robi szum.Cóż możemy stracić? Nic.Co możemy zyskać? Tylko pieniądze.Więc powiedziałem Annie-Marii: idź na to, ciałem i duszą, na całego! Bez cukru, bez mleka, tylko czarna i mocna! Jeszcze coś chciałem powiedzieć, Max.- Wypijmy naszą kawę w pokoju, dobrze?- Oczywiście.Jeszcze jedną rzecz chciałem powiedzieć, Max.Jestem rad, że nie jesteśmy już rywalami.- O ile wiem, nigdyśmy nimi nie byli.- Myślałem, że byliśmy, co na jedno wychodzi.A teraz, jak słyszę, żenisz się ze Szwajcarką?- A więc?- A więc gratulacje.- Dziękuję.- A ja mam zamiar poprosić Annę-Marię, aby za mnie wyszła zaraz po wystawie.- Wydaje mi się, że lepiej to odłożyć do tego czasu, ona jest teraz pod silnym stresem.- To, że jesteś z powrotem to wielka pomoc, Max, naprawdę wielka pomoc.A jeśli chodzi o tę drugą, biedną dziewczynę.Danziger.- Co o niej, Ed?- Ona tego nie zrobiła.- Ja wiem, że nie zrobiła, Ed, ale to musi zostać dowiedzione na rozprawie przed sądem Nowego Jorku.Jeśli wiesz cokolwiek, co mogłoby pomóc w jej obronie.- Wiem, że tego nie zrobiła.- Już to mówiłeś.Skąd wiesz?- Ten cios, Max.Ta broń.To wszystko nie pasuje do kobiety, zwłaszcza tej kobiety.- Dlaczego więc mnie zwymyślałeś, gdy dzwoniłem z Zurychu?- Bo nie miałem czasu tego przemyśleć.To było tak, jakbym dostał w zęby basebalową piłką.- Czy jesteś gotów zeznawać na rozprawie?- Max, Max, jesteś dzisiaj tępy.To jest moje przekonanie, a nie dowód.To w sądzie gorzej niż bezużyteczne.Ale na wypadek, gdyby coś innego się pojawiło, będę w kontakcie.- Ed, jest bardzo późno, zwykle kładę się spać znacznie wcześniej.Po co właściwie przyszedłeś?- A, o to chodzi? No, z kilku powodów.- Zaczął wyliczać je na palcach.- Po pierwsze, czarna kawa, która mi świetnie zrobiła.Po drugie, aby powiedzieć ci o Annie-Marii i o mnie.Po trzecie, pogratulować ci zaręczyn.Po czwarte, powiedzieć ci, że twój florencki kolega raczej nie będzie otwierał wystawy obrazów Madi, Lebrun zrobi to bardzo ładnie.I po piąte, co do cholery było piąte? Aha, zaprosić cię na obiad u mnie, w przyszłą środę.Będzie to rodzaj uroczystego otwarcia wystawy, będzie śmietanka śmietanki manhattańskich koneserów.Dwadzieścia osób, czarne krawaty.Anna-Maria będzie moją gospodynią.Będziesz towarzyszył pani Lois Heilbronner.Powiedziała mi, że znaliście się kiedyś całkiem dobrze.- O Boże - pomodlił się w duchu Mather.- Dlaczego teraz?Dlaczego ja?Ale znał odpowiedź
[ Pobierz całość w formacie PDF ]