[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Gdzie szef?- Masz go przed sobą.Zaniemówiłam.Ale się drań odgryzł! Skąd mogłam wiedzieć, tam, na Kasztanowej, że sam Igor do mnie przyjechał? A ja się z nim obeszłam jak z ostatnim łajzą.Teraz już byłam pewna, że to wszystko się źle skończy.- Nie wiem, co powiedzieć - bąknęłam.- Nie wiedziałam, że ty to Igor.- Nie ma sprawy - uśmiechnął się - ale muszę przyznać, że dotychczas żadna kobieta tak ze mną nie rozmawiała.Jesteś bardzo energiczną szefową i nie dziwię się, że mamy takie osiągnięcia.- No cóż - powiedziałam niedbale.- Kobiety także mogą być dobrymi przywódcami.- Mogę cię o coś spytać? - Pochylił się w moją stronę.- Dlaczego tak długo kazałaś na siebie czekać?- Szlaban był zamknięty - odparłam.- Jaki szlaban?- Na szosie do Lwowa.Musieliśmy czekać do rana, aż otworzą.Patrzył na mnie z niedowierzaniem.- No co? Żyjesz tutaj i nie wiesz, że u was na noc zamyka się szlabany na szosach? - spytałam ubawiona.- Nic mi o tym nie wiadomo.- To przejedź się kiedyś w kierunku granicy, sam zobaczysz.Chyba że tylko my mieliśmy takiego pecha.Zdenerwowałam się tym, bo nie lubię się spóźniać.Pokiwał głową.- No dobrze.Wracając do tematu - zapalił papierosa - bardzo mi się spodobał twój upór w sprawie przekazania hasła osobiście.Jesteś bardzo ostrożna.- Dziękuję.Ale może przystąpmy do właściwego tematu, bo nie mam wiele czasu, a obowiązki czekają - powiedziałam, uśmiechając się przepraszająco.- Rozumiem.Nad ludźmi trzeba mieć stałą kontrolę, bo inaczej zaczynają brykać.- Wiem coś na ten temat.- W takim razie powiem ci coś w tajemnicy.W pierwszej chwili podczas pobytu u ciebie chciałem powiedzieć prawdę, ale tak mi się spodobałaś, że zrezygnowałem.Postanowiłem wykorzystać twoją chęć poznania Igora, aby cię tutaj zwabić.Gdyby nie to, wydusiłbym z ciebie wszystko w Polsce.A teraz jeszcze bardziej żałuję, że nie możemy więcej czasu spędzić razem.Bardzo mnie intrygujesz.- Ja również żałuję, ale co zrobić? - powiedziałam słabym głosem.Igor westchnął, przysunął sobie kartkę i długopis.- Słucham.- Sasza Jurczyn, Maskowskaja 9.Hasło: Deszcz zielonych liści, numer konta: 2801375485858.Nie za szybko mówię?Pokręcił przecząco głową i skończył pisać.Odczytał głośno treść informacji, aby sprawdzić, czy czegoś nie pominął.- Pewnie się już nigdy nie spotkamy - powiedział i popatrzył na mnie czule.- Każdy wraca do swojej pracy.Ale cieszę się, że mogłem cię jeszcze raz zobaczyć.- Ja także - uśmiechnęłam się, choć serce łomotało mi ze strachu.- Aha, moje zamówienie jest już u Greka.Zrealizujemy je jak zwykle.Sądzę, że w ciągu dwóch, trzech tygodni wywiążecie się z tego?- Naturalnie.- Ziele na kraterze jest już nieaktualne.Powiadomiłaś swoich chłopców? - spytał.Matko kochana, o czym o mówi?- Kontrolujesz mnie? - spytałam oschle.- Nie lubisz tego, co?- Nie lubię-odpowiedziałam twardo.- Dobra jesteś.- Roześmiał się, ubawiony.- Niejeden mężczyzna mógłby ci pozazdrościć uporu, z jakim walczysz o swoją pozycję.- Nie muszę o nią walczyć, bo już ją mam – odpowiedziałam wyniośle.Igor popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem i pokiwał głową.- Musimy się kiedyś spotkać - powiedział cicho.- A w ogóle jak ty masz na imię?Tego pytania się nie spodziewałam i nie miałam zielonego pojęcia, czy kłamać, czy mówić prawdę.Zaryzykowałam.- Anna - powiedziałam od niechcenia.- Anna - powtórzył.- Bardzo ładnie.Gdybym kiedyś przejeżdżał przez wasz kraj, mogę cię odwiedzić?- Oczywiście.- Podniosłam się z krzesła.- Cieszę się, że cię poznałam.Wyciągnęłam do niego rękę, a on trzymał ją długo w swoich mocnych dłoniach.- Jesteś bardzo piękną kobietą - powiedział w końcu.Opuściłam głowę.Musiałam cały czas pamiętać, że to jest przestępca, a nie kandydat na męża.- No, nie wstydź się - mówił łagodnie.- Mężczyźni pewnie nieczęsto prawią ci komplementy, ze względu na to, kim jesteś.- Masz rację, odzwyczaiłam się od tego.Spojrzałam na niego.Kurczę, jakie on miał piękne, głębokie, czarne oczy.Czy ja przypadkiem nie zwariowałam?- Nigdy nie zapomnę tego spotkania - mówił dalej.- Igor, co ty mi chcesz powiedzieć?Nerwy mi chyba puściły, bo zadałam najgłupsze pytanie, jakie mogło paść.- Ty wiesz, o czym ja mówię.Potrząsnęłam przecząco głową.Był uroczy, taki męski.- Bylibyśmy wspaniałą parą, nie tylko w interesach - dodał.On chyba oszalał, pomyślałam.- Nie zarobiłbyś przy mnie tylu pieniędzy - odpowiedziałam.- One nic nie znaczą w porównaniu z tobą.Żałuję, że nie spotkaliśmy się w innych okolicznościach.- Takie jest życie - westchnęłam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]