[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sam nie wiem, z jakiego powodu musiałem zdobyć Miecz Świtu.— Poklepał obszerną pochwę chroniącą legendarny oręż.— Rycerz w Czerni i Złocie utrzymuje, że to wszystko jestczęścią wielkiego przeznaczenia, a ja jestem jedynie bezwolnym niewolnikiem losu.Ze swej strony pragnąłbym tylko znaleźć nieco miłości i nieco ukojenia, a także odpłacić się tym, którzy złupili mój kraj ojczysty.Mimo to znalazłem się tutaj, na kontynencie odległym o tysiące kilometrów od miejsc, w których chciałbym przebywać, i wyruszam na poszukiwanie kolejnego legendarnego przedmiotu.Nie czynię tego z ochotą.Może kiedyś zrozumiemy to wszystko do końca.Bewchard spojrzał na niego z troską.— Sądzę, że służysz wielkiej sprawie, Hawkmoonie.Twe dzieje przejdą do historii.Książę ponownie zaśmiał się.— A przecież nie zależy mi na wzniosłej przyszłości, wystarczy, jeśli będzie ona bezpieczna.— Może i tak — odparł Bewchard.— Oto, przyjaciele, przygotowałem dla was i wyposażyłem mój najlepszy statek.Najznakomitsi marynarze z Narleenu prześcigali się, by mieć sposobność pożeglować z wami.Macie wyśmienitą załogę.Życzę ci powodzenia, Hawkmoonie.I tobie także, d'Avercu.Francuz zakasłał w mankiet.— Jeśli Hawkmoon jest bezwolnym sługą owej wielkiej sprawy, to kimże ja jestem? Czyż tylko wielkim głupcem? Nie dopisuje mi zdrowie, chronicznie jestem w złej kondycji, a wciąż ciągają mnie po całym świecie w służbie mitycznej Magicznej Laski.Przypuszczam, że to mnie dobije.Książę skwitował jego słowa uśmiechem, po czym zatroskany odwrócił się na pięcie w stronę trapu wiodącego na pokład statku.Rycerz w Czerni i Złocie poruszył się niecierpliwie.— Dnark, Hawkmoonie — przypomniał.— Musisz odnaleźć w Dnarku Magiczną Laskę.— Dobrze — rzucił Hawkmoon.— Słyszałem cię, Rycerzu.— Miecz Świtu jest także potrzebny w Dnarku — kontynuował niezrażony Rycerz w Czerni i Złocie — a tylko ty możesz go dzierżyć.— Będę musiał postąpić zgodnie z twymi radami, Rycerzu — odparł swobodnym tonem książę.— Czy popłyniesz z nami?— Muszę zająć się innymi sprawami.— Nie wątpię jednak, że jeszcze się spotkamy.— Z pewnością.D'Averc zakasłał i uniósł dłoń.— Żegnaj zatem, Rycerzu.Dziękujemy za pomoc.— To ja wam dziękuję — odparł enigmatycznie Rycerz.Hawkmoon wydał rozkaz wciągnięcia trapu i przygotowania wioseł.Wkrótce statek minął zatokę i znalazł się na otwartym morzu.Książę stał przy burcie, spoglądając na sylwetki Bewcharda oraz Rycerza w Czerni i Złocie, które stawały się coraz mniejsze i mniejsze, aż wreszcie z tajemniczym uśmiechem odwrócił głowę w stronę d'Averca.— Jak myślisz, przyjacielu, dokąd płyniemy?— Przypuszczam, że do miasta Dnark — odparł niewinnie Francuz.— Do Europy, d'Avercu.Nie dbam o przeznaczenie, z którym nieustannie muszę się borykać.Chcę znów ujrzeć moją żonę.Przepłyniemy przez ocean, d'Avercu, do Europy.Tam wykorzystamy pierścienie, żeby dostać się do Zamku Brass.Zobaczę wreszcie Yisseldę.Huillam nie odpowiedział, spojrzał tylko w górę na piętrzące się nad ich głowami białe żagle, dzięki którym statek nabierał szybkości.— Co ty na to, d'Avercu? — zapytał uśmiechnięty Hawkmoon, klepiąc przyjaciela po plecach.Ten wzruszył ramionami.— Rzekłbym, że z wielką przyjemnością odpocząłbym przez jakiś czas w Zamku Brass.— A jednak w twoim głosie, przyjacielu, pobrzmiewa wyraźna nutka sarkazmu.— Hawkmoon zmarszczył brwi.— O co chodzi?D'Averc posłał mu powłóczyste spojrzenie, świetnie pasujące do ironicznego tonu.— Może po prostu nie jestem tak jak ty przekonany,Hawkmoonie, iż ten statek zdoła dotrzeć do Europy.Może ja mam więcej respektu dla Magicznej Laski.— Ty.wierzysz w podobne legendy? Przecież Amarek miał jakoby stanowić ojczyznę ludzi podobnych bogom.Jednak bardzo się różnił od tego obrazu, prawda?— Mimo wszystko sądzę, że zbytnio ulegasz przekonaniu, iż Magiczna Laska nie istnieje.Przypuszczam też, że kieruje tobą przede wszystkim tęsknota za Yisseldą.— Możliwe.— Cóż, Hawkmoonie — mruknął, spoglądając w stronę morza.— Czas pokaże, na ile potężna jest Magiczna Laska
[ Pobierz całość w formacie PDF ]