[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To jest okrągłe.-Co?- Słyszałeś, co powiedziałam.Po obu stronach zapadła długa i głęboka cisza.***Na wydrukach komputerowych tajemniczy przedmiot wyglądał jak okrągły budynek przykryty wielką kopułą.- Niech mnie diabli wezmą, jeśli kiedykolwiek widziałam coś podobnego - powiedziała Moore.- Nie jest to leśniczówka ani spichlerz.Na pewno nie jest to też wiejska chata.- Spojrzała podejrzliwie na Maksa.- Przypuszczam, że pan wie, co to jest.Max wiedział, jakie są jego nadzieje.Jednak przedstawiony na wydruku obiekt nie miał aerodynamicznych kształtów.Pokręcił więc tylko głową.- Co jeszcze może pani z tego odczytać? - spytała April.- Nic.Nada.To po prostu duży, okrągły budynek.Około pięćset stóp w obwodzie.- Ile wynosi wysokość?- Jakieś dwadzieścia stóp przy zewnętrznej krawędzi i trzydzieści na środku kopuły.- Siedzieli w furgonetce „GeoTechu”, zaparkowanej niebezpiecznie blisko krawędzi urwiska, dokładnie nad tajemniczym obiektem.Wiatr uderzał w bok samochodu, kołysząc nim lekko.- Jest tutaj jeszcze jedna dziwna rzecz -powiedziała Moore.- Wierzchołek zbudowany jest głównie ze skały, przykryty tylko cienką warstwą ziemi.Ale to coś wbudowane jest wewnątrz ogromnego wycięcia w powierzchni skały.Widzicie te cienie? To wszystko jest granit.April poprosiła ją, by powiększyła obraz.- Wycięcie także jest okrągłe - kontynuowała Moore.- Powiedziałabym nawet, że zostało wykonane specjalnie dla tego budynku.Max i April wymienili spojrzenia.- A tutaj mam coś jeszcze.- Moore wskazała na ciemne plamy pod obiektem i obok niego, od strony krawędzi urwiska.-To jest kanał wycięty w skale.- Ciemny pasek biegł spod okrągłej struktury prosto do brzegu klifu.- Z czego zrobiona jest ta rotunda? - chciała wiedzieć April.- Nie wiem.Mogę was jednak zapewnić, że to nie skała.- Skąd pani to wie?- Jakość odbicia.Niemal porównywalna ze szkłem.- Moore stukała palcami o blat biurka.- Nie mam pojęcia, co to może być i skąd się tu wzięło.Gdybyśmy znajdowali się teraz na równinie, pomyślałabym, że to jakiś porzucony magazyn.To coś jest wystarczająco duże.Ale dlaczego ktoś miałby budować magazyn tutaj, na szczycie urwiska? Wygląda to raczej jak miejsce, do którego ludzie przychodzili odpocząć, usiąść na werandzie i popatrzeć sobie w dolinę.Prawda? - Obdarzyła Maksa przenikliwym spojrzeniem.- Ale to coś nie ma żadnej werandy.Max skurczył się odruchowo, wyczuwając jej irytację, i przez chwilę miał ochotę wyrzucić z siebie wszystko.Ale cóż mógł jej powiedzieć? Że zgodnie z jego przypuszczeniami znaleźli właśnie latający talerz?Wyszli z furgonetki i stanęli nieruchomo, wpatrując się w grunt, jakby siłą woli mogli przeniknąć warstwę ziemi i dowiedzieć się, co leży pod ich stopami.Poprzedniej nocy padał śnieg, ale silny wiatr dokładnie oczyścił wierzchołek urwiska.Słońce właśnie zaszło za horyzont, a temperatura zaczęła się gwałtownie obniżać.Traktor z radarem krążył w oddali, szukając innych przedmiotów.Terkotanie silnika było jedynym dźwiękiem, jaki mącił wieczorną ciszę.Daleko pod nimi jakiś samochód sunął powoli drogą 32, a w kilku domach paliły się światła.Ziemia niknęła powoli w ciemnościach, zacierały się granice pomiędzy poszczególnymi elementami krajobrazu.April zaskoczyła go.Wzięła go pod rękę i zaprowadziła na skraj urwiska, z dala od Moore.- Ten kanał - powiedziała.- Myślisz o tym samym, co ja? Skinął głową.- Kanał przeznaczony był dla jachtu.April drżała z podniecenia.- Myślę, że trafiliśmy w dziesiątkę.- Też tak sądzę.Przez długą chwilę oboje milczeli.Max starał się określić swe uczucia.- Jak myślisz - przemówiła w końcu April - Siuksowie pozwolą nam rozkopać ten teren?- Jasne.Oni też mogą mieć z tego zysk.Odwrócili się plecami do wiatru i spojrzeli na tonącą w ciemnościach dolinę.- Nie chciałabym myśleć o tym w kategoriach zysków i strat - powiedziała April.- Najchętniej wśliznęłabym się tam ukradkiem i zrobiła co trzeba, nikomu nic nie mówiąc.Ale teraz chodzi już o poważne przedsięwzięcie.- Niełatwo będzie to wykopać - zgodził się Max.- Jest o wiele większe od jachtu.- Zmarznięta ziemia skrzypiała pod jego nogami.- Zastanawiam się, czy nie powinniśmy poczekać do wiosny.- Nie.- April mocno zacisnęła zęby.- Nie zamierzam siedzieć bezczynnie przez pół roku.Myślę, że bez trudu ściągniemy tutaj całą armię ochotników.Jestem pewna, że kiedy pokażemy Lisie, co znaleźliśmy, da nam dodatkowe pieniądze.Nie powinniśmy mieć z tym żadnych problemów.- Otuliła się szczelniej płaszczem.- Możemy też rozwiesić ogłoszenia na uniwersytecie i ściągnąć do pracy studentów.W Fort Moxie, Cavalier i Walhal-la jest mnóstwo ludzi, którzy mają niewiele do roboty o tej porze roku.Jestem przekonana, że bez trudu zgromadzimy odpowiednią siłę roboczą.Najpierw musimy jednak ściągnąć tu porządną koparkę.- Jej oczy błyszczały w mroku.- Jak myślisz, Max? Mamy go?Była bardzo podekscytowana.Podobnie jak Max, nie chciała wiązać ze znaleziskiem zbyt dużych nadziei, dopóki nie uzyska całkowitej pewności.- Nie wiem - odparł.Spojrzeli jeszcze raz na wschód.Dolina Czerwonej Rzeki ciągnęła się aż po horyzont, do gwiazd.Lisa Yarborough spędziła miły wieczór, oglądając w towarzystwie kilku przyjaciół „Catsa”.Potem wszyscy wybrali się do tajskiej restauracji.O wpół do drugiej w nocy zaparkowała samochód w swoim garażu.Weszła do domu, zamknęła drzwi i od-słuchała wiadomości z sekretarki.- Zadzwoń do mnie, kiedy będziesz mogła - mówiła April
[ Pobierz całość w formacie PDF ]