[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.On nie miał zamiaru poświęcać się dla przegranej sprawy.Najmniejszego.Ale jak ona popatrzyła, kiedy powiedział, że odjeżdża.Cholera.Włączył światła i powoli ruszył w stronę drogi wyjazdowej.Wiedział, że w lesie pełno jest policjantów.Przypuszczał, że wszyscy są uzbrojeni i mogą zachowywać się nerwowo.Przedostanie się na drugą stronę lasu było dlań wystarczająco ryzykownym zadaniem.Dojrzał jednak jakiś ruch za samochodem.Ktoś macha.Adam.Max zwolnił, zawrócił i podjechał do bramy.- Max - Adam podszedł do samochodu.- Możesz coś dla nas zrobić?- Po co przyleciał tu Tom? - odpowiedział pytaniem Max, kryjąc nerwowy grymas.Adam podał mu kartkę papieru.- Żeby dostarczyć to.Max zapalił światło w samochodzie i przeczytał wiadomość od Williama Hawka.Przewodniczący:Twoi ludzie przylecą o 11.00 dwoma samolotami czarterowymi na lotnisko w Grand Forks.Wysyłam eskortę.Max podniósł wzrok na Adama.- O co tu chodzi? Wezwaliście posiłki?- To ludzie, którzy chcą pomóc przewodniczącemu.Być może uda im się to powstrzymać.Max westchnął.- Chciałbym się mylić, ale moim zdaniem przewodniczący niepotrzebnie się łudzi.- Może - wzruszył ramionami Adam.- Ale to wszystko, co mamy.Do Grand Forks przyleci dwanaście albo trzynaście osób.- Problem w tym, że nawet jeśli rzeczywiście mogliby wam pomóc, to i tak nie dostaną się tutaj - stwierdził Max.- To prawda.Drogi są zablokowane.- Więc co mam zrobić?- Porozmawiaj ze swoimi przyjaciółmi w Blue Jay.Wynajmij dwa helikoptery i przywieź ich tutaj drogą powietrzną.- Zwariowałeś.Blue Jay nikogo tutaj nie przywiezie.Przecież ci faceci o mało nie zestrzelili Toma.- To twoi przyjaciele - nie ustępował Adam.- Daj im dużo pieniędzy.Powiedz, że ubiją świetny interes.Max wpatrywał się w ciemną ścianę lasu, za którą niknęła droga dojazdowa.Jeden z samochodów policyjnych włączył migacz.Poza tym nic się nie działo.- Zrobię, co będę mógł - powiedział.Policjanci czekali na niego tuż za wjazdem na drogę.Zatrzymali go, a wtedy podjechał doń jeden z samochodów zaparkowanych na skarpie.Elizabeth Silvera.- Dobry wieczór, panie Collingwood.Czy mógłby pan wysiąść z samochodu?Max wykonał jej polecenie.- Czy ktoś jeszcze stąd wyjedzie?- Nie wiem - odparł.- Nie sądzę.- A co z doktor Cannon?- Myśli, że chcecie zniszczyć Rotundę.- Mam rozumieć, że to oznacza „nie”?- Tak właśnie.- Max skrzyżował ręce na piersiach w geście obrony, bo przed chwilą opuścił przecież grupę ludzi, którzy stawiali opór legalnym organom władzy.Jednocześnie gest ten wyrażał poczucie winy, bo porzucił swych przyjaciół.- Co oni tam mają? - Silvera zniżyła głos do kordialnego szeptu, jakby chciała zaznaczyć w ten sposób, że oboje stoją po tej samej stronie barykady.- Słucham?- Pytam o broń.Co oni tam mają?- Nie wiem.Pistolety.Karabiny.Mają karabiny.Nie wiem co poza tym.- Max nie usiłował nawet kłamać.Rzeczywiście nie wiedział, jaką bronią dysponują Indianie.Silvera skinęła głową.- Co zrzucił samolot? - spytała.Max był przygotowany na to pytanie.- Wiadomość od szczepu.Znak poparcia od wszystkich członków plemienia.- Tylko tyle? - Spojrzała nań z niedowierzaniem.- Tak.To taki zwyczaj.Znak aprobaty dla wojowników.Indianie robią to od stuleci.Silvera nawet nie mrugnęła okiem.- Panie Collingwood, czy ma pan nam do powiedzenia coś, co pozwoliłoby zakończyć ten spór w sposób pokojowy?- Tak.- Max wyprostował się dumnie.- Odejdźcie stąd.Zostawcie ich w spokoju.- Przykro mi, że tak pan widzi tę sprawę.- Najwyraźniej była zdegustowana jego postawą.- Gdzie się pan zatrzyma?- W motelu „Gwiazda Północy”, w Fort Moxie.- Dobrze.Proszę nigdzie nie wyjeżdżać.Może będziemy chcieli z panem jeszcze porozmawiać.- Jasne - odrzekł Max.Co kilka sekund zerkał w tylne lusterko, by sprawdzić, czy ktoś go nie śledzi.Droga była pusta.Zastanawiał się, czy nie powinien zadzwonić do Jake'a Thoraldsona i poprosić go, by przygotował „Grom” do lotu.Podejrzewał jednak, że wszystkie jego rozmowy są podsłuchiwane.Dlatego też stracił pół godziny na lotnisku w Fort Moxie, czekając aż samolot zostanie wyciągnięty z hangaru i rozgrzany.Kilka minut po dziesiątej wkołował na pas startowy, ustawił się pod wiatr i wypróbował silniki.Chłodzone cieczą „Allisony” dudniły uspokajająco w równym rytmie.Jake oświadczył, że powietrze nad lotniskiem jest wolne i może startować, która to informacja wydawała się nieco absurdalna w przypadku Fort Moxie, gdzie pilot zawsze patrzył na puste niebo.Max zwiększył obroty i stary samolot ruszył gwałtownie do przodu.Może był to ryk silników, szum powietrza opływającego kabinę, wyważone kształty „Gromu”.Może odezwały się w nim geny pilota myśliwskiego.Cokolwiek było tego przyczyną, wszystkie lęki opuściły Maksa gdy tylko zostawił za sobą płachtę lotniska.Ten samolot odmienił kiedyś losy wojny nad Pacyfikiem.Max zerknął w celownik.Całe uzbrojenie samolotu skoncentrowane było na dziobie; dwudziestomilimetrowe działko i cztery karabiny kaliber 0,5.Siła ognia połączona ze zwrotnością i prędkością „Gromu”, który osiągał nawet czterysta mil na godzinę, czyniły zeń straszliwą broń.Niemcy nazywali go der Gabelschwanz Teufel - Diabeł o podwójnym ogonie.Karabiny oczywiście były unieszkodliwione, choć przez jedną dziką chwilę Max żałował, że nie może z nich skorzystać.Leciał na wysokości dziewięciu tysięcy stóp, kiedy zobaczył inny samolot.Ten kierował się na północ, na stałym pułapie około czternastu tysięcy stóp.Max nie mógł go zidentyfikować z takiej odległości, pomyślał jednak, że powinien zakładać, iż federalni obserwują całą okolicę z powietrza.Kusiło go, by polecieć nad Rotundę, pomachać skrzydłami, dać Adamowi jakiś znak, że może mu ufać.Wiedział jednak, że nie powinien zwracać na siebie uwagi.Tajemniczy samolot miał tylko jeden silnik, więc Max bez trudu mógłby go prześcignąć.Nie prześcignąłby jednak jego radaru.Jeśli nawet zobaczą, że poleciał do Grand Forks, a zobaczą to na pewno, cóż mogą mu zrobić? Zapomną o nim, gdy tylko znajdzie się na ziemi.Zrobił duży spokojny nawrót na południe i poderwał „Grom” do szybszego lotu.Dwadzieścia minut później wylądował na Casper Field i podkołował pod budynki lotniska.Centralne miejsce zajmowały tu hangary dla kilku samolotów transportowych, hala remontowa i szkoła latania
[ Pobierz całość w formacie PDF ]