[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Michael płynął nieprzerwanie, chcąc jak najbardziej oddalić się od latającej fortecy.Za sobą słyszał syk rozpalonych ele­mentów tonącego samolotu.Nawigator być może wydostał się na zewnątrz, a być może nie.Michael nie zatrzymywał się, by się o tym przekonać.Rany paliły go od słonej wody, lecz dzięki temu nie omdlewał.Z każdym wyrzutem ramion oddalał się od samolotu.Gdy był już w znacznej odległości od bombowca, usłyszał za sobą szum i bulgotanie.Obejrzał się i zobaczył, że ogon maszyny zaczyna się pogrążać w morzu.Nos uniósł się i Michael zobaczył na nim namalowany przez Frankewitza ob­razek przedstawiający Hitlera ściśniętego w żelaznej pięści.Gdy­by ryby znały się na sztuce, miałyby teraz świetną okazję, by ją podziwiać.„Żelazna Pięść” zaczęła znikać, gwałtownie wypełniana wodą wlewającą się przez luki strzeleckie.Po chwili zniknęła pod wodą.Na powierzchnię wydobywały się już tylko pęcherze po­wietrza.Michael był coraz słabszy.Czuł, że już długo nie wy­trzyma.„Jeszcze nie” - powiedział do siebie.Jeszcze jeden wyrzut ręki.Jeszcze jeden i jeszcze jeden.Mógł teraz przekonać się w praktyce, jak cenna jest umiejętność pływania kraulem.Usłyszał łoskot silnika.W jego kierunku zmierzała łódź pa­trolowa z powiewającą flagą brytyjską.Na dziobie stało dwóch żołnierzy z karabinami.Był w domu.Wyciągnęli go z wody, owinęli w koc i dali mu filiżankę mocnej jak mocz wilka herbaty.Potem wycelowali w niego ka­rabiny i trzymali go na muszce przez cały czas, kiedy płynęli do brzegu, aby go przekazać władzom.Łódź była około mili od portu, kiedy Michael usłyszał odległy, przytłumiony odgłos eksplozji.Obejrzał się i zobaczył olbrzymi gejzer wystrzelający nad powierzchnią morza.To któraś z bomb, a może więcej niż jedna, eksplodowała w kadłubie latającej fortecy pod wodami Kanału.Gejzer opadł, woda zakotłowała się przez chwilę i wkrót­ce było po wszystkim.Ale jeszcze nie całkiem.Michael wyszedł z łodzi na pomost, rozglądając się po morzu w poszukiwaniu brytyjskiego niszczyciela, który - jak wiedział - musi wkrótce nadpłynąć.Otrząsnął się i krople wody posypały się z jego włosów i ubrania.Czuł, jak wypełnia go szczęście, mimo że stał przed wycelowanymi karabinami członków Home Guard.Był tak szczęśliwy, że niemal chciało mu się wyć.CZĘŚĆ JEDENASTANIEPRZEWIDZIANE OKOLICZNOŚCI1Miał podkrążone oczy i kredowobiałą twarz.To był bardzo zły znak.- Niestety, nic nie dało się uratować - powiedział Martin Bormann i odchrząknął.- Doktor Hildebrand nie żyje i.wy­daje się, że całe przedsięwzięcie nie przyniosło odpowiednich owoców.Czekał na dalszy ciąg, zaciskając położone na blacie biurka pięści.Z wiszącego za nim na ścianie portretu spoglądał krytycz­nym wzrokiem Fryderyk Wielki.- My.nie sądzimy, że samolot zdołał dotrzeć do Londynu - kontynuował Bormann.Obejrzał się niespokojnie na stojącego za nim sztywno siwowłosego feldmarszałka.- To znaczy: nie ma dowodów na to, że karnagen został dostarczony do celu.Nic nie mówił.W skroni czuł rytmiczny puls.Patrzył przez okno o pozłacanych ramach, za którym zaczynały kłaść się nad Berlinem wieczorne cienie.Szósty dzień czerwca dobiegał końca.Na drugiej ścianie wisiała mapa Normandii z zaznaczonymi pla­żami, które wkrótce miały być znane pod kryptonimami „Utah”, „Omaha”, „Gold”, „Juno” i „Sword”.Wszędzie na tych mapach widać było skierowane w głąb lądu czerwone strzałki i czarne linie, oznaczające wycofywanie się wojsk niemieckich.„Och, co za zdrajcy” - pomyślał, patrząc na te symbole.- Operacja zawiodła - powiedział Bormann.- To w wyniku.nieprzewidzianych okoliczności.- Nie, to nie dlatego - odpowiedział spokojnym, cichym głosem Hitler - ale dlatego, że ktoś nie miał wystarczającej wiary.Ktoś nie miał odpowiedniej siły woli.Sprowadzić tu Bloka - powiedział już ostrzejszym tonem.- Pułkownika Jerka Bloka.To jego właśnie chciałbym zobaczyć.Natychmiast.- Pułkownik Blok już.Już nie ma go z nami.- Zdrajca! - Hitler niemalże poderwał się na nogi.- Co on zrobił? Pobiegł, żeby się poddać pierwszemu angielskiemu żoł­nierzowi, którego zobaczył?- Pułkownik Blok nie żyje - powiedział Bormann.- Tak, też popełniłbym samobójstwo, gdybym się spisał tak fatalnie jak on.- Twarz Hitlera zaczerwieniła się i pokryła po­tem.- Powinienem był przewidzieć, że nie można powierzać mu tak odpowiedzialnego zadania.Od początku był do nicze­go, tylko udawał, że potrafi coś zrobić! Świat jest pełen takich jak on!- Obawiam się, że to prawda, przynajmniej w stosunku do Niemiec - skomentował cicho feldmarszałek.- Kiedy pomyślę o czasie i pieniądzach poświęconych na to przedsięwzięcie, to niedobrze mi się robi! - Hitler wyszedł zza biurka.- Więc Blok zabił się, tak? Jak to zrobił? Pigułka czy pistolet?- To było.- Bormann prawie już powiedział „śmigło”.Ale gdyby zdradził führerowi, co naprawdę się wydarzyło, to roz­pętałby prawdziwą burzę.Wyszłaby sprawa niemieckiego ruchu oporu, tych brudnych świń, i obcych agentów, którzy w jakiś sposób zniszczyli cały zapas karnagenu.I ta niesmaczna sprawa Chesny van Dorne.Nie, nie! Najlepiej było pozostać przy obecnej wersji: nalot bombowy zrujnował zbiorniki i magazyn broni na Skarpie, a wybuchy unicestwiły zapasy chemikaliów.W tych ciężkich momentach führer i tak miał dość zmartwień.- To był pistolet - oznajmił Bormann.- No, przynajmniej oszczędziło to nam kuli dla niego, pra­wda? Ale tyle czasu i wysiłku, wszystko zmarnowane! Gdybyśmy użyli tych pieniędzy inaczej, to moglibyśmy zbudować dzia­ło słoneczne! Ale nie, nie - Blok i jego spiskowcy odwiedli mnie od tego pomysłu! Jestem zbyt ufny, na tym polega cały problem! I tak myślę, Martin, że on od samego początku mógł pracować dla Brytyjczyków!Bormann wzruszył ramionami.Czasami było lepiej pozwolić führerowi wierzyć w to, w co chciał wierzyć.W ten sposób łatwiej było go kontrolować.- Mein Führer? - Feldmarszałek wskazał na mapę Norman­dii.- Gdyby pan zechciał zwrócić teraz swą uwagę na obecną sytuację.Widać, że Brytyjczycy i Kanadyjczycy zmierzają ku Caen.Tutaj - dotknął innej części mapy - amerykańskie wojska posuwają się w kierunku Carentan.Nasze oddziały są zbyt roz­ciągnięte, aby poradzić sobie z obydwoma natarciami.Czy mógł­bym poprosić pana o opinię, którymi dywizjami należy powstrzy­mać uderzenie?Hitler nic nie powiedział.Stał, patrząc nie na mapy, na których przedstawiono śmiertelną walkę, ale na swoje akwarele, na któ­rych czaiły się tworzone w jego wyobraźni wilki.- Mein Führer? - nalegał feldmarszałek.- Co mamy zrobić? Policzek Hitlera drgnął.Odwrócił się od obrazów, podszedł do biurka i otworzył szufladę.Włożył do niej rękę i wyjął nóż do otwierania listów.Patrząc szklanym wzrokiem, podszedł krokiem lunatyka z po­wrotem do obrazów i zanurzył ostrze w pierwszy z nich.Rozciął od góry do dołu widok wiejskiego gospodarstwa wraz z kryjącym się w cieniu wilkiem.Przebił drugą akwarelę, tę z górskim stru­mieniem, na której wilk czaił się za skałą.- Kłamstwa - szeptał, tnąc płótna [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl