[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I tak muszę dbać o linię.Słuchali muzyki i jedli, a kiedy skończyli, Lorie zabrała tacę i pozmywała.Gdy suszyła naczynia, Gene przyciemnił światła i pokój wypełnił romantyczny półmrok.Nalał jej kolejnego drinka.Nie wiedział, na ile będą mogli sobie pozwolić, lecz jego dewizą było „zawsze próbować, gdyż inaczej pozbawia się samego siebie szansy".Gdy wróciła z kuchni, podał jej wódkę.- To koniec twoich obowiązków jako gospodyni na dzisiaj.Chodź i usiądź.- Nie mogę zostać zbyt długo.Nie chcę, by mama się martwiła.Wskazał na miejsce przy sobie.- Siądź! I przestań mówić o matce.Ona też musiała jakoś poznać twego ojca i postarać się o ciebie.Nie zrobiła tego, wracając wcześnie do mamusi.Lorie usiadła.Jej włosy lśniły w świetle lamp, a usta błyszczały, jakby je wciąż oblizywała.W mieszkaniu było ciepło i rozpięła safari tak, że mógł dojrzeć dolinkę między piersiami i tkwiącą tam małą, złotą piramidkę.Usiadła blisko i wdychał płynący od niej wraz z ciepłem ciała zapach perfum, przekonując się coraz bardziej, że ją kocha.- Moja matka spotkała ojca w Tell Besta, w Egipcie - powiedziała.- To teraz tylko ruiny, lecz stamtąd właśnie pochodzi nasz naród.- Masz na myśli współczesne ruiny czy antyczne?- Antyczne - odparła.- Starsze nawet niż piramidy.Starsze niż sam Sfinks.Otworzył pudełko papierosów.- A zatem pochodzisz z długiej linii tych, jak im tam.Ubasti?Skinęła głową.- Miasto Tell Besta, gdzie mieszkali, nazywało się niegdyś Bubastis i osiągnęło szczyt swego rozwoju za Ramzesa III.Zapalił i wydmuchnął dym.- I możesz aż tak daleko dotrzeć do dziejów swojej rodziny?Powtórnie skinęła głową.- A jak dawno temu żył ten.Ramzes III? Obawiam się, że moja znajomość egiptologii nie jest zbyt wielka.Pociągnęła łyk drinka.- Ramzes III sprawował władzę tysiąc trzysta lat przed narodzinami Chrystusa.Gene szeroko rozwarł oczy.- Żartujesz! To znaczy, że znasz swe drzewo genealogiczne na trzynaście wieków przed Chrystusem? To niemożliwe!Uśmiechnęła się łagodnie.- Niezupełnie.Ludność tej części Dolnego Egiptu nigdy nie była nomadami.Wielu fellachów wygląda obecnie zupełnie tak samo jak ich przodkowie z rysunków na ścianach starożytnych grobowców.Lecz nie jest to niespodzianką, jeśli się wie, że są bezpośrednimi potomkami właśnie tych ludzi, którzy budowali grobowce, a ponieważ bardzo powszechne są małżeństwa wewnątrz rodziny, między kuzynostwem, a nawet rodzeństwem, rysy twarzy pozostają niezmienione od tysięcy lat.Gene przysiadł głębiej w fotelu.- Wiesz co, znam swoje drzewo genealogiczne aż po szkocką rodzinę, która wyemigrowała na Florydę w 1825 roku, i zawsze byłem z tego dumny.Ty sprawiasz, że czuję się całkowicie pozbawiony korzeni - stwierdził.Spuściła oczy.- Długa linia rodzinna to niekoniecznie dobra linia rodzinna - powiedziała bardzo cicho.- Chcesz przez to powiedzieć, że coś jest nie tak z twoimi przodkami?Lorie spojrzała na niego.- To zależy od punktu widzenia.Moi przodkowie nie byli zwykłymi ludźmi.Fellachowie nazywali ich „tamtym ludem".Sądzę, że nadal tak mówią.- „Tamten lud".To nie brzmi tak źle.- A jednak, jeśli się weźmie pod uwagę fakt, że fellachowie są mistrzami obelg i epitetów - powiedziała.- Mogą przeklinać cię przez godzinę i ani razu nie użyć tego samego określenia.Lecz nas, Ubasti, nazywają po prostu „tamtym ludem" i to najmocniej wyraża ich uczucia.Gene wyciągnął rękę i dotknął jej włosów.Były miękkie i miłe w dotyku, lecz zarazem posiadały specyficzną siłę i w sztucznym świetle błyszczały dziwnym blaskiem, przypominającym mu coś, czego nie mógł skojarzyć.- Mamy do czynienia z czymś podobnym w Ameryce - powiedział jej.- Czy słyszałaś kiedyś o Hatfieldach i McCoyach?- Tak - odparła.- Lecz to nie jest podobne.To nie miało nic wspólnego z dyskryminacją.To był strach.- Strach? Czy twoi przodkowie byli aż tak źli? Pocierał jej policzek wierzchem dłoni, a ona skupiła na nim swoje błyszczące, zielone oczy.Jej źrenice poszerzyły się w ciemności i nie zauważyłby choć raz mrugnęła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]