[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- I zostawiæ mnie sam¹ na tym œwiecie? Bez ciebie jestem nikim.ChodŸ, chodŸ ze mn¹ do œrodka.Zobacz, ja stanê po jednej stronie dolnej czêœci drzwi, a ty na zewn¹trz, po drugiej.Nie wolno ci odejœæ!Mówi³a gor¹czkowo, pragn¹c zatrzymaæ go za wszelk¹ cenê.Niechêtnie przysta³ na jej dziecinny pomys³.Czu³ siê trochê nieswojo czekaj¹c za drzwiami, lecz zrobi³ to dla niej.Jej s³owa p³ynê³y bez³adnie.- Potrzebujemy siê na tyle sposobów, Tengelu.O ka¿dej porze dnia pragniemy rozmawiaæ ze sob¹, pomagaæ sobie, radowaæ siê nawzajem.- Wiem - powiedzia³ z ¿alem.- Potrzebujemy siê tak bardzo.Bo ty i ja, Silje jesteœmy jak drzewo rozciête na dwoje.I je¿eli siê go na powrót nie z³o¿y, drzewo umrze.Patrzy³a na niego wstrzymuj¹c oddech.Wci¹¿ nie wypowiada³ jednak s³ów, na które czeka³a.Musia³a przemówiæ sama.- Dlaczego nie mo¿emy spróbowaæ? Czy musimy mieæ dzieci?Spojrza³ na ni¹, w ciep³ym uœmiechu b³ysnê³y bia³e, niemal zwierzêce zêby.- Myœlê, ¿e obydwoje mamy gor¹c¹ krew.Czy nie s¹dzisz, ¿e mo¿emy straciæ kontrolê nad sob¹?- Tak - przyzna³a i zawstydzi³a siê.- Wybacz mi!Po³o¿y³ rêkê na jej d³oni opartej o drzwi.- Nigdy nie musisz mnie prosiæ o wybaczenie, Silje! Czy myœlisz, ¿e ciê nie rozumiem? Ty tylko g³oœna wypowiadasz moje myœli.Teraz muszê ju¿ iœæ.Rozpaczliwie próbowa³a go zatrzymaæ.- Pos³uchaj.Czêsto myœla³am.Przystan¹³.- Czêsto myœla³am o tej pierwszej nocy, kiedy siê poznaliœmy.Towarzyszy³o ci wielu ludzi, jeŸdŸców, którzy ci byli pos³uszni.Kim oni byli?- To Ludzie Lodu - powiedzia³ z uœmiechem.- Wszystkich nas wys³a³ wódz, byœmy sprowadzili Heminga do domu.S³yszeliœmy, ¿e zosta³ pojmany, a ojciec chcia³, bym go uwolni³.Tamci od razu powrócili do domu.Bywaj, Silje.Uwa¿aj na siebie!Odszed³.Nic ju¿ nie mog³a zrobiæ, by go d³u¿ej zatrzymaæ.Przychodzi³ teraz jednak czêœciej.Codziennie zagl¹da³, by sprawdziæ, czy wszystko w porz¹dku, czy ¿aden ³obuz jej nie atakuje.Silje ogromnie siê radowa³a, ¿e zima ma siê ku koñcowi.Ludzie powiadali, ¿e w tym roku by³a ³agodna.Ale ona nie mog³a siê z tym zgodziæ.Zosta³y im oszczêdzone ataki dzikich zwierz¹t.Czasami zim¹ zdarza³o siê, ¿e stada wilków przeprawia³y siê przez lodowiec, wtedy sytuacja Ludzi Lodu stawa³a siê krytyczna.Na szczêœcie nie pokaza³y siê w tym roku.Dziêki Tengelowi i Eldrid zima nie umêczy³a Silje tak bardzo.W dalszym ci¹gu potrzebowa³a si³, by poskromiæ niesforn¹ Sol i utrzymaæ przy ¿yciu Daga.Nie przywyk³ do trudnych górskich warunków.Eldrid chodzi³a zatroskana.Pasza zaczê³a siê koñczyæ.A i jej energia by³a na wyczerpaniu po latach samotnej pracy w gospodarstwie.Ka¿dego popo³udnia Silje pomaga³a w oborze, chc¹c j¹ nieco odci¹¿yæ.Obie kobiety bardzo zbli¿y³y siê do siebie i Silje odwa¿y³a siê opowiedzieæ Eldrid o swej têsknocie za Tengelem.- Tengel jest taki g³upi - stwierdzi³a Eldrid.- Pomyœl tylko, jak dobrze mog³oby mu byæ z tob¹! Ale rozumiem go tak¿e.Widzia³am wiêcej œladów z³ego dziedzictwa ni¿ ty.Wystarczaj¹co du¿o, bym sama nigdy nie chcia³a wydaæ dziecka na œwiat.- Wiesz, Eldrid, nigdy nie mog³am naprawdê uwierzyæ w tê historiê o z³ym dziedzictwie.Nie wierzê, ¿e mo¿na uprawiaæ czary, nie wierzê w czarownice.Nie bêdê w to wierzyæ!Eldrid wyprostowa³a siê.Jej oczy sta³y siê zamyœlone.- W pewnym sensie masz racjê.Nie magia i czary stanowi¹ najwiêksze niebezpieczeñstwo mocy, któr¹ posiadaj¹.Najgorsza jest wola z³ego.To, ¿e uwa¿aj¹, i¿ s¹ w stanie skrzywdziæ ludzi i zwierzêta.To wola z³ego niszczy tak wielu moich krewnych.Przeciw temu w³aœnie walczy Tengel.- Myœlê, ¿e on niepokoi siê bez powodu - powiedzia³a Silje z przekonaniem.- Nie s¹dzê, by posiada³ tê moc, oprócz tego, ¿e jego d³onie potrafi¹ uzdrawiaæ.Sama to widzia³am.A pomaganie innym nie jest chyba czymœ z³ym!Eldrid skierowa³a na ni¹ wzrok, choæ nadal wygl¹da³a na nieobecn¹ duchem.- Tengel? Ciesz siê, ¿e jest taki jaki jest! Widzia³am jak robi³ ró¿ne rzeczy.W dzieciñstwie i wczesnej m³odoœci.Potem coœ go przestraszy³o, nie wiem co.I próbowa³ siê od tego uwolniæ.Hanna jest z³a na niego.Uwa¿a, ¿e on ma du¿e mo¿liwoœci.O, Tengel z pewnoœci¹ wie, co robi, nie chc¹c wi¹zaæ siê z kobiet¹.Silje patrzy³a na ni¹, lecz Eldrid nie powiedzia³a nic wiêcej.Wziê³a siê za dojenie krowy, ci¹gn¹c tak mocno, ¿e zwierzê zaczê³o wierzgaæ.Silje westchnê³a.Nigdzie nie widzia³a nadziei.Zaczê³y siê roztopy.Rzeki i strumienie wystêpowa³y z brzegów.Œnieg poszarza³, by³o go coraz mniej.Zapory na jeziorze runê³y i rzeka p³yn¹ca pod lodowcem zajê³a ca³y tunel.Œciany domów pachnia³y rozgrzan¹ na s³oñcu smo³¹, a Sol, która du¿o czasu spêdza³a na powietrzu, bawi¹c siê wœród rw¹cych potoków na podwórzu, nabra³a zdrowych rumieñców.Wiosna przysz³a wczeœniej ni¿ oczekiwano.Z czasem poziom wody opad³ i droga do œwiata zewnêtrznego znów by³a otwarta.Nadzieja Eldrid ros³a.Mo¿e, mimo wszystko, wystarczy paszy do czasu, kiedy bêdzie mo¿na wypuœciæ zwierzêta.Do Silje przyszed³ z wizyt¹ Heming.Nie by³ to mile widziany goœæ.Sol zosta³a u Eldrid, by³a sama z Dagiem.Œliczny Heming nadal mia³ jeszcze nad ni¹ trochê w³adzy, prawdopodobnie tak, jak nad wszystkimi kobietami, które go pozna³y.Nie ¿ywi³a jednak do niego ¿adnych ciep³ych uczuæ.Widzia³a zbyt du¿o jego nieodpowiedzialnych postêpków.Mimo wszystko nie mog³a nie podziwiaæ jego wygl¹du - promiennego uœmiechu i oczu, które zdawa³y siê mówiæ, ¿e w³aœnie ona znaczy wyj¹tkowo wiele dla niego.By³ niebezpiecznym goœciem.Gdyby zna³a przyczynê jego odwiedzin, by³aby jeszcze bardziej ostro¿na.Poprzedniego wieczoru Heming hula³ wraz z innymi m³odymi mê¿czyznami z doliny.Podczas pijatyki zaczêli rozmawiaæ o Silje.Okaza³o siê, ¿e nie tylko bracia Bratteng próbowali j¹ zdobyæ.Stara³o siê te¿ o to paru innych, ¿aden z nich jednak nie œmia³ posun¹æ siê a¿ tak daleko.Nie, na tê dziewczynê nie ma sposobu.Heming natychmiast podniós³ rzucon¹ rêkawicê.- Mog³em j¹ kiedyœ mieæ - powiedzia³ jakby od niechcenia.- Urazi³em j¹ jednak.Zabra³em jej kilka wartoœciowych przedmiotów zamiast cnoty.Ale.mogê j¹ mieæ, kiedy tylko zechcê
[ Pobierz całość w formacie PDF ]