[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na dodatek ciążyło na nim odium „konfliktowca wywalonego na bruk przez własną firmę”.Zobaczyłem sprawnego, komunikatywnego menedżera, który uprzejmie i rozważnie odpowiada na zadawane pytania.Nareszcie wygląda na swoje 33 lata - wyraźnie wydoroślał.Trzy kroki za nim czai się jeden z głównych akcjonariuszy NeXT Company.Niepo-kaźnego wzrostu, pospolitej urody - nikt nie zwraca na niego uwagi.A to teksański miliarder Ross Perrot, człowiek czynu, który potem równie uporczywie co bezskutecznie będzie zabiegał o fotel prezydencki.Sam komputer zapowiada się rewelacyjnie.Czarny, 30-centyme-trowy sześcian z monitorem na ruchomym ramieniu.Trzy procesory Motoroli - główny i dwa wspomagające.Po raz pierwszy zastosowano wymazy walny dysk kompaktowy jako pamięć zewnętrzną.Zgromadzeni gotowi są zaakceptować sugestię, że oto wracają czasy Apple II i Macintosha, które zdominowały rynek na dobre kilka lat.NeXT jest pierwszym komputerem z przyzwoitym dźwiękiem.Robi to piorunujące wrażenie.Maszyna symuluje głosy znanych polityków, wykonuje popularne melodie.Na scenę wchodzi prawdziwa skrzypaczka i odgrywa z komputerem utwór Mozarta.Brzmienie jest akceptowalne; staje się jasne, dlaczego spotkaliśmy się w filharmonii.Skrzypaczka kłania się i wskazuje na Jobsa.Jobs wskazuje na NeXTa.Sala wstaje i urządza wszystkim trojgu pięciominutową owację.***W kuluarach otacza Jobsa wianuszek wielbicieli i tych, którzy chcą coś dla siebie załatwić.Jakaś panienka przypomina mu, że własny pomysł usprawnienia marketingu NeXTa wysłała już pod adresem firmy.„Ach tak, pamiętam - Jobs strzela palcami.- Na takim żółtawym papierze.Całkiem niezłe.Ludzie z działu handlowego do ciebie zadzwonią”.Dziewczyna promienieje - ma niemal w kieszeni pracę, o jakiej wszyscy marzą.Jobs wyłuskuje mnie z tłumu, chce pogadać o konkretnym problemie.- Co wy tu sądzicie o grafice w moim systemie? - pyta.- Znakomita rozdzielczość - odpowiadam - tylko niepokoi mnie czarno-biały ekran.Jesteś właścicielem firmy Pixar, a Pixar siedzi głęboko w grafice komputerowej i przejście na kolor nie powinno być trudne.- Najważniejsze są wymiary ekranu i niski koszt maszyny.Chciałem mieć do dyspozycji ten milion punktów na monitorze.Dla większości zastosowań duży, ostry, czarno-biały obraz całkiem wystarcza.Nie podoba ci się mój ekran? - Jobs zaczyna się irytować.- Kolor oznacza pogorszenie ostrości, monstrualne zużycie pamięci.No tak, ale właśnie brak koloru okazał się jedną z przyczyn, dla których firmy deweloperskie, czyli ludzie rozwijający zastosowania na rodzącym się komputerze, odrzucili NeXTa.Maszyna od początku źle się sprzedawała.Przykre, ponieważ to rozwiązanie wyprzedzało swoją epokę.Już zamierzam wyjść, gdy zaczepia mnie rozgorączkowany Japończyk, który przeleciał przez ocean specjalnie na ten pokaz jako wysłannik tygodnika komputerowego.Bawimy się razem podłączoną do NeXTa drukarką laserową; Japończyk już zdążył wydrukować na mej sprawozdanie z imprezy.„Gdzie tu jest dojście do faksu? Muszę ten tekst natychmiast wysłać, bo Tokio czeka z wydaniem numeru”.Pokazuję mu drogę do poczty, ale przecież jest pierwsza w nocy, a Jobs zaprasza na piwo.Po trzech kuflach emocje wieczoru opadają i towarzystwo zaczyna podpytywać go o historię: jak to naprawdę było z pierwszym na świecie komputerem osobistym?- Ano poszliśmy do Atari i mówimy: „Hej, mamy znakomity produkt, nawet zbudowany na waszych częściach, co byście powiedzieli na sponsorowanie? A właściwie, możemy go wam dać nieodpłatnie.My po prostu chcemy się tym zajmować.Będziemy pracować dla was za zwykłą pensję”.A oni stopują interes krótkim NIE.Poszliśmy zatem do Hewletta-Packarda.Te sztywniaki nas kompletnie olały.„Obejdziemy się bez was.Nie skończyliście nawet studiów”.Tylko częściowo jest to zgodne z prawdą.Jobs istotnie wyleciał z college’u za brak postępów i dorabiał w Atari, ale Woźniak był już wtedy inżynierem właśnie u Hewletta-Packarda.Woźniak mieszka teraz gdzieś w okolicznych górach.Podobno wkopał się na kilka pięter w grunt, aby pod domem urządzić zjeżdżalnię dla dzieci i salony gier wideo.Przeklinają go sąsiedzi, którym ciężarówki z mokrą gliną dewastują trawniki.Publicznie pokazuje się rzadko, ale pozostał w ludzkiej pamięci.W lokalnej szkole pracuje społecznie, ucząc posługiwania się komputerami (wszystkie dzieci, łącznie z jego błękitnowłosym synem Garym, używają oczywiście Apple) i tym najzdolniejszym rozdaje maszyny, na których pracują.Ofiarował Muzeum Techniki w San Jose (The Tech Museum of Innovation, tzw.Garażowi) ponad milion dolarów, co wystarczyło, żeby ulicę, przy której się ono mieści, nazwano Woź Way.To muzeum jest zresztą całkiem interesujące, sporo w nim także maszyn SGI pokazujących różne naukowe symulacje.Jobs natomiast mieszka w angielskim domu w stylu Tudorów w Pało Alto.Gdy po latach spotykam go, znów naładowanego energią i pełnego optymizmu, w supermarkecie w Pało Alto, widzę, że znacznie przytył.Akcje Apple lecą w dół i jego przedstawiciele proponują mu udział w akcji ratowniczej.Poza tym wszystko po dawnemu.Ma też dom w ekskluzywnym Woodside, ale z niego nie korzysta.Zatrzymują się tam Clintonowie, odwiedzając córkę Chelsea studiującą na Uniwersytecie Stanforda.***Triumf komputerów to zwycięstwo kontrkultury.Rewolucja komputerowa jest pochodną lat sześćdziesiątych - dokonuje odkrycia tygodnik „Time”, co przedrukowuje „Gazeta Wyborcza”.- Nowicjusze, którzy po raz pierwszy zalogują się w Internecie, są zdumieni, odnajdując tu nie tyle chłodną enklawę techniki, ile barwny i swobodny świat- świat hipisów lat sześćdziesiątych.U podstaw nie tylko Internetu, ale i całej rewolucji pecetów leży bowiem kontrkultura z jej pogardą dla władzy i anarchistycznym buntem przeciw wszelkim autorytetom.Większość pokolenia lat sześćdziesiątych wyszydzała komputery jako instrument odgórnej kontroli nad społeczeństwem.Jednak mniejszość, później określana mianem hakerów, zapaliła się do nich i zapragnęła uczynić z nich instrument wyzwolenia.Pierwsze pokolenie jajogłowych pojawiło się na wydziałach informatycznych wyższych uczelni w latach sześćdziesiątych i wczesnych siedemdziesiątych.Wymyślili oni, jak posłuży ć się wielką stacją roboczą niczym komputerem osobistym.Zastosowali technikę zwaną „time sharing” (dzielenie czasu), znacznie ułatwiającą dostęp do tych komputerów.Następne pokolenie w późnych latach siedemdziesiątych wymyśliło komputer osobisty.Trzecie pokolenie rewolucjonistów komputerowych pojawia się we wczesnych latach osiemdziesiątych.Tworzyli oni programy edukacyjne i rozrywkowe dla komputerów osobistych.Dziś w szufladach biurek weteranów natknąć się można na fotografie dokumentujące ich poprzednie wcielenia: brody, długie włosy, rozszerzane dołem dżinsy, hipisowskie kurtki.Tamte czasy przetrwały w takich detalach, jak psychodeliczna tęcza jabłka na znaku firmowym Apple
[ Pobierz całość w formacie PDF ]