[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Możnaby też z tego mniemania wiedzieć, dlaczego połowa ludzi na świecie patrzy w ziemię.Ibrahirn, syn Jussufa (i jeszcze jednego piekarza), patrzył właśnie na niebo, odpoczywając, wielce bowiem był zmęczony.Sprawował on urząd wielce ważny i pilny, rzeczą bowiem jego było wydobywanie wody z żołądka ziemi, czynił to zaś, obracając przez dzień cały kołowrót, ów zaś ciągnął z czeluści studni pełne wiadra.Chociaż do owego rzemiosła nie trzeba było wielkiej nauki i przemyślności, jednakże mógł je sprawiać tylko mąż stateczny, którego myśli nic są rozpierzchłe i który zdoła chodzić wkółko od wschodu do zachodu słońca.Zdawało mu się nieraz, kiedy mu się mózg zakręcił, tak, że się z niego uczynił gorący pilaw, że on sam jest studnią i z siebie smakowitą czerpie wodę, minio tego jednakże szanował ten człowiek swoją pracę, słusznie mniemając, że i mędrzec, chociażby największy, nic innego nie czyni, jak, kręcąc się wkółko, wydobywa wodę, którą potem piją i ludzie i parszywe, kwiczące muły.Za prace swoją miał niewiele, bo poza tem, że otrzymywał dwie garście daktylów, wolno mu było pić tyle wody, ile zechce, słuszną bowiem jest rzeczą i sprawiedliwa, aby człowiek mógł do syta pożywać owoce swojego trudu.Największą jednak nagroda była pogoda duszy, skarb wielki i bezcenny, albowiem Ibrahim miał w piersi niebo, w głowie zaś.wciąż miał wodę, o niej bowiem myślał przez dzień cały.Dlatego też myśli jego były czyste i wzniosłe; widział też wiele rzeczy, dla innych niepojętych, jako i tę, na którą patrzył w tej chwili, ległszy nawznak, na szlachetnych swych plecach, zrzadka okrytych wrzodami.Patrząc na słońce, ujrzał, iż to jest rycerz, na ognistym, wielkiej ceny i wielkiej krwi konin siedzący, który pędzi po pustyni nieba.Czasem przystanie, a wtedy koń pije wodę z czarnej chmury, która jest pełna, jak bukłak z koźlej skóry, potem zasię, krzyknąwszy głośno, rycerz ów znowu goni aż do Medyny zachodu, gdzie na niego czeka Prorok, na purpurowym, z miękkich chmur dywanie siedzący i pali fajkę tak wielką, jak palma, zaś dym z niej pada na ziemię, jak srebrna mgła.Tani ów rycerz słoneczny pada w proch przed Prorokiem, on zaś, rad wielce, pozwala mu ucałować swoja nogę i mówi: „spocznij przez noc w haremie, jutro bowiem popędzisz na wschód, dokąd moje zanieść masz błogosławieństwo”.Tak sobie myślał Ibrahim, we czci ludzkiej leżący na szlachetnych plecach, kiedy nagle nasłuchiwać począł pilnie, bowiem wprawnem, chociaż brudnem uchem złowił tętent bachmata.Bystrze pojął w tej chwili, że” jeśli słychać odgłos kopyt, tedy ktoś nadjeżdża, bardzo bowiem sprytny był „w rozumie; porwawszy się tedy, jął kręcić kołowrót, który skrzypiał dziwnym głosem tak, iż mogłeś rozumieć, że to szakal chrapliwie zaszczekał, albo też swarliwa poczyna mówić niewiasta.Tuż przed nim wrył ktoś w miejscu rumaka, aż grudy ziemi bryznęły.Rumak był piękny, jak hurysa, czarny, jak noc, zaś oczy miał, jak dwie migotliwe gwiazdy.Rozdął chrapy, zwietrzywszy człowieka, i przysiadł nieco na zadzie, zgolą, jak księżniczka, co, chcąc się wydać piękniejsza, słodko się przegina wtył, ukazując w ten sposób obfitość piersi, bogatych i urodzajnych, jak sułtańskic ogrody, pełnych, jak skórzane wory wina; biegiem rozogniony, drżał ów pyszny rumak, jak odaliska, którą wiodą do łożnicy Kalifa, ona zaś się trwoży, czy też ciało ma dość pachnące.Potem zasię koń, wodę poczuwszy, strzyc począł uszyma, jak derwisz, kiedy poczuje przez mur zapach gotowanej kury i niebo się przed nim nagle otworzy.Z podziwem patrzył na owo zwierzę szlachetne mądry Ibrahim i rozmyślał w duszy, że wiele jest na świecie rzeczy, piękniejszych od człowieka, tem zaś snadniej w to uwierzył, przyjrzawszy się twarzy jeźdźca, który krzywdę czynił szlachetnemu rumakowi, z taką na nim jeżdżąc twarzą.Była ci ona bowiem do nadgniłego podobna melona, z którego patrzyły oczy zakisłe, jak stęchły pilaw, szalbiercze i chytre; rzadka broda stroiła tę gębę obleśną, podobna do ogona starego szakala, który oblazł cały i sparszywiał, zaś sierści na nim nie zostało tyle, iżby wiele się w jej gęstwie rnogło ukryć pcheł.Jeździec ów, Ibrahimowi się przyjrzawszy, skinął na niego, aby się przybliżył, poczem zbliska go swoim lepkim umazawszy wyrokiem, napyta ł:— Czy woda twoja jest dobra do picia? Ibrahim odrzekł roztropnie:— Czy koń twój jest mądry?— Koń mój jest mądry, jak wielki wezyr, a przemyślny, jak derwisz.— Tedy czemu pytasz, czy woda jest dobra, widząc, jak koń twój na jej widok strzyże z radości uszyma?— Allah! — rzekł jeździec — mówisz, jak człowiek rozsądny.Czy mądrość swoja czerpiesz ze studni? Daj mi pić…Ibrahim zastanowił się i myślał chwilę; potem zaś, dziwnie na niego spojrzawszy, powiada:— Czy koń twój niósł ciebie, czy ty niosłeś konia? Dlatego najpierw dam pić jemu.— Koń jednakże nie rozbije ci głowy, ani cię nie nazwie synem wieprza, ja zaś snadnie uczynić mogę jedno i drugie.— Słusznie mówisz, — odrzekł słodko Ibrahim — dlatego też właśnie napoję najpierw twego konia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]