[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Polacy amerykańscy są to ludzie dzielni, mocni i uczciwi, spełnili swój obowiązek wobec Ojczyzny z radosnym zapałem, kto z nich mógł, ten przybył sam, aby jej bronić w mundurze żołnierza, kto nie mógł, ten kupował pożyczkę polską.Bardzo nisko skłaniamy przed nimi głowę i ściskamy ich prawicę.Ale to nie ci wydają gazety i drukują książki, to chyba inni.Gdyby to bowiem byli ci sami, żaden autor polski nigdy by się nie skarżył, taki bowiem Amerykanin jednakby zrozumiał, że prawo prawem, a sumienie sumieniem, i zarobiwszy wiele pieniędzy na tym, co tam kto sercem i mózgiem wypracował w wielkim trudzie za oceanem, zrozumiałby, że jednak choćby w najdrobniejszej części i z nim się podzielić należy.Po prostu dla przyzwoitości.Albo tak napisać:Panie kochany! mimo pozorów, sami też nie mamy grosza i latamy, jak możemy, więc niech się pan na nas nie gniewa, że drukujemy pańskie utwory.Hurrah! hurrah!Mogę ręczyć, że każdy pisarz w Polsce krzyknąłby:— Ach, jacyż to mili ludzie te polskie Jankesy!Myślę, że się to nawet da zrobić.W tym celu pozwalam wszystkim redaktorom amerykańskim czym prędzej przedrukować te słowa.Kilku z nich, rewolwer chwyciwszy, będzie strzelać w podłogę, w miłej nadziei, że może we mnie trafi po drugiej stronie ziemi.Kilku jednak zastanowi się nad tym, że nawet w Europie mogą mieć słuszność, i wtedy nastąpi towarzyska zgoda ze strzelaniem na wiwat i chwytaniem na lasso, by się czym prędzej uściskać.W ostatniej chwili przychodzi mi do głowy, że może rzecz cała polega na nieporozumieniu i że amerykańscy redaktorzy wysłali polskim kolegom ogromną ilość dolarów; tyle jednak było wypadków wykradania czeków z listów amerykańskich, że może i z tymi było tak samo? Miękkie serce literackie gotowe w to uwierzyć.Tak! tak to być musiało… Wobec tego niech żyje Ameryka, Charlie Chaplin i Harold Lloyd! Pola Negri mało mnie wzrusza, ale niech i ona żyje.W przewidywaniu miłej zgody należy być wspaniałomyślnym…Lisy i gęsiCo rok, w tym mniej więcej czasie, też jesienią, kilkaset młodych ludzi płci obojga dostaje małego obłędu, który się w tym przejawia, że ta młodzież po straszliwych awanturach domowych z biednym ojcem i przerażoną matką ciska się młodą głową w przepaść i wchodzi na drogę artystycznej (!) kariery (!!!).Niewielu z nich udaje się dostać na kurs dramatyczny do konserwatorium.To są ci szczęśliwsi.którzy będą mieli dobrych i uczciwych profesorów, ale i wśród tych szczęśliwych są już ludzie tragiczni, bo bez talentu, którego najznakomitszy profesor do duszy mu nie wleje.Po trzech latach odbywa się popis publiczny, który mnie zawsze większą napawa Żałością niż najsmutniejszy pogrzeb.O nieboszczyku bowiem wiem, że wygrał wielki los i już się męczyć nie będzie.Taki zaś upiór ze szkoły dramatycznej będzie się tułał po świecie, będzie męczył siebie i innych, ze snów o sławie zostanie mu gorycz nieszczęsnego proletariusza.Na dwudziestu, jeden znajdzie zajęcie w teatrze, reszta gryzie swoje serce.Są to najlepsi ludzie, entuzjaści, zapaleńcy, szlachetni chłopcy i najmilsze dziewczęta, lecz brak im drobnostki — talentu.Pracowali, uczyli się, najedli się niesamowitego strachu na popisie, potem ich się odrzuca z afisza i idą na tułaczkę w jakiejś szmirze.Co się dalej dzieje z tą młodością, co marzyła i roiła piękne sny — już mówiłem.Do państwowej jednakże szkoły przyjmują ostrożnie, wymagają wykształcenia i jakich takich warunków fizycznych.Egzamin jest wcale trudny i można obliczać, że jakiś procent z tej gromadki zasili talentami łaknące teatry polskie.Szkoła dramatyczna o wysokim poziomie jest w kulturalnym społeczeństwie równie potrzebna, jak szkoła handlowa czy przemysłowa.Zaleciwszy więc takim pilnie kontrolowanym instytucjom jak najdalej posuniętą ostrożność, zwróciwszy się do nich z błaganiem, aby były nielitościwe przy egzaminie wstępnym i aby najserdeczniej doradzały głęboki namysł młodym ludziom, przypatrzmy się innym szkołom, fabrykującym nieszczęścia.W biografii każdego głośnego aktora znajduje się zawsze anegdota o tym, jak to najwybitniejsi profesorowie odsyłali Coquelina do szewca, Novelliego do diabła, jak to Eleonorze Duse powiedziano, że nigdy nie będzie aktorką, a Sarze Bernhardt powiedziano podobno najdotkliwsze impertynencje.Młodzi ludzie są święcie przekonani, że to wszystko prawda, i kiedy się im mówi, że lepiej jest tłuc kamienie, niż iść do szkoły dramatycznej, nie wymawiając dziesięciu liter albo mając w kabłąk zgięte plecy, albo zezowate oczy, myślą sobie z goryczą:— Coquelinowi powiedziano to samo, ale nie słuchał.Potem takie biedactwo, biedna dziewczyna, duszę z siebie wydziera i szaleje ze szczęścia, bo gra lady Makbet na popisie i słyszy szalone oklaski.A na popisach oklaski są zawsze jak burza.Obecne są wszystkie matki i ciotki do siódmego pokolenia, jeden znajomy oficer każdej panienki, wszystkie zaprzyjaźnione rodziny i oklaskują wszyscy wszystkich.Panna Zosia gra jak stary szewc szekspirowską Julię, a panna Maniusia bulgoce goryczą pękniętego serca panny Maliczewskiej, i obie są oklaskiwane owacyjnie, bo w sali panuje ciche, rodzinne porozumienie.A potem robi się cicho, głucho, ponuro, ale już na całe życie.W najlepszym razie lady Makbet dostanie pięćdziesiąt złotych miesięcznie i nosi po scenie tacę, list albo mówi z rozpaczą owo nieśmiertelne:— Pani dzwoniła?To w najlepszym razie, bo czasem kończy się znacznie gorzej.Widziałem w moim krótkim życiu dziesiątki popisów i widziałem podczas tych nieszczęsnych igrzysk setki młodych ludzi.Z tych setek może z dziesięć, może dwanaście spotkałem potem nazwisk o szlachetnym, artystycznym brzmieniu.Co się stało z resztą? Nie wiem.Jakieś nieszczęście.Nikt wprawdzie nie może przewidzieć przy wstępnym egzaminie, chyba że rażące temu towarzyszą okoliczności, czy się w młodym człowieku nie kryje wielki talent, lecz po roku — najmniej bystry profesor dostrzeże, czy z mąki tej może być chleb [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl