[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mam tu tego człowieka.- I proszę! - stwierdziła Anna Syzestu - Jeśli chcesz znaleźć kogoś w Titu, zwróć się tylko do Grety Mirnosti.Ona zna wszystkich!- Harry Keogh? - włączył się męski głos.- Jestem Ladislau Giresci.Chcesz tu przyjść, czy wolisz rozmawiać na odległość?- Już idę! - oznajmił Harry.Podziękował rodzinie Syzestu i dał się do Titu, na kwaterę Giresciego.- Zechce mi pan pomóc? Jestem pewien, że to leży w pańskiej mocy - zapytał znawcę wampirów;- Młody człowieku - rzekł Giresci -jeżeli się nie mylę, wiem, co cię tu sprowadza.Wprawdzie już kiedyś zapłaciłem życiem za udzielanie informacji o wampirach, ale jeśli tylko mogę ci pomóc, Harry Keoghu, zrobię to.Powiedz, w czym rzecz.- Tym, który pytał o wampiry, był Borys Dragosani, tak? - upewnił się Harry.Wyczuł, że tamten dygoce.Giresci mógł nie mieć ciała, ale mimo to zadrżał na wzmiankę o Dragosanim.- Tak, właśnie on - potwierdził Rumun.- Dragosani.Kiedy spotkałem go po raz pierwszy, nie wiedziałem jeszcze, że jest jednym z nich.Sam nie w pełni to pojmował, ale zło było już w nim.- Nasłał Maksa Batu, który zabił cię Złym Okiem?- Tak, wówczas już zdawał sobie sprawę z tego, czym się stał.Tego właśnie najbardziej boi się wampir, że ludzie odkryją je go prawdziwą naturę.Każdy, kto coś podejrzewa, musi umrzeć, i dlatego ów mały Mongoł zabił mnie, po czym ukradł moją kuszę.- Zaniósł ją Dragosaniemu.Borys użył jej, by zabić Tibora Ferenczego.- Przynajmniej posłużyła dobremu celowi! Pamiętaj jednak, że wspominając o Tiborze, mówisz o prawdziwym wampirze! - podkreślił Giresci.- Gdyby Dragosani, tak zafascynowany złem, istniał, żywy czy nie umarły, tak długo jak Tibor, świat zapadłby na nieuleczalną chorobę!- Przykro mi - powiedział Harry - ale w takich potworach nie znajduję nic monumentalnego.Istniał zresztą jeden większy niż Tibor, ten, który zrodził się przed nim i go przeżył.Zwał się Faethor, a Tibor przyjął po nim nazwisko.I słusznie, gdyż to Faethor uczynił go wampirem.Mówię, oczywiście, o Faethorze Ferenczym.Głos Ladislau Giresciego przeszedł teraz w najcichszy szept.- To prawda, od niego właśnie zaczęło się moje zainteresowanie nieumarłymi.Towarzyszyłem bowiem Faethorowi w chwili jego śmierci.Wyobraź sobie, ja i po twór liczący przynajmniej trzynaście stuleci!- Właśnie ci dwaj mnie interesują - zapalił się Harry.- Tibor i Faethor.Za życia byłeś znawcą wampirów.Nie przejmując się tym, że ludzie źle mówili o twojej obsesji i mieli cię za ekscentryka, studiowałeś mity i legendy o wampirach, całą tajemną wiedzę.Badałeś te sprawy do samego końca.Sądzę też, że i śmierć nie przerwała tych studiów.Dokąd więc doprowadziły się twe poszukiwania, Ladislau? Jak doszło do tego, że Tibora pochowano na krzyżowych wzgórzach? Co działo się z Faethorem przez ostatnie tysiąc lat? Muszę to wiedzieć, wymaga tego sprawa, którą obecnie się zajmuję.A od tej sprawy zależy, czy świat przetrwa i uchroni się od obłędu.- Rozumiem - stwierdził Giresci z powagą.- Nie sądzisz jednak, Harry, że powinieneś porozmawiać z kimś bardziej kompetentnym? Sądzę, że dałoby się to załatwić.- Co? - zdumiał się Harry.- Z kimś bardziej kompetentnym od ciebie? Istnieje ktoś taki?- Achhh! - westchnął nowy, pełen mocy głos.Był również czarny jak noc i głęboki jak podwaliny piekieł, zdawał się dochodzić równocześnie zewsząd i znikąd.- O tak, Harry jest, a właściwie był, ktoś taki.Ja! Nikt nie wie o wampirach więcej ode mnie, gdyż nikt nie żył równie długo.Tak długo, że gdy śmierć przyszła, gotów bytem na spotkanie z nią.Owszem, walczyłem z nią, możesz być tego pewien, ale kres tej walki wyszedł mi tylko na dobre.Odnalazłem spokój.I wdzięczny jestem Ladislau Giresdemu za to ostateczne, litościwe uwolnienie.A skoro on, jak słyszę, darzy cię najwyższym szacunkiem, podobnie jak inni umarli, ja również nie mogę postąpić inaczej.Chodź zatem do mnie, Harry Keoghu i pozwól, by na twe pytania odpowiedział prawdziwy znawca.Takiej propozycji Harry nie mógł odrzucić.Oczywiście, z miejsca pojął, z kim ma do czynienia.Zastanawiał się teraz, czemu sam wcześniej na to nie wpadł.A przecież było to najprostsze rozwiązanie.- Idę, Faethorze - powiedział.- Za chwilę się u ciebie zjawię.ROZDZIAŁ 11Na peryferiach Ploeszti, od strony Bukaresztu, po dziś dzień oglądać można ruiny, ponurą pamiątkę po ostatniej wojnie.Wypalone skorupy domów przywodzą na myśl na wpół pogrzebane kamienne trupy.Dziwnie wyglądają latem, kiedy leje po bombach porastają krzakami i kwieciem, a po strzaskanych ścianach pnie się powój, zakrywający rany zielenią.Wystarczy jednak, że nadejdzie zima, i śnieg ujawnia owe zniszczenia zamieniając rzeczywistość tych okolic w monochromatyczny obraz.Rumuni nie myśleli nawet o odbudowaniu tych domów ani o stawianiu nowych w ich sąsiedztwie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl