[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.http://chomikuj.pl/Manija.B158Ukryci za szeregiem sosen, na wzgórzu wznoszącym się po południowejstronie doliny, zasypali armię Ruthera gradem strzał.Nie tylko zdziesiątkowalioddziały wroga, lecz przede wszystkim nie dali im szans na ponowne zwarcieszeregów.Loki rozkazał swym ludziom schować łuki i dosiąść koni.Nadszedł czas, bywypełnić drugą część powierzonej im misji: zaatakować piechotę Harcourt odtyłu, by ulżyć piechocie gala- tyjskiej.Podczas gdy jego ludzie się przygotowywali, Loki dosiadł konia, byzorientować się w sytuacji.Piechota z Galacji była w opałach i jego pomoc byłaniezbędna, ale na północy szczęście uśmiechnęło się do kapitana Giametty, a nawschodzie jazda z Harcourt rozbiła się o ariergardę.Zwycięstwo wydawało sięosiągalne.Plan doradcy Belyego zaczynał działać.Piechota z Harcourt zostałaotoczona pośrodku pola walki.Odwrócił się do swych ludzi, uniósł miecz i krzyknął:- Galatyjczycy! W imię króla, do ataku!I nagle wszyscy byli gotowi umrzeć na wspomnienie Eoghana, zdradzonegokróla.Loki, który dobrze znał swych ludzi, celowo nie wspomniał o królowejAminie.Jeśli rycerzom galatyjskim potrzebna była walka w słusznej sprawie,było nią z pewnością pomszczenie Eoghana.Konie popędziły po zboczu kudolinie.Hałas bitewny był tak wielki, że Harcourtczycy nawet ich nie usłyszeli.Rycerze Lokiego, by utrzymać jak najdłużej efekt zaskoczenia, nie zagłębialisię zbytnio w szeregi wroga, lecz nacierali z boku, przesuwając się dalej wstronę piechoty, która odkryła atak zbyt pózno.Z wysokości swych wierzchowców z łatwością mogli pokonać przeciwnika,który nie był w stanie odeprzeć ataku.Rycerze Lokiego rozłupywali czaszkiprzeciwnika rękojeściami mieczy, od czasu do czasu gwałtownymi cięciamipozbawiali wrogów ramion.Galatyjczycy przełamywali szeregi nieprzyjaciela.Harcourti Ziemia Brunatna właśnie przegrywały bitwę.*- Ferenie, myślę, że nadszedł czas, by się poddać.Meriand Mor Piękny siadł na jednym z krzeseł stojących w namiocie.- Oszalałeś! - krzyknął Al'Roeg, odwracając się.- Już przegraliśmy - rzekł hrabia Ziemi Brunatnej.- %7ładna następna śmierćniczego tu nie zmieni.Trzeba natychmiast położyć kres tej rzezi.- Nie ma mowy! Zwycięstwo jest jeszcze możliwe! - zawołał Al'Roeg,uderzając laską o podłogę.- Prawie wszyscy ludzie Ruthera polegli, lewa flanka kawalerii właśnieponiosła klęskę, a nasza piechota musi teraz odpierać trzy jednoczesne ataki.Nie mamy już żadnych szans! To masakra!- Rycerze Płomienia się nie poddadzą - wtrącił Aeditus spokojnym tonem.- Cóż, ale ci z Ziemi Brunatnej owszem! - odparł Meriand.- Nie pod moimi rozkazami! - wtrącił AURoeg.- Zbyt wielu Brunatyjczyków poległo.Mam zamiar z tym skończyć.http://chomikuj.pl/Manija.B159- Umierają, by zapewnić przyszłość tej wyspie! - krzyknął wzburzonyAl'Roeg.Hrabia Ziemi Brunatnej zerwał się z miejsca i stanął przed Al'Roegiem ibiskupem.Tym razem nie ustąpi.Jak mógł posunąć się tak daleko? Tak długopozostawać ślepy? Nie mógł już usprawiedliwiać szaleństwa tych dwóch ludzi.- Nie - podjął Meriand gniewnym głosem.- Moi rycerze giną, byście moglinarzucić waszego Boga wszystkim mieszkańcom Gaelii, a za to nie wartoumierać.- Naszego Boga? - obruszył się Aeditus.- Tak.Waszego Boga! Tego, który jest przyczyną wszystkich tych wojen,tego, który narzuca swe prawa! Nie zgadzam się, Ferenie.Jestem ci oczywiściedozgonnie wdzięczny za pomoc w walce z Tuathannami, ale tamten bój byłsłuszny.Broniłem moich ziem, broniłem ludzi, którzy pragnęli żyć w pokoju.Dzisiejsza bitwa nie ma żadnego sensu.Nie wiem nawet, dlaczego się bijemy! Ito napawa mnie wstrętem! Zatem proszę o wybaczenie, AFRoeg, ale zarazrozkażę moim ludziom, by złożyli broń.Meriand odwrócił się, nie czekając na odpowiedz hrabiego, i zdecydowanymkrokiem opuścił namiot.Al'Roeg ogarnięty furią wybiegł za nim.Nie było mowy o poddaniu się, aHarcourt potrzebowało wsparcia Ziemi Brunatnej.Lecz gdy był już na zewnątrz, spojrzał na pole bitwy i zwolnił kroku.Potemzamarł.Czuł, że serce wali mu jak młotem.Słońce stało w zenicie i oświetlało całądolinę.Z tego miejsca miał doskonały widok.Główne walki toczyły się teraz wsamym sercu doliny.Tam gdzie było najwięcej ludzi.Piechota.Chmury kurzuwznosiły się nad walczącymi.Rycerze przeciwko kondotierom, piechotaprzeciwko piechocie, miecze przeciwko lancom, topory przeciwko mieczom.Jak okiem sięgnąć, metal uderzał o metal, żelazo rozrywało ciała.Na ziemileżały stosy trupów.Było więcej poległych niż walczących.Nigdy wcześniejżadna bitwa nie była tak krwawa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]