[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Julian odkasłuje.Wyrywam się Raven,podbiegam do niego i padam na kolana.Od razu widzę, że mazłamany nos.Próbuje się podnieść.Twarz ma ciemną od krwi,a jego oczy to dwie małe szparki. Hej. Kładę rękę na jego piersi, tłumiąc szloch.Hej, spokojnie.Julian znowu się odpręża.Czuję pod dłonią, jak bije jegoserce. Co tu się stało? pyta Tack.Alex stoi niedaleko nas.Cały jego gniew wyparował.Teraz na jego twarzy maluje się szok, a ręce zwisają mubezradnie po bokach.Spogląda zdezorientowany, jak gdybynie wiedział, skąd Julian się tam wziął.Wstaję i idę w jego stronę, czując, jak gniew wpełza mi dopalców.Chciałabym zacisnąć je wokół jego szyi, udusić go. Co się z tobą dzieje, do cholery? pytam cichymgłosem.Muszę przeciskać słowa przez twardą gulę gniewutkwiącą mi w gardle. Prze.przepraszam szepcze Alex.Kręci głową.Nie chciałem.Nie wiem, co we mnie wstąpiło.Przepraszam,Lena.Jeśli dalej będzie patrzył na mnie tym błagalnymwzrokiem, proszącym o zrozumienie, wiem, że będę w staniemu przebaczyć. Lena. Robi krok w moją stronę.Cofam się.Przezchwilę stoimy tak nieruchomo.Czuję na sobie presję jegospojrzenia i jego wyrzutów sumienia.Ale nie spojrzę na niego.Nie mogę. Przepraszam powtarza znowu, zbyt cicho, byusłyszeli go Raven i Tack. Przepraszam za wszystko.A potem odwraca się, zaczyna przedzierać się przez las iznika.HANAZ drżącej mgły mojego snu krystalizuje się znajomykształt.Zarys twarzy Leny.Twarz Leny wydobywa się z cienia.Nie.Nie z cienia.Wynurza się z popiołów, sponad głębokiej warstwy węgla ispalenizny.Usta ma otwarte.Oczy zamknięte.Krzyczy. Hana!" krzyczy moje imię.Popiół wpada jak piasekdo jej otwartych ust i wiem, że wkrótce znowu ją pogrzebie,zmusi do milczenia, zakopie z powrotem w ciemności.I wiemteż, że nie mam szansy jej dosięgnąć nie mam szansy jejuratować. Hana!" krzyczy, podczas gdy ja stoję nieruchomo.Wybacz mi mówię. Hana, pomóż mi".Wybacz mi, Lena. Hana!W drzwiach stoi mama.Podnoszę się na łóżku,oszołomiona i przerażona, głos Leny odbija się echem w mojejgłowie.Zniłam.A nie powinnam śnić. Co się dzieje? Mama stoi w drzwiach, dostrzegamtylko zarys jej sylwetki.Za jej plecami widzę małą lampkęnocną przed moją łazienką. Jesteś chora? Nic mi nie jest. Przesuwam ręką po czole.Jestmokre.Cała jestem spocona. Jesteś pewna? Przez chwilę widać, że chce wejść dośrodka, ale w ostatniej chwili postanawia pozostać w drzwiach. Krzyczałaś coś. Naprawdę, nic mi nie jest odpowiadam.A potem,ponieważ najwyrazniej oczekuje czegoś więcej, dodaję: Topewnie nerwy przed weselem. Przecież nie ma się czym denerwować stwierdzapoirytowanym głosem.- Wszystko jest pod kontrolą.Nic niema prawa nie wyjść.Wiem, że nie mówi tylko o ceremonii.Mówi ogólnie omałżeństwie: zrobiono wszystko, by była to stabilna,bezpieczna konstrukcja, starannie zaprojektowana izbudowana z solidnych materiałów.Mama wzdycha. Spróbuj się jeszcze przespać mówi. O dziewiątejtrzydzieści jedziemy z Hargrove'ami do laboratorium.Ostatniaprzymiarka sukni jest o jedenastej.A potem jeszcze wywiaddla Twojego Domu". Dobranoc, mamo odpowiadam, a ona wycofuje siębez zamykania drzwi.Prywatność ma dla nas teraz mniejszeznaczenie niż dawniej: kolejna korzyść albo efekt ubocznyremedium.Mniej sekretów.Przynajmniej w wi ę ks zo ś ci p rz yp ad kó w.Idę do łazienki i ochlapuję twarz wodą.Chociażwentylator jest włączony, wciąż jest mi za gorąco.Przezchwilę, kiedy spoglądam w lustro, wydaje mi się, że widzę wnim twarz Leny wspomnienie, wizja pogrzebanejprzeszłości.Mrugam oczami.Zniknęła.LENAKiedy Raven, Tack, Julian i ja wracamy do schronu,Aleksa jeszcze tam nie ma.Julian stwierdził, że czuje się jużlepiej i nalegał, że wróci o własnych siłach.Mimo to Tackpodtrzymuje go za ramiona.Julian idzie niepewnym krokiem iwciąż krwawi.Gdy docieramy na miejsce, Bram i Hunter,podekscytowani, pytają bełkotliwie, co się stało, dopóki nierzucam im najpaskudniejszego spojrzenia, na jakie mnie stać.Coral podchodzi do drzwi i mruga zaspana, trzymając się rękąza brzuch.Alex nie wrócił też do czasu, gdy opatrzyliśmy Juliana - złamany", stwierdza zbolałym głosem, krzywiąc się, kiedyRaven przejeżdża palcem po nasadzie jego nosa - nie ma gorównież wtedy, gdy wszyscy wreszcie kładziemy się do łóżek iprzykrywamy cienkimi kocami.Nawet Julianowi udaje sięusnąć, choć oddycha chrapliwie przez usta.Gdy się budzimy, okazuje się, że Alex zdążył już wrócić iznowu się ulotnić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]