[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiesz, o którym nożu mówię.- Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia.Głos Altry przepełniała desperacja.Karalu! Nie mogę go dostać! Zejdź z linii ataku! Karal natychmiast usunął się na bok, lecz Celandine smagnął wściekle młotkiem, więc szybko wrócił na miejsce.- Ten, który Elspeth zostawiła w sercu naszego ambasado­ra, oczywiście! - odrzekł Celandine, jakby dziwił się tępocie swego rozmówcy.Nagle zamrugał olśniony.- Grasz na zwło­kę! - oskarżył i zamierzył się nożem.Karalu! Nóż jest zatruty! Odsuń się, zasłoń się czymś!Zasłona, tarcza - coś, czego ten szaleniec nie będzie chciał zniszczyć.Karal na oślep sięgnął po płótno i zasłaniając się nim, cofał się w kierunku okna.Usta malarza zacisnęły się.- Odłóż to, głupcze! - zawył.- Jak śmiesz dotykać.Nie dokończył zdania.W jednej chwili szyby w oknach rozprysły się; Karal instynk­townie się skulił.Celandine otrzeźwiał z szału bitewnego i spo­glądał wokół błędnym wzrokiem.Wtem trafił go tuzin strzał wystrzelonych z okien; zakręcił się jak w parodii tańca - i upadł na podłogę.Karal osunął się także; kolana odmówiły mu posłuszeństwa.- Karalu! - Kerowyn wskoczyła przez okno i roztrącając sztalugi, podbiegła do niego.- Wszystko w porządku? Jesteś ranny? Sayvil twierdzi, że nóż był zatruty.Czy ty.- Nic mi się nie stało - odrzekł słabo.- O Panie Słońca, za żadne lekcje w życiu nie byłem tak wdzięczny, jak za twoje! - Przycisnął obraz do piersi i oddychał głęboko.- Chciał mnie zabić i zostawić z kopią noża Elspeth.Podobno zrobili ją, kiedy zabiła tym nożem ich ambasadora.Wiedział, że mówi bez sensu, ale nie potrafił się powstrzy­mać.Altra wreszcie dotarł do niego pomiędzy rozrzuconymi sprzętami i zaczął wokół niego krążyć coraz szybciej i szybciej, mrucząc głośno.- Nóż Elspeth? - Przez okno wskoczył wysoki mężczyzna z łukiem w każdej dłoni; po chwili Karal przypomniał sobie jego imię.Skif.Nie był magiem, ale często zasiadał w Radzie obok Kerowyn.- Nóż Elspeth? - powtórzył mężczyzna.- Na demony, wiedziałem, że będzie nas prześladował!Karal zadrżał, spojrzawszy na obraz, który posłużył mu jako tarcza.Z płótna patrzyły na niego ciepłe, uśmiechnięte oczy Ulricha; Karal zamarł, a po chwili wybuchnął płaczem.ROZDZIAŁ SZESNASTYCzy na pewno czujesz się na siłach spróbować? - spytał z niepokojem Altra.- To może się okazać niebezpieczne.Karal wzruszył ramionami i potrząsnął głową.- Szczerze mówiąc, nie czuję się gotów do takiej kon­frontacji - odrzekł.- Jednak po prostu nie mamy wyboru.An'desha potrzebuje pomocy; zamyka się w sobie, tłumiąc wszel­kie przejawy emocji; nie pozwala sobie także na wybuch gniewu w obawie przed skrzywdzeniem tego, na kogo się rozgniewa.W rezultacie coraz trudniej mu zapanować nad sobą.- Karal w zamyśleniu potarł nos.- Musi odkryć, że opanowanie nie zawsze oznacza powściągliwość.Musi zobaczyć, że najprostsze rozwiązanie nie zawsze jest tym najwłaściwszym.Ognisty kot mył łapy i zastanawiał się.Widziałem jego reakcję na wiadomość, że otarleś się o śmierć: straszny gniew - a potem nic.Wszystko zdusił w sobie.- Wielki gniew bywa niebezpieczny, kiedy jest się - było - adeptem wyspecjalizowanym w niszczeniu - powiedział ponuro Karal.- Ktoś musi mu pokazać, iż może stracić cierpli­wość, opanowanie i dać się ponieść emocjom, nie wyrządzając przy tym krzywdy.Wtedy An'desha poczuje się na tyle bezpiecz­nie, że zdoła stawić czoło wspomnieniom Ma'ara i nauczyć się jego magii niszczenia.Według Śpiewu Ognia te wspomnienia mogą okazać się ważne; ja przeczuwam, że stanowią klucz do rozwiązania naszych kłopotów.Nie umiem powiedzieć, skąd moja pewność, ale wiem to.“Pośpiesz się, pośpiesz, pośpiesz.” Poczucie, że nie ma czasu do stracenia sprawiało, iż Karal stał się napięty jak cięciwa łuku.Ostatnio to uczucie jeszcze się nasiliło.Ale czy ty najlepiej sobie z tym poradzisz? - spytał Altra logicznie.- Czy nie powinien to być raczej mag, zdolny obronić się przed atakiem, jeśli An'desha rzeczywiście uderzy? Może zmienić cię w kupkę popiolu, a ty nie zdołasz temu w żaden sposób zapobiec.- Kot spojrzał na Karala przepastnymi błękitnymi oczami, w których odbijała się troska.- Nie sądzę, bym mógł ci dużo pomóc, jeżeli An'desha wpadnie w szal.Karal westchnął.- Dlatego ja jestem najlepszy.Musi to być osoba bezbron­na, jednocześnie znająca An'deshę na tyle dobrze, że zdoła doprowadzić go do gniewu w krótkim czasie.Śpiew Ognia zdołałby się obronić przed wszelkimi jego atakami - to by mu nic nie dowiodło.Talia i Śpiew Ognia zgadzają się ze mną [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl