[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- krzywi się.- No, co widziałaś? - nalega Rafał.- Widziałam dzieci.Małe.Brata i siostrę.Oboje z mongolizmem.co ja wam będę mówiła? Mam wam opisywać te dzieci czy jak?.aa, Klara będzie się starała o zakład dla nich.Nagle opada z Kasi cała złość, buzia jej maleje i brzydnie.- Rafał, weź mnie na ten targ - prosi.- No, weź mnie, co ci szkodzi? Tak bym chciała pojechać.- To pojedziesz, Kasiu.Odchodzą.Jeszcze tylko Katarzyna mówi mi, że idą do stajni, tylko Rafał wita się z Klarą, która wychodzi właśnie z domu, patrzy w moją stronę.Potem podchodzi.- Usiądę na chwilę.Wypalę papierosa i do roboty - mówi.Podaję jej zapałki.Jeżeli przyszła na tak krótko, nie mam czasu na odwlekanie pytań.- Nie wiedziałam, że Rafał nazywa się Niedzielski.Znałam jego ojca, wiedziałaś o tym?- Nie.- Znałam go.Niedużo brakowało, a byłybyśmy sąsiadkami.- Co ty mówisz? I kiedy to było?- Pamiętasz ostatnie wakacje przed swoim ślubem? Byłaś w Kazimierzu, a ja w Jastarni.Tam to się zaczęło, a skończyło niewiele później.- Nigdy mi nie mówiłaś.- Nigdy.Wtedy wynikła sprawa twojego małżeństwa.Wobec podobnych problemów zajęłyśmy, widzisz, różne stanowiska.- Nie chwaliłaś się swoimi - mówi Klara sucho.- Po prostu nie chciałam mówić.- Dlaczego?"Och, nie będę się z nią bawić w kotka i myszkę.Minęło już tyle lat".- Wiec masz rację, myśląc, jak myślisz.Nie byłam w porządku w stosunku do Pawła, nie miałam się czym chwalić.Byłam zresztą bardzo nieszczęśliwa.- Biedactwo! - mówi Klara i to brzydko brzmi.- Czy budzi się w tobie lojalność w stosunku do lekarza twoich zwierząt? - pytam ironicznie.A ona równie ironicznie odpowiada mi:- Mogę mieć bałagan w szafie, ale w uczuciach lubię porządek.- Milczymy przez chwilę, potem Klara mówi krótko:- Przepraszam, Zuza.Być może przypomniała sobie chwile własnych załamań.Więc teraz proszę ją:- Opowiedz mi coś o nim.- Muszę cię zmartwić.- odpowiada mi po krótkim namyśle.Wzdycha, jak gdyby czas trwania jej westchnienia mógł zmień treść tego, co musi mi powiedzieć.- Nie jest szczęśliwy.I nigdy nie był.- Dlaczego?- Nie wiem.Dwa nieudane małżeństwa, ale to nie one odchodzi od niego, tylko on od nich, od tych swoich żon.Być może szukał w nich ciebie i nie znajdował.Często się śmieje, jest wesoły, ale kryje się za tym wszystkim pewna melancholia.Może zawsze taki był? Och.- Co, Klaro?- Tak, teraz przypominam sobie ten dzień, kiedy po raz pierwszy zobaczył Kasię.To było tutaj, u nas.Przyjechał na początku wakacji, bo kury zaczęły nam zdychać i Marek pojechał po niego.Zobaczył Kasię, zapytał, czy mamy gościa na lato.Mówię, że tak, że to córka przyjaciółki, pewnie pan zna jej mamę z filmu albo z telewizji."Tak, mówi, znam".- I co dalej?- Chciałbym zobaczyć tę dziewczynkę - powiedział.Zawołałam Kasię, przyglądał jej się bardzo długo.Podała mu rękę na powitanie i on, wiesz, tak jakoś przytrzymał jej rękę.I potem powiedział, że będzie jej mówił ty, bo przecież mógłby być jej ojcem.Nic więcej Klara nie mówi.I ja też już o nic nie pytam.- I ze mną nie byłby szczęśliwy.- Możliwe - odpowiada mi Klara.- Ale tego nigdy nie wie się na pewno.- Nie byłby! - upieram się.Nie mówię tego głośno, ale myślę, że zginęłabym w tym życiu Pawła.Zadusiłby mnie zapach wody po goleniu i sprayu.Usiłuję teraz stworzyć sobie wizję domu Pawła, z tą restauracją niedaleko i fryzjerem na dole, żeby odgonić w ten sposób inną wizję, wizję naszego szczęścia.Dzieci wracają, może Klara domyśla się, że jeszcze przez chwilę wolałabym nie rozmawiać z nimi, bo prosi:- Idźcie, Kasiu, do kuchni.Na stole stoi miseczka.Wlałam tam resztki krupniku z twojego talerza, wrzuciłam jakieś wczorajsze ochłapy i potężny gnat z zupy.Daj to psu, dziś jeszcze nie jadł.- Dobrze, ciociu!Odchodzą znowu, ale Kasia zawraca, już sama.Rafała zostawiła przed gankiem.Nachyla się nade mną i całuje mnie w czoło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]