[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Czekajcie. Hazar podniósł palec, wycelował w Drop. Przed chwiląrobiłaś drakę, że kłócimy się, zamiast myśleć, ale sama go prowokujesz.A mydalej nie wiemy, czemu Izad nie widział, co robi Och.Komandos palnął się otwartą dłonią w czoło. Wiemy.A ja jestem idiotą.Prawdziwym wrakiem na złom.Nie widział, bow środku było za mało miejsca.Drzwi zasłoniły plecy Ocha.Co Ram powiedział?Pamiętasz, Hazar? Mały, biały budynek z winoroślą i delfinami.Był przerażony,powtarzał to bez przerwy.Ale raz nazwał go cholerną ogrodową altanką.Pieprzo-na ogrodowa altanka.A my nie zwróciliśmy na to uwagi.Rozejrzyjcie się, czyto przypomina altankę? Zatoczył ręką szeroki gest, wskazując ściany z nisza-mi. Wniosek nasuwa się sam.Jestem pieprzonym kretynem z amnezją.Do-bra, teraz się zastanówcie.Widział ktoś cokolwiek, co przypomina altankę, budkęz hamburgerami, szalet albo karmnik dla ptaków? Ja widziałam pisnęła Drop zanim weszliśmy na teren miasta.Przy ta-kiej szerokiej, brukowanej drodze, gdzie rosły wielkie kaktusy.Stoi tam mnóstwokamiennych domków, malutkich.Razem wyglądają jak plac zabaw.Pomyślałam,że dzieciaki miałyby gdzie się bawić w chowanego.Byłyby zachwycone. Ja też jestem zachwycony powiedział Drago. Zasuwajmy do tychbudek.Może się nam poszczęści.Słońce opadło już prawie na sam horyzont, rozlało na murach i brukach plamyzłota.Upał wcale nie zelżał, a świerszcze nadal cykały zapamiętale. Zapowiada się niezle skwitował Hazar, gdy zobaczyli przed sobą dolin-kę zabudowaną niewielkimi konstrukcjami, przypominającymi prostopadłościen-ne, niskie wieże.Zdobiły je trójkątne dachy, wymyślne attyki i gzymsy.%7ładna niemiała okien, a otwory drzwiowe były zamurowane lub zamknięte kamiennymipłytami.Płaskie pilastry i półkolumny oplatały girlandy wyrzezbionych roślin.Pofryzach galopowały konie, przechadzały się zamyślone muzy i skrzydlaci geniu-sze.Niektóre symbole wyglądały jak butle z dużym korkiem lub ozdobne klamry. To cmentarz powiedział Drago.Hazar skinął głową. Dobre miejsce, żeby coś ukryć.Umarli z reguły umieją dochować tajemni-cy.212 Rozdzielmy się.Ja zabiorę dziewczynę i pójdę pierwszą ścieżką, ty idzrównoległą. Dobra zgodził się Głębianin.Drago wziął Drop za rękę i wkroczył między grobowce.Wymyślne frontonyozdabiały różne motywy, ale nic nie przypominało delfinów ani winorośli.Alejkabyła wąska.W załomach murów, nisko przy progach, we wnękach drzwiowychrodził się mrok.Rude plamy słonecznego światła, rozmazane na gzymsach i tym-panonach, wyglądały jak zakrzepła krew pochowanych tu nieboszczyków.Co gor-sza, powróciło dręczące przeczucie, że są obserwowani.Drago czuł nieprzyjazne,gniewne spojrzenia niczym muśnięcia zimnego palca na karku.Mimowolnie zni-żył głos. Rozglądaj się, malutka.Zaraz znajdziemy właściwy grób.Drop, która kurczowo ściskała rękę komandosa, zadrżała wyraznie na dzwięksłowa grób. Tu jest okropnie wyszeptała. Ciarki mnie przechodzą. Nic się nie bój.Za chwilę znajdziemy Księgę i odlatujemy. Poklepał siępo kieszeni. Mamy dywan.Aepek do góry, kicia.Już niedługo. Drago! usłyszeli nagle wołanie Hazara. Chyba jest! Widzisz, mówiłem. Gamerin wyszczerzył zęby do Drop, bezceremonial-nie złapał anielicę wpół i zmusił do biegu między grobami, nawołując Głębianina.Po chwili stanęli obok Hazara przed fasadą białego grobowca.Rzezba natympanonie nad wejściem przedstawiała dwa splecione delfiny.Wokół trzonówdwóch półkolumn wiły się pędy marmurowych winogron.Już gdy dobiegał do budynku, Drago poczuł znajome X mrowienie skórystykającej się z medalionem.Wyciągnął talizman spod bluzy.Błękitne iskry prze-biegały po całej jego powierzchni. Mamy ją powiedział Drago z triumfem w głosie. Księga jest tu.Dalej,Hazar.Spychamy płytę.Szarpnęli równo i odsłonili wejście.Wnętrze było ciemne, pachniało zastałympowietrzem.Talizman Drago sypnął deszczem iskier. Jak to możliwe, że działa? zdziwił się Hazar. Och pewnie użył całejswojej mocy, żeby ukryć nie tylko samą Księgę, ale też ślady magicznych działań.Komandos się uśmiechnął. Najnowsza technika.Tylko dla jednostek specjalnych.Wchodzę.Ty zostań,pilnuj Drop i uważaj, czy wszystko w porządku.Niemal całą ciasną kryptę wypełniał marmurowy sarkofag, pokryty skompli-kowanym ornamentem roślinnym.Skrzynię zakrywała płyta zapisana inskrypcja-mi w języku nieznanym Drago.Spróbował ją zepchnąć.Drgnęła, wydając pa-skudny zgrzyt.W tym momencie mdłe światło padające od wejścia przesłoniłcień.Drago poderwał głowę. Hazar, miałeś pilnować ulicy.213Czaszeczki we włosach Głębianina zaklekotały. Daj spokój.Wszędzie czysto.Nikogo nie ma.To cholerne wymarłe miasto.Ruiny.Ja też chcę zobaczyć Księgę. Jasne zgodził się Drago. Masz pełne prawo.Pomóż mi ściągnąćpłytę.Schwycili za przeciwległe krańce, pociągnęli.Kamień z głuchym łoskotemosunął się na posadzkę. Jest, cholerna wyszeptał Głębianin stłumionym głosem.We wnętrzu sarkofagu leżało kilka zbrązowiałych ze starości kości, owinię-tych w kłąb zbutwiałych gałganów.Na samym środku, między półksiężycami żeber, spoczywał duży pakunekspowity w biały jedwab.Medalion Drago trzaskał iskrami we wszystkie strony. Ja też chcę zobaczyć pisnęła Drop, wpychając się między Hazara a fra-mugę wejścia. Wpuśćcie mnie! To ja wam powiedziałam o Księdze, widziałamOcha i tego białego anioła i w ogóle!Głębianin spróbował wcisnąć się do wnętrza grobowca, między ścianę i sarko-fag, żeby zrobić trochę miejsca dla napierającej na niego Drop, ale stopa obsunęłamu się na krawędzi zdjętej ze skrzyni nagrobnej płyty.Stracił równowagę i gwał-townie poleciał do przodu, więc żeby zamortyzować upadek wyciągnął przed sie-bie ręce.Prawa trafiła w próżnię, lecz lewa oparła się o kości na dnie sarkofagu. Auuu! jęknął Głębianin, prostując się błyskawicznie i potrząsając dło-nią, po palcach której spływało kilka kropel krwi. Co jest?! krzyknął zaniepokojony Drago. Zraniłeś się? Użarła mnie, zaraza stęknął Hazar z odcieniem niedowierzania w głosie. Kto?! spytał skonsternowany Drago, który ze swego miejsca nie mógłdostrzec nic poza kłębem szmat, kośćmi i zawiniątkiem z księgą. To! powiedziała Drop, wskazując palcem wnętrze sarkofagu.Drago wychylił się.Między łachmanami coś się poruszyło.Komandos dzgnąłje ostrożnie końcem noża
[ Pobierz całość w formacie PDF ]