[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ogarnięta wstydem i poczuciem winy, nie przestawała sięstymulować i szybko odkryła, że im mocniej naciska, tym większa jest jejprzyjemność, aż w końcu zalała ją fala żaru, wyrywając drżący jęk z ust.Przewróciła się na brzuch i leżała na materacu, oszołomionai skonsternowana.Doznania zbladły, jej ciało stało się przyjemnie ociężałe.Zastanawiała się, czy zdoła spojrzeć Rossowi w oczy następnego dnia; nieznała dotychczas takiego uczucia, fizycznego pragnienia, które niepokoiłoswoją gwałtownością.Oprócz tego, że Ross pociągał ją fizycznie, zrozumiała, że nie zdoła go niepolubić.Fascynowały ją osobliwości jego charakteru.W obliczunieprzyjemnego obowiązku nie próbował go unikać, lecz atakował goze szczególną determinacją.Obowiązek znaczył dla niego wszystko.Gdybynakazano mu nosić włosiennicę dla dobra zależnych od niego ludzi, wdziałbyją bez wahania.Sophię bawił fakt, że choć Ross nigdy nie kłamał, często naginał prawdędo własnych celów.Jeśli na przykład podnosił głos, tłumaczył potem, że niekrzyczał, lecz  reagował empatycznie.Zaprzeczał, by był uparty, wolałokreślenie  stanowczy.Nie był też despotą, ale  człowiekiemzdecydowanym.Słysząc to, Sophia śmiała mu się prosto w twarz, a on, ku jejzachwytowi, nie wiedział, jak na to zareagować.Nikt nie ośmielał się z niegokpić, wyczuwała jednak jego ostrożne rozbawienie w takich sytuacjach.Podczas długich wieczornych rozmów podzieliła się z nim kilkomawspomnieniami z dzieciństwa: dotykiem bokobrodów ojca, gdy całował jąna dobranoc, rodzinnym piknikiem, opowieściami, które czytała jej matka,dniem, kiedy razem z młodszym bratem wymieszali puder do twarzy matkiz wodą i bawili się tą pastą, za co zostali odesłani do łóżka bez kolacji.Ross prowokował ją do wyznań pomimo jej wysiłków, by jak najwięcejprzed nim ukryć.Niemal bezwiednie opowiedziała mu o okresie po śmiercirodziców, kiedy ona i John biegali swobodnie po wiosce. Byliśmy okropnymi szkodnikami  przyznała, siedząc w fotelu przy łóżkuz podwiniętymi nogami, które otoczyła ramionami. Robiliśmy brzydkiepsikusy, niszczyliśmy, kradliśmy&  Urwała i potarła czoło, by złagodzić nagły, kłujący ból. Coście kradli? Głównie jedzenie.Byliśmy wiecznie głodni.Rodziny, które próbowały sięnami opiekować, same niewiele miały.Gdy nasze zachowanie stało się zbytskandaliczne, umyli ręce. Ciaśniej objęła kolana. To moja wina.John byłza mały, by wszystko zrozumieć, lecz mojego zachowania nie można taktłumaczyć.Powinnam nim pokierować, zająć się nim& Sama byłaś dzieckiem  napomknął ostrożnie, jakby rozumiał ciężarwyrzutów, który ją przygniatał. To nie była twoja wina.- Uśmiechnęła siędo niego smutno, nie akceptując pocieszenia.Wtedy zapytał cicho:  Sophio,jak zmarł John?Zesztywniała, walcząc z pokusą, by powiedzieć mu całą prawdę.Głębokim,miękkim głosem poprosił o klucz do jej duszy.Jeśli mu go wręczy, on niąwzgardzi.Zamiast odpowiedzieć, roześmiała się niepewnie, po czym szybkowymyśliła wymówkę, by opuścić pokój.Ross wyjął z szuflady ciemny jedwabny fular, a Sophia zmusiła się, bywrócić myślami do terazniejszości.Fakt, że Ross postanowił samowolnieopuścić łóżko, wzbudził w niej irytację. Przeforsuje się pan i zemdleje  oświadczyła. Proszę nie oczekiwaćwtedy ode mnie współczucia.Powinien pan posłuchać rady lekarzai odpoczywać!Ross stanął przed lustrem i zawiązał fular na szyi. Nie zemdleję  odparł spokojnie. Muszę jednak wyjść z tego pokoju,w przeciwnym razie oszaleję. Ich oczy spotkały się w zwierciadle. Jesttylko jeden sposób na zatrzymanie mnie w łóżku& ale nie sądzę, byś byłagotowa.Sophia odwróciła głowę, a na jej twarz wypłynął rumieniec wstydu.Była tooznaka tego, jak bliscy sobie się stali  ta otwarta deklaracja pożądania. Proszę przynajmniej zjeść śniadanie.Pójdę do kuchni i dopilnuję, by Elizazrobiła kawę. Dziękuję. Kąciki jego ust uniosły się w kpiącym uśmiechu.Jednympociągnięciem skończył wiązać fular.Pózniej tego ranka Sophia porządkowała raporty i zeznania w archiwum.Ułożyła stos papierów i westchnęła zniechęcona.Podczas pierwszegomiesiąca pracy zaczęła przepisywać informacje, które uważała za obciążające dla urzędu przy Bow Street i wszystkich, którzy w nim pracowali.Dotyczyłygłównie błędów, jakie popełniali detektywi i konstable, od pomyłekproceduralnych do złego rozporządzania dowodami.Ross wolał w zaciszubiura dyscyplinować swoich podwładnych, uważał, że należy unikać skandali.Sophia wiedziała, że musi zebrać o wiele więcej informacji, jeśli chcezniszczyć Rossa i jego detektywów.W ciągu ostatnich trzech tygodni nieposunęła się jednak ani o krok.Nie miała do tego serca, co stwierdziłaz niechęcią do samej siebie.Nie chciała już skrzywdzić Rossa.Gardziła sobąza słabość, lecz nie potrafiła zmusić się do tego, by go zdradzić.Obdarzyła gogłębokim uczuciem pomimo wysiłków, by tego uniknąć.Oznaczało to, żeśmierć jej biednego brata nigdy nie zostanie pomszczona.Z ponurą miną przeglądała dokumenty, gdy nagle do pokoju wszedł Ernest. Panno Sydney, sir Ross panią wzywa.Spojrzała na chłopca z niepokojem. Dlaczego? Nie wiem, panienko. Gdzie on jest? Dobrze się czuje? Jest w biurze, panienko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl