[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szeryf jedynie zgrzytnął zębami.Od Osgiliath sprawy szły tak sobie.Pułk Ithilien walczył wyraznie lepiej od innych i, jakto się dzieje w takich przypadkach, dostawał uzupełnienie w ostatniej kolejności.Zresztą,z ludzmi w ogóle było mizernie.Ci w Minas Tirith, którzy najgłośniej przed wojnąwydzierali się: "Raz i na zawsze uwolnić Sródziemie od Hord ze Wschodu", jakoś odrazu znalezli masę spraw na drugim brzegu Anduiny, prosty zaś lud od samego początku233 KIRYA J.YESKOV - OSTATNI WAADCA PIERZCIENIAmiał tę Wojnę o Pierścień głęboko w płucach.Tak więc ogłoszony niegdyś przezFaramira punkt o poborze do pułku - "choćby i prosto spod szubienicy" - byłwykorzystywany tyle razy, ile tylko się dało.Właściwie, "pod szubienicą" siedział nawetsam Grager, ale w czasie wojny nikt nie odważył się ruszyć frontowego oficera - naniego sądowe szczury Gondoru miały za krótkie ręce.Wiele zachodu kosztowało pułkowego lekarza, by przywrócić workowi połamanychkości wyciągniętemu przez barona z harlondskiego zaścianka wygląd kogoś, ktoprzypominałoby człowieka, ale słynny zbój był tego wart.Strzelać z łuku tak samo jakprzedtem Rankorn nie mógł, wyłamany bark stracił możliwość ruchu, ale tropicielemnadal był wyśmienitym, a jego doświadczenie w pułapkach i innych działaniachbojowych w leśnej okolicy było naprawdę bezcenne.Wojnę zakończył w mundurzekaprala, potem z wielkim powodzeniem uczestniczył pod dowództwem swojegoporucznika w uwolnieniu i osadzeniu na ithilieńskim tronie Faramira, i już miał sięzabrać za wznoszenie własnego domu - gdzieś na bezludziu, powiedzmy w dolinieWydrzego Potoku - kiedy nagle zaprosił rangera Jego Wysokość książę Ithilien i poprosiło przysługę: czy nie mógłby odprowadzić dwóch jego gości na Północ, do MrocznejPuszczy?"Już nie jestem na służbie, mój kapitanie, a dobroczynność nie jest moją cechą"."A jawłaśnie potrzebuję takiego, kto nie jest na służbie.A dobroczynność nie ma nic dorzeczy, oni są gotowi dobrze zapłacić.Powiedz swoją cenę, kapralu"."Czterdzieścisrebrnych marek" - palnął Rankorn, po prostu, żeby się od niego odczepili.Ale żylasty,orlonosy orokuen, chyba ich przywódca, tylko skinął głową: "Zgoda", i zacząłrozplątywać plecioną sakiewkę z elfickim wzorem; no, a gdy na stole pojawiła się garśćróżnego złota (Haladdina od dawna męczyło pytanie: Skąd Eloar wziął wendotenijskienianmy i kwadratowe czengi z Południowych Archipelagów?), rangerowi nie wypadałodawać wstecz.Haladdin i Cerleg rozkoszowali się teraz całkowitą beztroską, gdyż całe przygotowaniedo wyprawy pod Dol Guldur wziął na swoje barki Rankorn.Co prawda, kupione dla nichw osadzie plecione mokasyny-iczigi zwiadowca przymierzał wyraznie niezadowolony,nie dowierzając obuwiu pozbawionemu twardej podeszwy, ale ponorek, który w tychokolicach wykorzystywany jest zamiast worka na plecy, wyraznie mu się spodobał:twardy stelaż z dwóch czeremchowych pałąków połączonych jednym zaciskiem podkątem dziewięćdziesięciu stopni, pozwala nieść kanciasty stufuntowy ładunek, nieprzejmując się tym, jak przylega do pleców.Orokuen na ten czas, ku pewnemu zdziwieniu konsyliarza, przeniósł się z gościnnychapartamentów Emyn Arnen oddanych w ich władanie przez księcia, do koszarFaramirowej osobistej ochrony."Ja, mój panie, jestem człowiekiem prostym, i w całymtym komforcie czuję się jak mucha w śmietanie: i śmietanie szkodzi, i musze".Następnego dnia pojawił się z sińcem pod okiem, ale bardzo z siebie zadowolony:okazało się, że Ithilieńczycy, nasłuchawszy się opowieści o czynach kaprala w nocuwolnienia księcia, podpuścili go na sparring z dwoma najlepszymi zapaśnikami swegopułku.Jeden pojedynek Cerleg wygrał, drugi przegrał, a może starczyło mu rozumu, byprzegrać, ku pełnej satysfakcji obu stron.Teraz nawet ujawniona w czasie wieczornychgawęd niechęć orokuena do piwa spotykała się u rangerów ze zrozumieniem: ma chłopautorytet, ma więc prawo.A co wy tam? Kumys.O, przepraszam! Nie dowiezli.Gdypewnego razu Haladdin zajrzał do koszar do swego towarzysza, zauważył, że wraz z jego234 KIRYA J.YESKOV - OSTATNI WAADCA PIERZCIENIApojawieniem natychmiast zwiędła ożywiona rozmowa i zaległa niezręczna cisza: dlawiejskich chłopaków, którym pozwolono wreszcie nie strzelać do siebie, wykształconylekarz był teraz tylko dokuczliwą przeszkodą.Przełożonym.Z kilku dróg na Północ wybrano drogę wodną: nie wiadomo, kto teraz włada BrunatnymiPolami na lewym brzegu Anduiny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl