[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Taren Ferry wydało jej się obce, na Baerlon patrzyłaby z podziwem, gdyby tak usilnie nie chciała odszukać Egwene i pozostałych.Niemniej jednak, nie pozwalała, by to wpłynęło na zmianę jej decyzji.prędzej czy później znajdzie Egwene i chłopców.Albo wymusi na Aes Sedai wyjaśnienie tego, co mogło się z nimi stać.Przy­sięgła sobie, że nie może stać się inaczej.W niektórych miejscach znajdywała mnóstwo śladów, ale mimo największych starań, nie była w stanie określić, czy ci, który je zrobili, byli szukającymi, ścigającymi czy ściganymi.W niektórych rozpoznawała odbicia podeszew butów, mogły należeć zarówno do ludzi, jak i do trolloków.Widziała też ślady kopyt, jakby kozłów lub wołów, to były z pewnością ślady trolloków.Ale ani razu nie znalazła śladu z całą pewnością zrobionego przez któregoś z tych, których szukała.Pokonała już jakieś cztery mile, gdy wiatr przywiał zapach dymu.Wahała się tylko chwilę, po czym przywiązała konia do świerku, rosnącego w sporej odległości od rzeki, wśród gęstego zagajnika, gdzie zwierzę było znakomicie ukryte.Dym mógł oznaczać obecność trolloków, ale żeby to sprawdzić, musiała się o tym przekonać naocznie.Starała się nie myśleć, na co trollokom mogło być potrzebne ognisko.Skulona przemykała od drzewa do drzewa, przeklinając w duchu spódnice, które bezustannie musiała przytrzymywać.Zwolniła kroku, gdy usłyszała tętent kopyt, a gdy wreszcie od­ważyła się wyjrzeć zza pnia jesionu, na małej polance nieopodal rzeki zobaczyła Strażnika zsiadającego właśnie z czarnego wie­rzchowca.Na kłodzie obok niewielkiego ogniska siedziała Aes Sedai, woda w czajniku postawionym na ogniu zaczynała wrzeć: Wśród rzadkich chwastów pasła się biała klacz Moiraine.Ny­naeve nie ruszyła się z miejsca.- Wszyscy zniknęli - ponurym głosem obwieścił Straż­nik.- Mniej więcej dwie godziny przed świtem czterech Pół­ludzi wyruszyło na południe, nie zostawiając za sobą wyraźnych śladów, natomiast trolloki zniknęły.Nie ma nawet ciał, a trolloki na ogół nie zabierają ze sobą swych ofiar.Chyba że są głodne.Moiraine wrzuciła garść czegoś do gotującej wody i odsta­wiła czajnik z ognia.- Można jeszcze mieć nadzieję, że zawróciły do Shadar Logoth i dały mu się pochłonąć, ale to już by było aż za dobrze.Nynaeve poczuła upojny aromat herbaty.Światłości, nie pozwól aby mi zaburczało w brzuchu.- Nie ma żadnych wyraźnych śladów ani chłopców, ani reszty.To co widać, jest tak przemieszane, że trudno cokolwiek wyczytać.Nynaeve uśmiechnęła się, porażka Strażnika usprawiedli­wiała ją odrobinę.- Ale jedna rzecz jest istotna, Moiraine - mówił dalej Lan, marszcząc czoło.Gestem dłoni odmówił herbaty i zaczął krążyć niespokojnie wokół ognia w swym mieniącym się pła­szczu, dłonią obejmował rękojeść miecza.- Obecność trol­loków w Dwu Rzekach mogła mnie nie zdziwić, nawet jeśli było ich stu.Ale tutaj? Wczoraj musiało polować na nas z tysiąc.- Mieliśmy dużo szczęścia, że wszystkie nie zabrały się za przeszukiwanie Shadar Logoth.Myrddraale pewnie nie wie­rzyły, że moglibyśmy się tam ukryć, bały się jednak powrócić do Shayol Ghul bez sprawdzenia wszystkich możliwości.Czarny nigdy nie był wyrozumiałym panem.- Nie zmieniaj tematu, wiesz, o czym mówię.Jeżeli te tysiące miały być wysłane do Dwu Rzek, to czemu tam nie dotarły? Jest tylko jedna odpowiedź.Zostały wysłane dopiero wtedy, gdy przeprawiliśmy się przez Taren, kiedy już było wia­domo, że jeden Myrddraal i setka trolloków nie wystarczą.Jak do tego doszło? Jak im się udało? Skoro tak szybko i niepost­rzeżenie można wysłać tysiąc trolloków tak daleko na południe od Ugoru, nie wspominając już o tym, że zebrano ich w taki sam sposób, to pewnie można wyprawić ich dziesięć tysięcy do samego serca Saldei, Arafel albo Shienar.Całe Ziemie Gra­niczne mogą zostać opanowane w przeciągu roku.- Cały świat zostanie opanowany w pięć lat, jeśli nie znaj­dziemy tych chłopców - powiedziała Moiraine.- To pyta­nie także mnie martwi, ale nie znam odpowiedzi.Drogi są zamknięte i od Czasów Szaleństwa nie było Aes Sedai tak potężnej, by mogła podróżować.Niechaj Światłość nie dopuści, by tak było, teraz lub kiedykolwiek, ale o ile któryś z Przeklę­tych się nie uwolnił, nadal nie istnieje nikt, kto potrafiłby tego dokonać.W każdym razie nie sądzę, że wszyscy Przeklęci ra­zem byliby w stanie przenieść tysiąc trolloków.Zajmijmy się jednak problemami, które musimy rozwiązać tu i teraz, wszy­stko inne może zaczekać.- Chłopcy.Nie było to pytanie.- Nie próżnowałam podczas twej nieobecności.Jeden jest za rzeką, żyje.Jeśli chodzi o innych, to był niewyraźny ślad w dole rzeki, ale zanikł, kiedy go znalazłam.Więź została prze­rwana wiele godzin temu, zanim zaczęłam poszukiwania [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl