[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ten przyszedł całkiemniedawno, jakiś miesiąc temu.Dziwne, że Gavin mi o nim nie wspomniał.Przeczytałam to i poczułam charakterystyczne ciarki, które przeszły mnie zaledwiekilka razy w życiu, na przykład kiedy patrzyłam na wielki czarny karabin automatyczny z lufąskierowaną w moją stronę albo gdy spoglądałam w przepaść, widząc Gavina, któremu groziłarychła śmierć.Boże, o co chodzi z tym chłopakiem? Czy kiedykolwiek go zrozumiem? Możema jakieś poważne problemy psychiczne?Z radością zawiadamiamy, że mimo naszych obaw o bezpieczeństwo Pana siostry iwątpliwości co do szans na jej odnalezienie udało nam się ją zlokalizować.Jak Pan wie, czerpiemy informacje od osób zgłaszających do nas znalezione dzieci,ale z różnych powodów część ludzi tego nie robi.Niemniej jednak jakiś czas temuotrzymaliśmy list, który pozwolił nam wznowić poszukiwania Rosie, i w wyniku dochodzeniaustaliliśmy, że mieszka ona przy Green Street 87 w Marlon u rodziny o nazwisku Russell.Wszystko wskazuje na to, że Rosie znała tę rodzinę przed wojną i że ludzie ciopiekują się nią od dnia, w którym znalezli ją w obozie na samym początku wojny.Jak Pan zapewne wie, wskutek wojny w życiu wielu rodzin zaszły poważne zmiany, awiele z nich nie zostało jeszcze usankcjonowanych ani nawet odnotowanych.Przekazaliśmysprawę Rosie Departamentowi Poszukiwania Zaginionych Dzieci, który jednak jest bardzoobciążony pracą i może upłynąć pewien czas, zanim zajmie się jej sytuacją.Tymczasem odnieśliśmy wrażenie, że Rosie jest szczęśliwa, a państwo Russell dobrzesię nią opiekują.Rosie bardzo się ucieszyła na wieść, że przeżył Pan wojnę, inie może się doczekaćspotkania z Panem.Ustawa o ochronie danych osobowych zakazuje nam udostępnienia Panadanych kontaktowych państwu Russell, lecz wyrazili oni zgodę, abyśmy przekazali Panu ichadres i numer telefonu.Wiedziałam, że gdybym pozwoliła sobie na okazanie emocji, siedziałabym i gapiła sięna Gavina jak na kosmitę albo jakiegoś odmieńca, więc starałam się go nie spłoszyć iudawałam, że brak zainteresowania informacją o odnalezieniu zaginionej siostry poponadrocznej rozłące jest czymś najzupełniej normalnym.Ale Gavin bardzo uważnie mi sięprzyglądał i nie jestem pewna, czy dał się oszukać.No więc zapytałam:- Chcesz się z nią zobaczyć?Zwlekał z odpowiedzią, więc uznałam, że powinnam podejść do sprawy z większymoptymizmem i że dzięki temu być może uda mi się przekazać mu odrobinę energii.Dlategozmieniłam pytanie na:- To fantastycznie.Pojedzmy do niej w najbliższy weekend.No cóż, nie powiedział nie.I niewiele więcej można dodać, jeśli chodzi o iegoreakcję.Właśnie dlatego znalezliśmy się w mieście, zatrzymaliśmy się u Lee i szykowaliśmysię do spotkania po długiej rozłące, które raczej nie zapowiadało się na równie wzruszającejak te widywane w telewizji i opisywane w gazetach.Zastanawiałam się nawet, czy niepowinnam najpierw pójść tam sama, wybadać sytuację i przygotować grunt, ale potempomyślałam, że taki podstęp byłby nie w porządku wobec Gavina.W mieszkaniu Lee panował lekki chaos.Lekki? Co ja mówię! U Lee panował chaos iwcale nie było lekko.Nie wiem, jak on sobie z tym radził, biorąc pod uwagę jego wrodzonąprecyzję i opanowanie.To przecież pianista, a nie gitarzysta.Wolałby chodzić na kółkochemiczne niż na teatralne, grać w szachy niż w oczko albo makao, pokonywać kolejnedługości basenu, niż biegać wokół niego, wrzucać ludzi do wody i wskakiwać do niej zrozpędu.A tu proszę: mieszkał w samym środku Władców much.Był tym zakłopotany i ciągle rzucał przepraszające spojrzenia, jakby mi wyrządziłjakąś krzywdę, a parę razy powiedział nawet: Przepraszam za ten bałagan , Przepraszam zaten hałas , Przepraszam za ich zachowanie.Ale chyba kiepsko sobie radził z opieką naddziećmi.Oprócz Pang mieszkali z nim jeszcze dziewięcioletni Philip, siedmioletni Paul iczteroletnia Intira.Tworzyli sporą paczkę.Metoda wychowawcza Lee polegała naignorowaniu ich, a następnie na nagłym wpadaniu w szał, narzekaniu i wściekaniu się na nich,oraz na ustanawianiu zasad i wymierzaniu kar, które na chwilę uciszały jego rodzeństwo.Potem wszystko zaczynało się od nowa.Widziałam, że Lee zaczyna od tego powoli wariowaći wcale mu się nie dziwiłam.Mieli maleńkie mieszkanko, bo Lee nie było stać na nic większego.Utrzymywał sięgłównie z zasiłków.Dzieci naprawdę szybko zaakceptowały Gavina, zwłaszcza czteroletnia Intira, któraod razu go zaadoptowała.Dość zabawnie było obserwować jego reakcję.Na początku czuł sięniezręcznie i był wytrącony z równowagi, ale Intira szybko go obłaskawiła, a już po godziniezaczęło mu się to podobać, choć nadal zgrywał twardziela.No więc leżał na podłodze, Intirawdrapywała się na niego i ciągnęła go za włosy, a on turlał ją i łaskotał, by następnie spojrzećw moją stronę i sprawdzić, czy przypadkiem nie uważam, że to niefajne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]