[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dmucha!- Gdzie dmucha?- Jak tam przyciskasz, to tu dmucha.To jakaś odwrotność odkurzacza!Pawełek spróbował jeszcze raz, wzniecając przy okazji tumany kurzu.- Może tu się coś przepychało? - powiedział między jednym a drugim kichnięciem.- A z drugiej strony wypychało go po kawałku?- Wszystko do tortur? - odparła Janeczka z powątpiewaniem również kichając.- To co, ci nasi przodkowie zrobili sobie lochy na strychu? Tortury były w lochach!- E tam, wcale nie wszystko.Najwyżej ta jedna maszyna do odcinania.Patrz tutaj!- Czekaj! Patrz tam.!Pawełek porzucił patefon z pogiętą tubą, który już zaczynał oglądać i spojrzał w kierunku wskazanym przez Janeczkę, bo w tonie jej głosu dźwięczało coś nowego.Jakby triumf, pełen napięcia.Pod ścianą, na zakurzonej podłodze, wyraźnie odcinał się jaśniejszy prostokąt.Wymiary miał niewielkie, średniej walizki albo czegoś w tym rodzaju.Na ścianie, do wysokości co najmniej pół metra, brakowało czarnych pajęczyn.- Coś stąd zabrał, widzisz? - szepnęła Janeczka z przejęciem.Coś tu leżało tysiące lat i zabrał całkiem niedawno.- Skąd wiesz?- Po kurzu.Widzisz chyba, nie? Brakuje kurzu.- A, rzeczywiście, masz rację.I pajęczyny na ścianie poniszczone.Ciekawe, jak mu przelazło przez okno, bo drzwiami przecież nie wyniósł? Co to mogło być?- Walizka jakaś.Albo skrzynka.Może skarb?- Albo może te pistolety, albo amunicja, albo granaty, co to je babcia Agaty chowała! Albo karabiny i rewolwery! Zabrał i teraz będzie używał do napadów?Janeczka skrzywiła się z powątpiewaniem.Bronią i amunicją nie czuła się usatysfakcjonowana, wolała skarb.Z lekką irytacją dokładnie obejrzała miejsce po owym meblu czy pakunku.Nie ulegało wątpliwości, że leżał tu do niedawna, wszystko inne spoczywało na strychu od wieków nie tknięte i tylko to jedno zostało zabrane.- Głupi jesteś, dla byle czego tak by się namęczył - mruknęła krytycznie.- Sama jesteś głupia! - oburzył się Pawełek.- Pistolety i amunicja to nic jest byle co!Janeczka nie zamierzała wdawać się z nim w kłótnię.Rozejrzała się dookoła.- Obejrzyjmy, czy nie zabrał czegoś więcej - powiedziała.- Spóźniliśmy się, trzeba tu było wleźć na samym początku.Z zachowaniem największych ostrożności ruszyli dalej.Ostrożność była niezbędna nie tylko dlatego, że mógł ich ktoś usłyszeć, ale także i z tej przyczyny, że każdy gwałtowniejszy ruch podnosił pokłady kurzu.I tak już wyglądali jak wytarzani w czarnym popiele.- Rany, jaki fajny rupieć? - ucieszył się nagle Pawełek na widok starej, zdezelowanej katarynki.- Patrz, tu ma korbkę! Kręci się.?Zanim Janeczka zdążyła go powstrzymać, spróbował.Głos, jaki wydała z siebie stara katarynka, przerósł wszystko.Obydwoje się zachłysnęli, Pawełek puścił korbkę jak oparzony.Przeciągły, posępny, pluchy, przeraźliwy zgrzyt zabrzmiał niczym głos zza grobu i poniósł się echem po całym domu.Babcia w kuchni zdrętwiała kompletnie.Straszliwy dźwięk, który dobiegł jej uszu, mógł oznaczać tylko jedno.Znała go doskonale.Pobladła nagle, po długiej chwili ostrożnie odstawiła na stół przyciskany do łona słój i wybiegła z kuchni.Z drzwi swojego pokoju wyjrzała sąsiadka.- Państwa kochane dzieci bawią się na strychu - rzekła zgryźliwie, Dziwnie się bawią w jakichś aresztantów.Babcia spojrzała na nią i bez słowa popędziła na strych.Panowała inni cisza i najdoskonalszy spokój, tylko osobliwe rumowisko pod ścianą wskazywało, że dzieci tu były.Najwidoczniej oddaliły się jednakże już dawno i z całą pewnością nie mogły spowodować tego dźwięku.Babcia wróciła na dół i nakapała sobie do kieliszka kropli na uspokojenie, w duchu komentując bardzo nieżyczliwe insynuacje sąsiadki.Na starym strychu panowała atmosfera lekkiego zdenerwowania.Janeczka czyniła bratu wyrzuty.Ty głupi, co ty robisz, trzeba było spróbować delikatniej! Usłyszeli nas na końcu świata!- No, instrument muzyczny to to nie jest - zawyrokował Pawełek, ochłonąwszy nieco po wstrząsie.- Musiało chyba służyć do ostrzegania przed wrogiem albo nawet do odstraszania.- Bo po co ty zaraz musisz wszystko ruszać! Tylko patrzeć, jak przylecą nas tu szukać.Pośpieszmy się, trzeba wracać!- Coś ty? Jeszcze tyle do obejrzenia!Janeczka była nieubłagana.- Chcesz, żeby nas tu zastali? Trudno, trzeba będzie wleźć jeszcze raz, a na razie wracamy.- Jeszcze parę razy! Kupa tego.Trzeba będzie wziąć ze sobą latarkę, bo po kątach całkiem ciemno.Czekaj, przy wleczemy coś pod okno, będzie łatwiej włazić i wyłazić.Myśl Pawełka była rozsądna.Pośpiesznie rozejrzeli się po widniejszej części strychu.W pobliżu okna, pod ścianą, stał kufer, który tak solidnością, jak rozmiarami najlepiej odpowiadał ich potrzebom.Należało go podnieść, nie przesuwać, szuranie nim po podłodze byłoby ze wszech miar szkodliwe, powodowałoby kurz i hałas.Pawełek wezwał siostrę na pomoc.Janeczka już ujęła kufer w objęcia i nagle zatrzymała się.Dostrzegła osobliwe zjawisko.- Czekaj! -zawołała gorączkowym szeptem.-Zobacz, on jest odkurzony!- No to co, że jest odkurzony! - zirytował się Pawełek, oczekujący pomocy ze swoją połową kufra uniesioną w ramionach.Natychmiast jednak pojął wagę odkrycia i opuścił ciężar z powrotem na podłogę.- Aaaa.! Myślisz.?- No właśnie.Pawełek obejrzał kufer uważniej.Był nie tyle odkurzony, ile zakurzony niedokładnie, nierównomiernie i w znacznie mniejszym stopniu niż reszta przedmiotów.Różnił się.Obydwoje popatrzyli nań, a potem równocześnie przenieśli wzrok na jaśniejsze miejsce pod ścianą.Pasowało!- To właśnie on tam stał - powiedziała Janeczka z ożywieniem.-Zajrzyjmy! Tylko ostrożnie!- Przecież chyba nie wybuchnie ani nie zawyje - mruknął Pawełek, ale uniósł ciężkie wieko powoli i delikatnie.Na dnie kufra leżała mała kartka papieru i nic więcej.Brat i siostra pochylili się nad nią tak zachłannie i gwałtownie, że aż stracili równocześnie równowagę, wpadli górną połową ciała do środka i stuknęli się głowami.Omal nie poszarpali kartki na kawałki, usiłując przeczytać tekst równocześnie.Janeczka popędziła pod okno, gdzie było więcej światła, Pawełek wygrzebał się z kufra, kopnął coś miękkiego i popędził za nią.Na kartce wypisane były jakieś liczby.Obejrzeli tekst jeszcze raz.Wyglądał on następująco:1974-II 23, 24 VI 4 I 1, 2 II 6-II 23, 1-VI l IV 4, 19 II 2 V 4 I l-(g.17 20) I l V 3 I 2 IV 3 I 2 (pol.1643)- Tysiąc dziewięćset siedemdziesiąt cztery - przeczytał Pawełek na głos.- Rzymskie dwa.Co to ma być?A skąd ja mam to wiedzieć? - odparła Janeczka, wpatrując się w kartkę ze zmarszczonym czołem.- Pokaż! W nawiasie „gie” siedemnaście, dwadzieścia.I „pol” tysiąc sześćset czterdzieści trzy.Po chwili milczenia Janeczka uczyniła przypuszczenie, iż zagadka jest historyczna.Dotyczy czegoś, co się zdążyło w 1643 roku.Pawełek pokręcił przecząco głową.- Coś ty, oni wtedy jeszcze nie mieli zeszytów w kratkę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]