[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zdrowy rozsądek kazał mu oszczędzać własne siły, ile się dało, żeby mu na dłużej starczyły, i w miarę możności korzystać z cudzych, ponadto ukrywać ten racjonalny pogląd i na zewnątrz prezentować wielką uczynność i dobre chęci.Odkrywszy przed dwoma laty Felicję, ujrzał w niej źródło dóbr wszelkich.W jego rodzinnym domu akurat w owym czasie szalało piekło w postaci generalnego remontu, w którym kazano mu brać udział.Wcale nie chciał.Uniknięcie przesadnych wysiłków wymagało zaledwie odrobiny starań, symulując skręcenie nogi zręcznie zmył się z horyzontu, ale na dalszą metę nie miał się gdzie podziać.Matki kumpli jakoś niechętnie odnosiły się do goszczenia go na stałe, błąkał się zatem gdzie popadło, po sklepach, barkach i klubach prasy, w zimny, deszczowy wieczór pomógł starszej osobie pozbierać rozsypane książki, które wyleciały jej z rąk, dopilotował osobę do domu i w ten sposób na całe dwa tygodnie znalazł u Felicji wikt i opierunek.Po drodze z rozbrajającą szczerością przyznał się, że nogę ma w porządku i kulawiznę tylko udaje, czyni to zaś dla ratowania życia i zdrowia.Racjonalnie na ogół myśląca Felicja uwierzyła święcie, ponieważ chciała uwierzyć, że nieludzka rodzina tyra młodym chłopcem bez ograniczeń i wymaga od niego wysiłków zgoła monstrualnych, skąpiąc zarazem pożywienia.Zła siostra wypędziła go ze swojego domu, nielitościwy ojciec zmusza do dźwigania ciężarów łamiących kręgosłup, matka od ust mu odejmuje, żeby karmić młodszego brata, kawałka miejsca nie ma dla złożenia utrudzonej głowy.Ogólnie biorąc, studiuje, stypendium nie posiada.Chętnie by popracował i zarobił na siebie, ale jakoś normalnie, jak człowiek, a nie jak juczne zwierzę, i nie przez dwadzieścia osiem godzin na dobę.Włóczęga po mieście i ciepłych lokalach, gdzie nie ma za co postawić sobie nawet wody mineralnej, stanowi dla niego, w tej sytuacji, upragniony wypoczynek.Felicja natychmiast, ku wyraźnej dezaprobacie sióstr i zdumieniu siostrzenicy, znalazła mu u siebie ową normalną pracę, zaczynając od malowania ram okiennych, spokojnie i bez pośpiechu.Ulokowała go w kuchni, na turystycznym materacu.W kwestii warunków sypialnianych Marcinek nie miał wielkich wymagań, zadomowił się zatem bez trudu.Kuchnia była duża, podwójny materac zajmował w niej zaledwie jedną trzecią podłogi i wstająca najwcześniej Sylwia nie musiała mu deptać po głowie.Nie deptała też wcale przez pierwszy tydzień, dopiero w drugim jęła się w niej lęgnąć chęć potknięcia się z garnkiem pełnym wrzątku akurat nad wezgłowiem Marcinka, lub też upuszczenia patelni ze skwierczącym tłuszczem w okolicy jego nóg.Albo może przyjemnie by było zepchnąć przez niezręczność cały zestaw słoików z rozmaitą zawartością, stojący akurat na górnej półce nad nim.Marcinek, otrzymawszy z miejsca zadatek za owe ramy, z wielką gorliwością przystąpił do pracy.Dusza mu powiedziała, że Felicja ma pieniądze.Wzajemnych stosunków nie analizował ściśle, ale czuł wyraźne fory.Ramy najpierw obejrzał w skupieniu, oglądaniu poświęcił całe pół dnia, potem znalazł jeden śrubokręt, za mały, drugi, właściwego rozmiaru, wręczyła mu Felicja osobiście, potem spytał o papier ścierny, bo zostało mu wyraźnie powiedziane, że ramy przed malowaniem należy porządnie oskrobać, dowiedział się, że pudło z papierem ściernym stoi w spiżarni i na tym na razie poprzestał.W wysokim stopniu odrywały go od pracy długie przerwy na śniadanie, obiad i kolację.Nazajutrz ponownie obejrzał ramy, wybrał sobie pierwsze okno i zaczął odkręcać śruby.Okna były już współczesne, szwedzkie.W pierwszej kolejności jedną szybę stłukł.Zmartwiony wielce, silnie nalegał, żeby mu koszt tej szyby odliczyć od zarobku, ale ujęta naleganiami Felicja wspaniałomyślnie odmówiła prośbie, miał za to załatwić natychmiastowe wstawienie nowej.Zabrał zatem odkręconą i wyjętą z zawiasów ramę, udał się do szklarza i tam resztę dnia spędził na przyglądaniu się pracy rzemieślnika.Pilnował go.Wieczorem wrócił z oszklonym oknem i nawet zawiesił je na właściwym miejscu.Po czym spożył dobrze zasłużony posiłek.Trzeciego dnia aż do obiadu wybierał papier ścierny właściwej grubości.Nie robiło mu różnicy, czy ów papier jest nowy, czy używany i starty do imentu, wypróbowywał wszystko bez grymasów.W chwili kiedy wreszcie podjął decyzję, trzeba było zasiąść do stołu.Po obiedzie Felicja wpuściła go do swego pokoju i poprosiła, żeby zdjął z górnej półki regału leżące tam atlasy i mapy, bo musi w nich coś znaleźć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]