[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale mogę ci obiecać, że nasze małżeństwobędzie tak różne od ich małżeństwa, jak dzień od nocy.Będę cię kochał każdego dnia swojegożycia.Jeśli ktokolwiek będzie chciał cię skrzywdzić, najpierw będzie musiał się zmierzyć zemną.Strach jest wyborem, Maddy.Nie bój się tego.Wyjdz za mnie.Proszę.Odpowiadam natychmiast.Nie muszę się nad tym zastanawiać. Tak mówię bez tchu. Chcę za ciebie wyjść. Dzięki Bogu! mruczy, przyciągając mnie do siebie. Nie miałem pojęcia, jakichjeszcze argumentów mógłbym użyć, gdybyś się nie zgodziła.Zmieję się, gładząc jego twarz, podbródek i szyję. Naprawdę ci nie przeszkadza, że przeniesiemy się do Hartford? pytam chyba setny razw tym tygodniu. Maddy, wszędzie bym za tobą pojechał. Nie zostawiaj mnie dziś, Gabe szepczę. Zostań ze mną całą noc.Cały sztywnieje na tę myśl, ale po chwili rozluznia się i wreszcie kiwa głową.Jego słowa sprawiają, że przeszywa mnie dreszcz. Może już czas na to.Nie możemy się pobrać, jeśli nawet nie możemy ze sobą sypiać,prawda?Czuję cudowną ulgę. Zdecydowanie zgadzam się. Ale ślub bierzemy tak czy siak!Gabe cicho się śmieje, a ja powoli zapadam w sen, rozkoszując się poczuciembezpieczeństwa i miłością, które otaczają mnie, kiedy jestem w jego ramionach.Noc mija spokojnie.Kiedy budzi mnie poranne słońce, odwracam się w stronę Gabe a i widzę, że mi sięprzygląda.Jego ciemne oczy są zamyślone. Miałeś jakiś sen? pytam.Uśmiecha się szeroko tym swoim leniwym uśmiechem, który zaczyna się na ustach, apotem rozciąga się na oczy. Ani śladu koszmarów! Może wreszcie skopałem tyłek tym demonom.Wyciągam ręce w jego stronę i przyciągam go do siebie.Jedno jest pewne, ten facet jestmoim osobistym bohaterem.Kiedy patrzę w jego oczy i widzę czekające tam na mnie obietnice, przychodzi mi dogłowy kolejna życiowa prawda.Strach naprawdę jest wyborem.A my oboje zmierzyliśmy się z naszymi demonami i wygraliśmy.Już nie musimy się niczego bać. EpilogRok pózniej Arlington, WirginiaGABRIELRzędy białych nagrobków wydają się ciągnąć w nieskończoność na cichym cmentarzu.Ale teraz liczy się tylko jeden z nich.Ten, przed którym stoję.Marshall Elijah Crane.Szalony Pies.Brand przyklęka na jedno kolano i ściera cienką warstwę pyłu pokrywająca nagrobek.Oczywiście nie jest na nim wyryte Szalony Pies.Proste drukowane litery układają się w jegopełne imię i nazwisko i podają jego stopień.Nic więcej o nim nie mówią.Z nagrobka nikt się nie dowie, że był cholernie zabawny, piekielnie lojalny i że nawetkiedy był śmiertelnie przerażony, zawsze zachowywał się honorowo.Ale tego nie ma na nagrobku. Hej, stary! Brand wita się z nim cicho. Jak tam twoje jaja?Wywracam oczami, a Madison częstuje go kuksańcem w żebra. No co? Brand robi niewinną minę. Nie będę się inaczej do niego zwracał tylkodlatego, że umarł.Wyciągam rękę do Maddy, a ona podaje mi pudełko. Dlaczego mi nie powiedziałeś, co zrobiłeś? pyta miękko. Dlaczego dowiedziałamsię dopiero, kiedy dali ci ten medal? Nie przejmuj się wtrąca się Jacey. Też nic nie wiedziałam.Nie wierzę, że mi niepowiedział!Potrząsam głową. To nie było istotne.Brand parska krótkim, gorzkim śmiechem. Dla mnie było!Patrzę na niego i nagle zamiast wysokiego, dumnego mężczyzny, jakim jest teraz, widzęgo zakrwawionego i nieprzytomnego.Jego noga była całkowicie rozszarpana, a ja nie miałempojęcia, czy coś nam jeszcze grozi.Zrobiłem więc jedyną rzecz, jaką mogłem zrobić.Zarzuciłem go na plecy i ruszyłem naprzód. Twój mąż niósł mnie przez trzy i pół kilometra mówi Brand do Maddy. Kiedy naszhumvee wyleciał w powietrze, talibańscy rebelianci natychmiast zaatakowali, żeby zabićwszystkich, którzy ocaleli.Wyciągnął mnie z tego piekła i zaniósł w bezpieczne miejsce, przezwzgórza, piasek i dym.Zabiliby mnie, gdyby tego nie zrobił.Maddy unosi brew i pochyla się w moją stronę. I aż do teraz nie uznałeś za stosowne, żeby o tym wspomnieć? Czułam się jak idiotka,kiedy zadzwonili z Pentagonu, żeby cię zaprosić na ceremonię wręczenia medali.Mogłeś mniechociaż uprzedzić.Uśmiecham się. Nie wiedziałem, że to zrobią.Przepraszam. Dlaczego mieliby tego nie zrobić? pyta, odgarniając włosy z twarzy. Jesteśbohaterem, Gabe.Wszyscy to wiedzą, tylko nie ty.Przez prawie rok skupiałeś się wyłącznie natym, czego nie zrobiłeś tamtej nocy.A powinieneś się skoncentrować na tym, co zrobiłeś.Patrzymy sobie w oczy. Wiem odpowiadam po prostu.Bo to wreszcie prawda.Wiem, że nie mogłem zapobiec temu, co się stało tamtej nocy.Tonie była moja wina.Nie zawiodłem.Dojście do tego trochę mi zajęło, ale wreszcie odnalazłem spokój.Ponieważ rząd zwykle się nie spieszy, zadzwonili dopiero miesiąc temu.Postanowiliuhonorować mnie i Branda medalami za tamtą noc.Branda Purpurowym Sercem, a mnieMedalem Honoru.Medalem za wyjątkowy akt odwagi i męstwa z narażeniem życia, z przekroczeniemgranic i ponad obowiązki.Właśnie tak ujął to prezydent, wkładając mi na szyję niebieskąwstążkę.Maddy i Jacey siedziały w pierwszym rzędzie i płakały.Obok nich siedziała żona Szalonego Psa.Potrzebowała miesięcy, ale czas i list od Maddysprawiły, że zrozumiała, że bez wahania oddałbym życie, aby ocalić Szalonego Psa.Bo to prawda.Niestety nie miałem szansy tego zrobić.Dlatego jestem dziś tutaj, żeby uczcić jegopamięć w jedyny możliwy sposób.Klękam i wieszam błękitną wstążkę na nagrobku. Tylko żeby ci nie uderzyło do głowy ostrzegam go.Oczywiście nie ma go tu, więc nie może mnie usłyszeć.Ale w tym pełnym uroczystejciszy miejscu jego obecność wydaje się prawie realna.Mógłby stać za mną z butelką whiskyMad Dog w ręku i pękać ze śmiechu, że zostawiam swój medal umarlakowi.Ale jest dobrze.Miejsce tego medalu jest tutaj.Muszę go tu zostawić, a razem z nim wszystko, co się wydarzyło tamtej nocy.Nie chcęjuż o tym więcej myśleć. Jesteś pewien, że chcesz go tu zostawić? pyta łagodnie Maddy.Kiwam głową. Nie potrzebuję kawałka metalu, żeby wiedzieć, kim jestem.Uśmiecha się, oszałamiająco piękna i pełna ciepła, a jej ręka wędruje na brzuch, poktórym właśnie zaczyna być widać, że spodziewa się naszego dziecka. Dobrze się czujesz? pytam. Jest gorąco.Może napijesz się wody?Zmieje się. Na razie czuję się dobrze, kochanie.Zapytaj mnie za kilka miesięcy.Teraz jest wporządku.Brand obejmuje ją jednym ramieniem, a drugim otacza Jacey.Cała nasza czwórka stoiprzez chwilę, wsłuchując się w ciszę i oddając cześć wszystkim poległym żołnierzom wokół nas.Wiem, że Brand myśli o tym samym co ja.%7łe to my mogliśmy tu leżeć. Jeśli to chłopiec, chciałbym, żeby miał na imię Elijah mówię do Maddy. Zgadzaszsię?Jej oczy zachodzą łzami. Pod warunkiem, że na drugie będzie miał Gabriel.Robi mi się ciepło na sercu. Umowa stoi udaje mi się wykrztusić. Może nie będziesz chciał o tym mówić zwraca się do mnie łagodnie ale nasz syn siędowie, że jesteś bohaterem.Bierze mnie pod ramię, a ja myślę o słowach pod jej palcami. Zmierć przed hańbą.Szalony Pies nie żyje, a ja nie mogę nic z tym zrobić.Umarł z honorem.Tak samo jakAra Sahar i wszystkie te kobiety i dzieci.Ale ja ciągle żyję.Więc mogę zrobić tylko jedno.%7łyćdla nich.%7łyć z honorem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]