[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Można było być pewnym, że się go umostu o dziewiątej spotka.Dla większego bezpieczeństwa Zaklika usiadł na schodkach domu Fróhlicha,aby go minąć nie mógł.Jakoż o godzinie naznaczonej stary trefniś ze swym spiczastym kapeluszem isrebrnym kluczem był u drzwi.Zobaczywszy siedzącego, począł go nogą trącać nie poznając.- Hej.mości panie! jakże mam nazywać? Czy mój dom bierzecie za gospodę?Zaklika się odwrócił, trefniś go poznał.- Co się to z was zrobiło, mości Ungliicku? - zawołał - wyglądasz, jakbyś się ożenił! Hę?- Powracam z podróży.- Katolik! prawda? to chyba z czyśćca?- Włóczyłem sie po świecie - odparł Zaklika - cóż się tu u was dzieje?- Co? chcesz, żebym ja ci historiografem był tego, co na wolowej skórze nie spisać? - rozśmiał sięFróhlich.- Co się u nas dzieje? dobryś! Spytaj, co się u nas nie dzieje? Chwycił się za głowę.- Nie wiecie, co się z moją dawną panią stało? - zapytał Zaklika.- Ani nawet wiem, kto była twoja dawna pani.- Hrabina Cosel.Fróhlich obejrzał się i palec położył na ustach.- Cyt! na Boga! Któż to imię wspomina? przy królu tego imienia wymówić nie można.Zmiać się nie maz czego.Ty wiesz, że ja śmiechem żyję i pewnie umrę ze śmiechu.- Ale powiedzże mi choć.co sie z nią stało?- Jak to? ty nic nie wiesz? gdzieżeś był?- Daleko.- Myślę, że i daleko o tym mówić muszą.Ta.w której niewoli był pan nasz lat osiem, jest pono wniewoli u niego.i potrwa dłużej jej niewola, niż panowanie trwało.- A gdzież jest? - zapytał Zaklika.- Mówią, że siedzi gdzieś na zamku w Nossen, ale dla niej pewnie co paradniejszego zbudują -roześmiał się Fróhlich z na łogu a smutnie.- Nie! nie! nie chciałbym być kobietą.Prawdę rzekłszy imężczyzną być niedobrze.a ci śpiewacy włoscy, co są nijakiego rodzaju, mówią, że i im też na świecieniekoniecznie wyśmienicie - paplał Fróhlich - gdybym miał do wyboru, chciałbym być.osłem.Mięsaoślego nie jedzą, skóra gruba od kija broni, a gdy długouchy arię śpiewa, wszyscy uciekają i spokoj ny:dodaj, że apetyt niewymyślny i starą miotłą żywić się umie.Możeż być szczęśliwsza istota?- Nossen! Nossen! - powtarzał zamyślony Zaklika zapo mniawszy o trefnisiu.- Ja o ośle, a ty o Nossen! Co ci po tym Nossen, nie gadajmy o smutnych rzeczach: bądz zdrów!Fróhlich włożywszy urzędowy swój uśmiech na usta poszedł.Zaklika został.Aatwo mu było od Hawlików dowiedzieć się o zamku i drodze do niego i tegoż dnia, nie pokazując sięnikomu, ruszył ponad Elbą wskazanym mu gościńcem.Uradowało go to, że właśnie przybywającego zobaczyła zaraz Cosel, domyślił się jej po białej chustce, aczuł, że jej z sobą pociechę przyniesie.W gospodzie konia postawiwszy, że tu już sami siedzieli Niemcy, Zaklika handlarza grał rolę i skórpytał.Tak się rozgościł pod "Złotą podkową", a niby za towarem chodząc miał czas powoli zamek oglądać.Były to opuszczone mury, straż przy Cosel z kilku ledwie składała się ludzi.Nie wpuszczano tamnikogo, ale pilności zbytniej nie było.Okna od mieszkania wysoko stały w murach, nikomu na myśl nieprzyszło, aby nimi uciekać można, toteż i straży u okien żadnej nie postrzegł Zaklika.%7łołnierze fajkipalili w podwórzu i na korytarzach u drzwi hrabiny.Od tyłów zamku podejść nawet pod okna byłołatwo, ale że góra była łysa, zewsząd widna, z gościńca mogli ludzie dopatrzeć i wydać.Ażeby mieć pozór do dłuższego pobytu, drugiej nocy stękać zaczął Zaklika, że zachorzał i po kościachmu łamało, że pilno mu było w dalszą drogę, a tu może spoczywać przyjdzie, póki się nie wyliże.Gospodarz spod "Złotej podkowy" wcale się nie gniewał za to, mając do żywienia konia i człowieka,owszem, znajdował, iż ostrożność radziła dobrze się wyleżeć i wypocząć, ażeby łamanie i darcieodeszło, ku czemu sadło niedzwiedzie w pomoc ofiarował.Przy wieczerzy już się też rozgadać byłomożna z panem Wuischem, który trzymał gospodę.Zaklika tak się był po sasku wyuczył, że go powymowie ani było poznać.Szepnął mu zaraz gospodarz, iż na zamek tę panią przywiezli, która na życiekróla godziła.Od niego dowiedział się też Rajmund, ilu stało żołnierzy na warcie w zamku i jakieprzedsiębrano ostrożności.Dwie kobiety, starsza ochmistrzyni i garderobiana, a prócz tego kucharz ichłopiec składali teraz cały dwór tej pani, której wprzódy złocista ciżba skinienia patrzała.Prawiono dziwy o uwięzionej.Zaklika został nie podejrzewany na drugi dzień, a że dał parę talarów gospodarzowi na zatargowaneskóry, bezpieczniejszy już poszedł z południa niby zamek oglądać i okolicę.Od jednej strony, kędy byłylasy i pusty gościniec, prawie nie postrzeżonemu przez zarośla i krzaki podkraść się było można podmury.Z tej jednak strony czy wychodziło jakie okno mieszkania Cosel, nie wiedział i musiał to dodalszego zostawić badania
[ Pobierz całość w formacie PDF ]