[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Używając pełnej mocy Głosu, Odrade huknęła:- Nie mów do mnie tym tonem, dziecko! Przynajmniej jeśli chcesz się czegoś nauczyć!Sheeana zesztywniała.Ponad minutę wchłaniała to, co się z nią stało, a potem odprężyła się.Wtedy uśmiechnęła się ciepło i otwarcie.- Och, jak się cieszę, że się zjawiłaś! Ostatnio było tu tak nudno!Nic nie przewyższa złożoności ludzkiego umysłu.Leto II(zapis z Dar-es-Balat)Na tych szerokościach Gammu noc zapadała szybko, ale do zmroku pozostały jeszcze prawie dwie godziny.Gęstniejące chmury okryły cieniem Twierdzę.Zgodnie z poleceniem Lucilli, Duncan wrócił na dziedziniec, gdzie czekał go intensywny samodzielny trening.Lucilla patrzyła na niego ze zwieńczenia muru - tego samego miejsca, skąd zobaczyła go po raz pierwszy.Duncan sunął po trawie, wywracając kozły w opracowanej przez Bene Gesserit symulacji ruchów w walce z ośmioma napastnikami.Turlał się, uskakiwał na boki, rzucał to w górę, to w dół."Ładny pokaz przypadkowego kluczenia" - pomyślała Lucilla.Sekwencja ruchów była niemożliwa do przewidzenia, a szybkość oszałamiająca.Duncan miał już prawie szesnaście standardowych lat i zaczynał osiągać szczyty swoich możliwości prana-bindu.Te doskonale wyważone ruchy mówiły tak wiele! Kiedy zarządziła wieczorne treningi, chłopak wziął się do nich z zapałem.Pierwszy etap zadania, które zleciła jej Taraza, został już osiągnięty.Ghola ją kochał.Co do tego nie mogło być wątpliwości.Była z nim związana jak matka.I dopięła tego, nie osłabiając go zbytnio, choć przy okazji wzbudziła niepokoje Tega."Zdominowałam go, ale nie jest przecież suplikantem ani bezwolnym naśladowcą - pocieszyła się.- Teg martwi się bez powodu.""Jeśli tylko czuje się pewnie, działa według własnego przekonania" - powiedziała Tegowi tego właśnie ranka."Szkoda, że teraz go nie widzi" - myślała.Nowe ćwiczenia w większości były dziełem samego Duncana.Lucilla stłumiła okrzyk zachwytu, widząc, jak Duncan fantastycznie zwinnym susem znalazł się znów na samym środku dziedzińca.Ghola rozwijał w sobie równowagę mięśniowo-nerwową, która po pewnym czasie mogła stać się podstawą równowagi psychicznej, stawiającej go co najmniej na równym poziomie z Tegiem.Cywilizacyjne następstwa takiego osiągnięcia byłyby wręcz niesłychane.Wystarczyło spojrzeć na wszystkich tych, którzy instynktownie opowiadali się za Tegiem, a poprzez niego - za zakonem żeńskim."W dużym stopniu powinniśmy dziękować za to Tyranowi" - pomyślała.Przed Leto II żaden szerzej pomyślany system przystosowali cywilizacyjnych nie przetrwał na tyle długo, by osiągnąć równowagę, uważaną przez Bene Gesserit za idealną.Był to ten rodzaj równowagi - "bieg po ostrzu miecza" - który fascynował Lucillę.Dlatego właśnie tak całkowicie poświęciła się projektowi, którego całości nie znała i który zmuszał ją do działań, instynktownie budzących w niej wstręt.Duncan jest taki młody!Następną rzeczą, której żądał od niej zakon, a którą wyraźnie określiła Taraza, był imprint seksualny.Tego ranka Lucilla stała naga przed lustrem, ćwicząc pozycje i gesty twarzy oraz ciała, potrzebne do wykonania rozkazów Tarazy.Odpoczywając w wystudiowanej pozie, widziała, że jej twarz przypomina oblicze prehistorycznej bogini miłości, promieniujące cielesnością i obietnicą słodyczy, ku której podniecony mężczyzna rzuci się bez wahania.Podczas szkolenia Lucilla widziała antyczne posążki z Najdawniejszych Czasów, małe kamienne figurki kobiece o szerokich biodrach i obwisłych piersiach, zapewniających o obfitości pokarmu.Na życzenie mogła zaprezentować młodzieńczą kopię tego starożytnego wzorca.Niżej, na dziedzińcu, Duncan zatrzymał się na chwilę i rozmyślał nad dalszym ciągiem ćwiczeń.Potem skinął głową jak gdyby do siebie, wyskoczył w górę i okręcił się w powietrzu, wylądował jak gazela na jednej nodze, odbił się w bok i zatoczył serię piruetów, przypominających bardziej taniec niż walkę.Lucilla zacisnęła wargi w wąską, zdecydowaną linię.Imprint seksualny."Tajemnica seksu wcale nie jest tajemnicą" - pomyślała.Korzeniami sięga samego życia.To oczywiście wyjaśniało, dlaczego pierwsze łóżkowe zlecenie zakonu pozostawiło jej w pamięci męską twarz.Genetyczki powiedziały jej, że ma być na to przygotowana i nie niepokoić się.Ale Lucilla zorientowała się, że imprint seksualny jest obosieczną bronią."Mogłaś nauczyć się tańczyć na krawędzi ostrza - myślała - ale miecz mógł cię rozciąć na dwoje." Czasami, kiedy twarz pierwszego uwiedzionego na rozkaz mężczyzny nieproszona wracała jej na myśl, Lucilla czuła się nieswojo.Wspomnienie wracało tak często w najintymniejszych chwilach, że tylko z wielkim trudem udawało jej się to ukryć."To dodaje ci sił" - zapewniały ją genetyczki.Mimo to były chwile, kiedy czuła, że sprofanowała coś, co powinno było pozostać tajemnicą.Na myśl o tym, co ma zrobić, ogarnęła ją gorycz.Wieczór, kiedy obserwowała treningi Duncana, stał się jej ulubioną porą dnia.Rozwój fizyczny chłopca bez przeszkód postępował naprzód; tworzyły się wrażliwe połączenia mięśni i nerwów - wszystkie te cuda prana-bindu, z których słynął zakon żeński.Teraz jednak czekał ją następny etap zadania i nie mogła już upajać się zachwytem nad swym podopiecznym."Zaraz przyjdzie Teg" - pomyślała.Zabierze Duncana z powrotem na salę treningową, pełną wszelakiej śmiercionośnej broni.Teg.Raz jeszcze zamyśliła się nad nim.Niejeden raz czuła, że coś pociąga ją ku niemu w sposób, który rozpoznała natychmiast.Imprinterki cieszyły się pewną swobodą w doborze partnerów seksualnych, o ile nie miały ważniejszych zobowiązań albo przeciwstawnych rozkazów.Teg był stary, ale jego kartoteka zawierała sugestie, że wciąż jeszcze może być męski.Naturalnie nie będzie mogła zatrzymać przy sobie dziecka, ale nauczyła się już z tym godzić."Czemu by nie?" - pomyślała.Jej plan był niesłychanie prosty.Zakończyć imprint gholi, a potem powiadomić o swoich zamiarach Tarazę i począć dziecko z przesławnym Milesem Tegiem.Rozpoczęła już wstępne uwodzicielskie praktyki, ale Teg okazał się oporny.Pewnego wieczoru w garderobie zbrojowni powstrzymał ją jego mentacki cynizm."Czasy rozpłodu mam już za sobą, Lucillo.Zakon żeński powinien poprzestać na tym, co mu dałem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]