[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obecność obfitej rosy świadczyła, jak daleko postąpiła Ekologicz­na Transformacja Diuny.Klimat pomocnych szerokości stawał się cieplejszy, wzrastała zawartość dwutlenku węgla w atmosferze.Przypomniała sobie, jak wiele hektarów pustyni zostanie w nad­chodzącym roku pokrytych zieloną roślinnością - a nawodnienie tylko jednego wymagało trzydziestu siedmiu tysięcy stóp sześcien­nych wody.Mimo wielkich wysiłków, zmierzających do skierowania myśli na przyziemne problemy, nie udawało jej się umknąć intruzom krążącym jak rekiny wewnątrz zamkniętego świata jej doznań.Przycisnęła dłonie do czoła.O zachodzie poprzedniego dnia strażnicy świątyni przyprowa­dzili więźnia do osądzenia: niejakiego Essasa Paymona, ciemnego, chudego człowieczka, ponoć na żołdzie rodu niskiego Nebirów.Paymon handlował świętymi relikwiami i małymi, ręcznie wykonanymi ozdobami.Odkryto, że w rzeczywistości jest szpiegiem KHOAM, mającym za zadanie podawać wysokość rocznych zbio­rów przyprawy.Alia zastanawiała się właśnie nad wysłaniem go do lochu, kiedy więzień głośno zaprotestował przeciwko niesprawied­liwości Atrydów.Takie słowa mogły mu przynieść natychmiastowy wyrok śmierci przez powieszenie na trójnogu, ale Alię ujęła jego bezczelność.Przemówiła ostro z Tronu Sądu, starając się przera­zić go, by zdradził więcej, niż powiedział już inkwizytorom."Dlaczego nasz zbiór przyprawy ma takie znaczenie dla Konsorcjum Honnete? - zażądała.- Powiesz, to może cię oszczędzimy"."Zbieram wszystko, na co jest zbyt - odparł Paymon.- Nie wiem, co dzieje się z moim żniwem "."I dla swego marnego zysku wtrącasz się do królewskich pla­nów?" - naciskała Alia."Monarchowie nigdy nie uznają, że my również możemy mieć swoje plany" - odparował.Alia, zniewolona przez tę desperacką czelność, powiedziała:"Essasie Paymonie, czy będziesz pracował dla mnie?"Na te słowa uśmiech rozjaśnił jego ciemną twarz."Mieliście zamiar zniszczyć mnie bez skrupułów.Jaką nową war­tość odkryliście we mnie, o którą macie się zamiar ze mną targo­wać?" - odparł."Masz prostą i praktyczną zaletę - powiedziała.- Jesteś bezczelny i wynajmiesz się.temu, kto najlepiej zapłaci.Mogę dać ci więcej, niż ktokolwiek inny w Imperium".Zażyczył sobie za usługi znaczną kwotę, ale Alia roześmiała się i sparowała jego żądanie obietnicą sumy, którą uznała za bardziej rozsądną i bez wątpienia o wiele większą od sumy kiedykolwiek przez niego otrzymanej."I, oczywiście, dorzucam dar życia, za który, spodziewam się, za­oferujesz jakąś bardziej niepospolitą zaletę" - dodała."Interes stoi!" - zawołał Paymon i na znak Alii został wyprowa­dzony przez kapłańskiego Mistrza Przyjęć, Dżawida.Niecałą godzinę później, gdy Alia przygotowywała się do opu­szczenia Sali Osądu, wrócił Dżawid, spiesząc z doniesieniem, że podsłuchano Paymona mruczącego prorocze wersety z Biblii Protestancko-Katolickiej: "Malefico non patieris vivere"."Nie pozwolisz żyć czarownicy" - przetłumaczyła Alia.Więc ta­ką okazał wdzięczność! Był jednym z tych, którzy spiskowali prze­ciw jej życiu! W porywie gniewu, jakiego nigdy wcześniej nie do­świadczyła, zarządziła natychmiastowe stracenie Paymona i ode­słanie ciała do zgonsuszni Świątyni, gdzie jego woda będzie miała przynajmniej jakąś wartość w zbiornikach kapłanów.I przez całą noc nawiedzała ją ciemna twarz Paymona.Próbowała różnych sztuczek, by pozbyć się w końcu natarczy­wego obrazu.Recytowała "Bu Dżi" z Fremeńskiej Księgi Kreosa: "Nic się nie pojawia! Nic się nie pojawia!" Lecz Paymon przyprawił ją o koszmarną noc; nowy dzień rozpoczęła zawrotami głowy.Dzień, w którym odnajdowała jego twarz wśród innych, odbitych w kropelkach rosy.Z prowadzących na dach drzwi, okolonych niskimi mimozami, strażniczka zawołała ją na śniadanie.Alia westchnęła.Czuła, że musi wybierać między dwoma piekłami - wrzaskiem w umyśle a wrzaskiem dworaków - oba chóry pozbawione sensu, lecz upor­czywe w żądaniach; hałas, który pragnęła uciszyć choćby ostrzem noża.Ignorując strażniczkę, Alia przeniosła wzrok nad dach, na Mur Zaporowy.Bahada kładła się szerokim językiem na osłonięte pod­łoże jej włości jak rozpostarty wachlarz.Delta piasku ścieliła się przed oczyma, obramowana wschodzącym słońcem.Dotarło do niej, że niewprawne oko mogło wziąć szeroki wachlarz piachu za koryto okresowej rzeki, lecz było to jedynie miejsce, gdzie jej brat rozbił Mur Zaporowy bronią atomową rodu Atrydów, otwierając przejście z pustyni dla czerwi niosących fremeńskich żołnierzy ku miażdżącemu zwycięstwu nad jego poprzednikiem na imperial­nym tronie, Szaddamem IV.Teraz po drugiej stronie muru płynął szeroki kanat, zagradzający drogę czerwiom.Nie mogły przeciąć nieizolowanej wody, ponieważ ona je zabijała."Gdybym tylko miała taką barierę w umyśle" - pomyślała.Ta myśl wzmocniła oszałamiające wrażenie izolacji od rzeczywi­stości.Czerwie! Czerwie!Pamięć zaprezentowała jej zbiór obrazów czerwia pustyni: po­tężnego Szej-huluda, demiurga Fremenów, śmiercionośny bestię z pustynnych głębi, której wydzieliny zawierały bezcenną przypra­wę.Pomyślała: "Jakie to dziwne, że czerw wyrasta z płaskiego, po­krytego skórą piaskopływaka".I te, i tamte tworzyły nieprzeliczo­ną mnogość w jej świadomości.Piaskopływaki rozciągnięte na skalnym podłożu planety tworzyły żywe cysterny - utrzymywały wodę, która nie zatruwała ich nosicieli.Alia dokonała porówna­nia: niektórzy z tych innych utrzymywali na wodzy mogące ją znisz­czyć niebezpieczne siły.Strażniczka znów zawołała na śniadanie, z wyraźną nutą znie­cierpliwienia w głosie.Alia odwróciła się gniewnie i machnęła ręką w odprawiającym geście.Strażniczka posłuchała, ale trzasnęła drzwiami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl