[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ze względu na stare wspomnienia zameldowaliśmy się w hotelu „Zlato-Zlato".Ciągle był najbardziej luksusowym w mieście.Recepcjonista ukłonił się nawet na nasz widok.- Witamy na Cliaandzie, panie generale, pani Angelino, witam państwa synów.Mam nadzieję, że pobyt u nas sprawi wam wiele satysfakcji.Zawsze mówiłem, że jakiś tytuł ułatwia życie, ale żeby aż tak, żeby rozpoznawała mnie obca osoba? Przyjrzałem się recepcjoniście uważniej.- Otrov! To ty?- Rzeczywiście, nazywam się Otrov, ale chyba wziął mnie pan za kogoś innego.- Fakt, nie mogłem się spodziewać, że mnie rozpoznasz.Teraz jestem w końcu sobą.Ostatni raz, gdy ze mną rozmawiałeś, byłem kreaturą zwaną Krajem, a znaliśmy się, gdy robiłem za Vaskę Hulja.- Vaska! No pewnie, ten głos, rzeczywiście! - Potem jego głos ścichł: - Mam nadzieję, że przyjmiesz moje spóźnione przeprosiny.To, że wtedy pomogłem Krajowi cię złapać.Półtora dnia byłem nieprzytomny, gdy się dowiedziałem, że uciekłeś.Tak się spiłem z radości.Wiem, że byłeś szpiegiem, ale.- Nic nie mów.Sprawa zamknięta.Byłeś najlepszym kumplem od kieliszka, jakiego miałem.- Dziękuję, czy mogę uścisnąć ci dłoń?Podaliśmy sobie ręce, a ja przyjrzałem mu się krytycznie.- Zmieniłeś się, przytyłeś, robisz w innym fachu.- Dziękuję, Vaska, to miło.Przestałem pić, a zatem muszę przestrzegać diety.I nie martwię się teraz tym cholernym pilotażem.Wróciłem do rodzinnej tradycji - do hotelarstwa.Nie wiesz, jaka to przyjemność wrócić do czegoś, na czym człowiek się naprawdę zna.Podpisz się w tym miejscu.- Wręczył mi pióro, dalej mówiąc tym samym tonem, tylko ciszej: - Mam nadzieję, że mi wybaczysz, gdy ci powiem, że mamy teraz małe pogotowie.Tylko nie podskakuj i nie odwracaj się.Od momentu otwarcia hotelu przebywa tu dziś jakiś facet.Według mnie, jeden z chłopców Krają.Do tej pory nie wiedziałem, o co mu chodzi.Teraz sądzę, że wiem.Mam nadzieję, że masz przy sobie broń.Z prawej strony za tobą, ma śliwkową marynarkę i kapelusz w żółte paski.To miały być wakacje.Nie miałem przy sobie ani miotacza, ani noża i to po raz pierwszy od bardzo długiego czasu (przysiągłem sobie w duchu, że jest to również raz ostatni).Wtedy przypomniałem sobie o Angelinie - pochylała się znów nad roboto wózkiem.Zbliżyłem się do niej naturalnym krokiem.- Nie chciałbym ci przeszkadzać, najdroższa - powie­działem z uśmiechem - ale ten gość w śliwkowym wdzianku, który zachodzi mnie od tyłu, chce mnie zapewne utrupić.Czy mogłabyś coś z nim zrobić? I to w miarę możliwości tak, żeby można go było jeszcze o parę rzeczy spytać?- Jak miło, że prosisz.To znaczy - nie całkiem martwy? To miałeś na myśli? - odparła śmiejąc się i poprawiając pieluchy.Skinąłem głową i stanąłem z powrotem przy ladzie, obserwując ją.Angelina była czarująca, spokojna i uśmiech­nięta.I nie traciła czasu.Nagle błyskawiczny ruch wózka i wrzask z tyłu.Schyliłem się robiąc jednocześnie półobrót.Było już po wszystkim.Śliwkowa marynarka straciła kapelusz i pistolet.Oba przedmioty leżały na dywanie.Sięgał jeszcze po nóż w rękawie.Mógł sobie zaoszczędzić fatygi.Angelina była już przy nim: cios w kark, poprawka kolanem między nogi, i nieprzytomna postać osunęła się na podłogę.- To rzeczywiście urocze wakacje - stwierdziła, ale widać było, że zabawę z tego miała dobrą.- Dostaniesz za to medal, kochanie! A Korpus, jak sądzę, troskliwie się nim zaopiekuje i wyciśnie z niego wiadomość, skąd właściwie pochodzi to towarzystwo miłu­jące wojenkę.Wszystkim przyniesie to zapewne ulgę.Odwróciłem się do Otrova.- Dzięki ci, uratowałeś mi życie.- Nie ma o czym mówić.Zawsze twierdziłem, że najbardziej liczą się dodatkowe usługi.Zaprowadzić was do pokoju?- Oczywiście.Trzeba wypić za tę okazję.Nie odmówisz chyba?- No cóż, ten jeden raz, ze względu na ciebie.I muszę ci powiedzieć, że jesteś szczęśliwym facetem, mając żonę, która podziela i twój entuzjazm, i zdolności.- Ach, poznaliśmy się w takich okolicznościach, że od początku o tym wiedziałem.Któregoś dnia ci o tym opowiem.Z rozrzewnieniem spojrzałem na Angelinę, która wycie­rała właśnie nóż o marynarkę gościa.Byłem pewien, że kiedy dzieciaki podrosną, należycie docenią jej niezwykłe zdolności.Była w końcu matką, jaką powinien mieć każdy chłopak.* * *[1] w oryginale Harrison pseudonim „Pas Ratunkowy” zapisał po polsku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl